
Kiedy byłem dzieckiem, a w zasadzie to w tym stanie doczekałem nominalnie dorosłości, dzień 22 lipca był w Polsce świętem państwowym. Teoretycznie był więc dniem wolnym od pracy, ale z powodu mojego chłopskiego pochodzenia i realiów życia wsi, nie miało to dla mnie żadnego praktycznego znaczenia. 22 lipca najczęściej trwały żniwa i trzeba było to święto uczcić „czynem produkcyjnym” na gospodarstwie rodziców.
W rzeczywistości 22 lipca był dniem, w którym władze PRL czciły swój początek. W całym tamtym systemie, jak prawie wszystko, tak i ta rocznica oraz wszystko co na niej zbudowano, oparte było na kłamstwie.
22 lipca 1944 roku nie wydarzyło się bowiem nic szczególnego. Słynny „manifest”, który rzekomo wydrukowano i rozklejano na ulicach Chełma, a potem innych miast Lubelszczyzny, z których Armia Czerwona przepędziła Niemców, w rzeczywistości został zarówno napisany jak i wydrukowany kilka dni wcześniej w samej Moskwie. Przed upowszechnieniem dokument zdobył pełną akceptację Stalina, który ponoć twórczo uczestniczył też w procesie jego powstawania.
Manifest podpisany był przez ludzi, którzy albo wprost kojarzyli się z sowiecką agenturą jeszcze w czasach przedwojennych, jak np. Wanda Wasilewska, która implementowała system sowiecki w ramach szeroko rozumianego ruchu oświatowego w II RP, a potem świadomie sowietyzowała polską kulturę we Lwowie w latach 1939-1941, albo byli ludźmi, co do których istnienia niewielu Polaków zdawało sobie sprawę przed publikacją manifestu. Komuniści potrzebowali czegoś więcej niż tylko swojej wątpliwej reputacji, stąd np. kierownikiem resortu rolnictwa i reform rolnych uczyniono Witosa, tyle że brata lidera ludowców – Andrzeja, człowieka który znany był z tego że …był bratem. Niemniej dla kogoś, kto nie doczytał dokładnie, samo nazwisko mogło mieć znaczenie, szczególnie dlatego, że nowa władza, delegitymizując rząd na uchodźctwie i przydając sobie wyłączna cechę bycia legalną, potrzebowała też jakichś symboli, których zresztą potem szybko się pozbywano.
O tym kim byli członkowie samozwańczego Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego świadczy fakt, że w manifeście nazwisko „etatowego” socjalisty Edwarda Osóbki-Morawskiego „Osóbka” napisane jest przez „u”, co jest niewątpliwym dowodem na to, że w drukarni nie znano polskiej ortografii.
O skali manipulacji, jakie miały miejsce w trakcie operacji tworzenia polskich komunistycznych elit można pisać dużo. Faktem jest, że święto, które do tego mitu założycielskiego nawiązywało, ustało wraz z PRL. Dziś 22 lipca katolikom kojarzy się głównie z tego, ze wspominamy w tym dniu św. Marię Magdalenę, a niekatolikom, że jest środek lata. Niemniej warto pamiętać i o tamtych wydarzeniach, bo jak wiadomo w historii nic nie jest dane raz na zawsze.
/mdk