To spotkanie z grupą młodych ludzi miało się odbyć pod zupełnie innym tytułem, ale nic nie dzieje się w próżni. Młodzi są przekorni i dociekliwi, więc nie dziwi to, że tak często na przekór wszystkim i wszystkiemu demonstrują zainteresowania, określają pole działania, formułują pytania.
Raptem powyciągali, odkurzyli, oddali do analizy słowa dawno lub wcale nieużywane, takie jak niepodległość, wolność, wybór, racja stanu, prawda, dodając do tego szczególnie oswojone w młodzieżowym języku określenia: „bez sensu” i „total-dno”.
Po takim spotkaniu człowiek czuje się jak przepuszczony przez maszynkę. Potrzebuje potwierdzenia i wyciszenia, czyli relaksu. Niekoniecznie musi się to odbyć w samotności. Można zaprosić przyjaciół, podejść do półki z książkami, potwierdzić odpowiedzi na szokująco proste, a zarazem fundamentalne pytania. Dla człowieka nie ma bowiem ważniejszych pytań od tych, które wypełniają przestrzeń między dobrem a złem, między wolnością a zniewoleniem. Zlekceważenie ich zawsze grozi zaburzeniem wewnętrznej harmonii, patologią w wymiarze indywidualnym i społecznym.
– Tomaszu – z tym pytaniem zwracam się do Thomasa Merona – co to jest wolność?
– Sama możność wyboru między dobrem a złem jest najniższą granicą wolności, a jedyną rzeczą, która sprawia, że ten akt się w niej mieści, jest to, że możemy wybrać dobro.
– A wybór zła nie oznacza wolności?
– W tej mierze, w jakiej masz swobodę wybrania zła, nie jesteś już wolny. Bo zły wybór niszczy wolność.
– Ale nie zawsze wybieramy zło jako zło.
– Nie wybieramy nigdy zła jako zła, tylko jako pozorne dobro. Ale gdy decydujesz się na zrobienie czegoś, co wydaje się ci się dobre, chociaż nim w rzeczywistości nie jest, czynisz coś, czego właściwie nie chcesz – a więc nie jesteś już prawdziwie wolny.
– Łatwo powiedzieć, tylko gdzie przebiega ta granica między dobrem a złem?
Ustalenie tej granicy jest szczególnie trudne dla młodego człowieka, a wybór oznacza często porażkę.
– Sądzę, że wystarczy jeden mocny punkt oparcia, silna wiara bądź w dobro istniejące w człowieku, bądź w Boga, aby resztę można już było podawać w wątpliwość, nie przestając jednocześnie wiedzieć i odczuwać, co jest dobrem, a co złem.
Tomasz zamilkł, a ja chciałam precyzyjnie odpowiedzieć młodym buntownikom. Poprosiłam o pomoc Jarosława Rudniańskiego, a on odpowiedział:
– Będę zatem przygotowany, aby podnieść się po każdej porażce, gdyż te być muszą, podobnie jak zwycięstwa.
Jak zwykle nie ułatwił mi zadania.
– To nie jest pełna odpowiedź, bo gdzie jest to dobro, a gdzie zło?
– Nie zawsze jest tak, że wiem na pewno. Na przykład wiem, że dobrem jest obrona ojczyzny przed wrogiem. Lecz jeśli wróg nie jest jawny i nie napada zbrojnie, tylko niszczy kraj w inny sposób, jak mam rozpoznać i skąd mam to wiedzieć? Niekiedy po to, by czynić dobrze, potrzeba wiele wiedzy i mądrości.
– A zło? Co uważasz za zło?
– Jeśli na przykład skłamię, będę na ogół uważał, ściślej zaś będę odczuwał, że postąpiłem źle. Podobnie wtedy, gdy zataję informacje, które potrzebne są komuś w jego godziwym działaniu.
– Tak, ale ktoś w tym miejscu może mieć wiele wątpliwości, bo co jest godziwe, a co nie?
– Sądzę, że wystarczy jeden mocny punkt oparcia, silna wiara bądź w dobro istniejące w człowieku, bądź w Boga, aby resztę można już było podawać w wątpliwość, nie przestając jednocześnie wiedzieć i odczuwać, co jest dobrem, a co złem.
– Tomaszu, a co byś powiedział człowiekowi, który doskonale zna mocny punkt oparcia, a jednak wybiera zło?
– Głupcze! W rzeczywistości zrobiłeś to, czego nie chciałeś. Zjadłeś skórkę, a zostawiłeś pomarańczę. Zachowałeś papier, a wyrzuciłeś puzderko z pierścionkiem i diamentem.
Żegnam moich przyjaciół, gaszę światło, bo już wiem, co jutro odpowiem osiemnastoletniemu Michałowi na jego pytanie: czy wolność musi boleć?
– Wcale nie. Ból jednak oznajmia i lokalizuje chorobę, jest zatem bardzo ważny i pożyteczny w procesie leczenia.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – mawiała moja mądra babcia.
Krystyna Holly
Artykuł ukazał się w numerze 06-07/2009.