Brat Boga

2013/01/16

„Powinno się być dobrym jak chleb; powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny” – mówił św. Brat Albert Chmielowski.

Jego życie potwierdziło te słowa. Był dla wszystkich, a szczególnie najuboższych, dobrym jak chleb. W ludziach opuszczonych i najbiedniejszych dostrzegł Chrystusa. Postanowił poświęcić im całe życie, służąc w nich samemu Chrystusowi. Stanął wśród ubogich, jak brat wśród braci. „Brat Albert nie tylko służył ubogim, ale sam stał się jednym z nich, gdyż oni stali się dla niego żywą ikoną Chrystusa” – pisał w Liście do Zgromadzeń Albertyńskich Jan Paweł II. A przy innej okazji, mówiąc o Bracie Albercie, Papież – Polak dodał: „Jest w tej postaci coś, co głęboko odpowiadało trudnościom i niepokojom naszych czasów. Jest jakieś świadectwo dane Chrystusowi, Jego Ewangelii, dane człowiekowi, na które te właśnie czasy w szczególny sposób czekają”.

Od żołnierza do malarza

Początkowo jednak, jak to często bywa w przypadku świętych, niewiele wskazywało, że będzie kiedyś wyniesiony na ołtarze. Urodzonemu w 1845 r. koło Krakowa, Chmielowskiemu szybko zmarł ojciec, a niedługo potem matka. Jako osiemnastoletni student Szkoły Rolniczo – Leśnej w Puławach brał udział w powstaniu styczniowym. W przegranej bitwie pod Mełchowem został poważnie ranny, w konsekwencji czego musiano amputować mu nogę. Znalazł się w niewoli, potem się z niej wydostał. Uciekł do Paryża, gdzie dzięki pomocy finansowej uzyskanej od Komitetu Polsko – Francuskiego poddał się dalszemu leczeniu i otrzymał najlepszą w tamtym czasie protezę nogi.

Po amnestii w 1865 r. przyjechał do Warszawy, gdzie rozpoczął studia malarskie. Bo to właśnie malowanie stało się jego wielką pasją. Tworzył dzieła, w których coraz częściej pojawiała się tematyka religijna. Z czasem zyskał nawet miano „polskiego Fra Angelico”. Namalował m.in. słynny obraz „Ecce Homo” – Oto człowiek, przedstawiający Chrystusa ubiczowanego. To najwybitniejsze dzieło artystyczne Chmielowskiego jest przede wszystkim wyrazem jego zmagań o autentyczną, ewangeliczną miłość Boga i bliźniego. Obecnie ten niezwykły obraz znajduje się w ołtarzu głównym w Sanktuarium Ecce Homo Świętego Brata Alberta przy ul. Woronicza 10 w Krakowie.

Obraz „Ecce Homo” ukazuje przemianę jaka zaszła w życiu Chmielowskiego. Postanowił oddać swe życie na wyłączną służbę Bogu. Nie wiedział jednak dokładnie, jak to ma wyglądać. Początkowo wstąpił do jezuitów, ale jednak po pół roku opuścił nowicjat i wyjechał na Podole do swojego brata Stanisława. Tam związał się z tercjarstwem św. Franciszka z Asyżu i prowadził pracę apostolską wśród ludności wiejskiej. W 1884 r. wrócił do Krakowa, gdzie postanowił ostatecznie poświęcić swe życie bezdomnym i opuszczonym.

Brat Albert

Pragnął zostać zakonnikiem. W 1887 r. za zgodą kard. Dunajewskiego przywdział habit, a rok później złożył na jego ręce śluby, dając początek nowej rodzinie zakonnej. Wraz z habitem przyjął imię: Brat Albert. Założone przez siebie Zgromadzenia Braci Albertynów (1888 r.) i Sióstr Albertynek (1891 r.) oparł na pierwotnej regule św. Franciszka z Asyżu. Centrum jego działalności stanowiły ogrzewalnie miejskie dla bezdomnych, które przemieniał w przytuliska. Kwestował na utrzymanie ubogich, zakładał domy dla sierot, kalek i starców, pomagał bezrobotnym, wyszukując dla nich pracę. Czasem sprzedawał namalowane przez siebie obrazy. Jednak malował ich coraz mniej, ponieważ służba ubogim zajmowała mu większość czasu. – Trzeba każdemu dać jeść, bezdomnemu miejsce, a nagiemu odzież. Bez dachu i kawałka chleba może on już tylko kraść albo żebrać dla utrzymania życia – mawiał Brat Albert.

Nasz święty umiał połączyć pracowite życie Ojca Ubogich z modlitwą sięgającą szczytów kontemplacji. Tę zasadę łączenia apostolskiej działalności z modlitwą i ciągłym obcowaniem z Bogiem starał się wpajać członkom swoich zgromadzeń. Zewnętrznym tego znakiem były domki pustelnicze stanowiące całość z przytuliskami, ich duchowe zaplecze, miejsce, gdzie umęczeni fizyczną pracą bracia i siostry mogli odnowić duchowe, a także fizyczne siły. Pierwsze pustelnie powstały w Bruśnie i w Prusiu, a potem na Kalatówkach w Tatrach. Konieczność istnienia pustelni Brat Albert uzasadniał słowami: „Jeżeli domów pustelniczych zabraknie, to nie będzie można nawet przytulisk dla ubogich urządzać, bo zabraknie wytrwałości, poświęcenia i sił dla ich obsługi.”

Myśli Brata Alberta
„Zawsze się modlić. Nie prosić – to nic nie mieć.” „Im więcej kto opuszczony, z tym większą miłością służyć mu trzeba, bo samego Pana Jezusa zbolałego w osobie tego ubogiego ratujemy.” „Łaska nie może przebywać w sercu człowieka razem z nieczułością na nędzę bliźnich, z obojętnością na potrzeby Kościoła i na potrzeby publiczne.”

Brat Albert zmarł w 1916 r. w Krakowie w przytułku, który założył dla bezdomnych mężczyzn. Jan Paweł II beatyfikował go w 1983 r., a kanonizował w 1989 r. Zresztą dla Papieża – Polaka Brat Albert był zawsze wzorem do naśladowania. Często porównuje się ich życie. W końcu obaj w młodości fascynowali się sztuką, obaj ostatecznie wybrali służbę Bogu. Ale nie był to wybór łatwy. W książce „Dar i tajemnica” Jan Paweł II napisał, że postać Brata Alberta miała dla niego znaczenie decydujące. Dlaczego? „Ponieważ w okresie mojego własnego odchodzenia od sztuki, od literatury i od teatru, znalazłem w nim szczególne duchowe oparcie i wzór radykalnego wyboru drogi powołania” – podkreślał. Karol Wojtyła napisał też sztukę „Brat naszego Boga” – poświęconą właśnie powołaniu Brata Alberta.

Piotr Chmieliński

Artykuł ukazał się w numerze 1/2007

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej