Jakie oblicze ma nasza niepodległość? Czy w dziewięćdziesiątą rocznicę jej odzyskania zauważamy różnicę egzystencji w Polsce zniewolonej i Polsce wolnej? W erze globalizacji, coraz bardziej przypominającej unifikację warto pochylić się nad tym zjawiskiem – warto wywołać problematykę z chaosu codzienności agresywnych dysput politycznych w mediach, naszej pogoni za pracą i spłatą kredytów.
W jaki sposób młody Polak patrzy na sprawy swojej Ojczyzny – kraju członkowskiego wielkiej Unii Europejskiej? Bo to właśnie Europa wyłania się na czoło w dyskusjach przy kawie, Europa kusząca łatwiejszym zarobkiem, lżejsza o trudne brzemię komunizmu. Europa, do której przyznamy się bez wstydu, a nie Polska ze swoją mizerną gospodarką, sypiącymi się blokowiskami czy poglądami, nazywanymi lekceważąco „wiochą”.
Czy już istotnie boimy się żyć jako Polacy – naród świadomy i dumny ze swojej tradycji? Czy koniecznie musimy „błyszczeć” brytyjskim akcentem, imieniny świętować w pizzerii, dni wolne od pracy nazywać weekendem, zakupy robić podczas „sale”, a nawet uczucia w tekstach piosenek wyrażać w obcej mowie?
Te wszystkie refleksje nasunęły mi się mimowolnie, zanim zaczęłam pytać: Czym dla ciebie jest niepodległość?
Mariusz, 21 lat, student stosunków międzynarodowych: „Myślę raczej o niepodległości Unii Europejskiej, gdyż dzięki ochronie UE i ONZ nie grozi nam okupacja. Jeśli ceną za to byłaby kasacja Polski jako niepodległego państwa, to zgadzam się, pod warunkiem że Polska też miałaby własny głos. Jestem liberałem, więc jestem za globalizacją. Dla mnie integracja gospodarcza, prawna, terytorialna to dobry pomysł – tak, jak stany w USA. Moi dziadkowie i rodzice rzadko mówili o niepodległości, ale gdy o tym wspominali, było to dla nich ważne. O ile ojciec wypowiadał się patriotycznie, to dziadek ocierał się o nacjonalizm. Korzenie, tradycja, historia są ważne, lecz nie może to stopować postępu”.
Jaką miłość do Ojczyzny przekażemy pokoleniu, które dopiero nadchodzi.
fot: Artur Stelmasiak
Wewnętrzna emigracja Olga, 0 lat, magister filozofii: „O niepodległości kraju myślę bardzo często, temat jest dla mnie żywy od wczesnego dzieciństwa. Właśnie wtedy dziadkowie i rodzice opowiadali mi o powstaniach, walce o niepodległość, wydarzeniach II wojny światowej. Częstym bohaterem tych opowieści byli: Piłsudski, Kościuszko – postacie, które stały mi się tak samo bliskie jak Kubuś Puchatek. Zawsze miałam żywy kontakt z tą tematyką, przy czym w moim domu sytuację ówczesną przedstawiano też jako rodzaj okupacji. Wiedziałam, że niepodległość nasza jest jedynie quasi-niepodległością – „bo zabrali orłowi koronę”. Moje pierwsze świadome przemyślenia na ten temat: skoro kiedyś napisu „Polska” na mapie nie było, to ten napis może znowu zniknąć, czyli niepodległość jest rzeczą, którą można utracić, a nie jest dana narodom automatycznie. Trzeba ją zatem szanować. Naród jest za swoją niepodległość odpowiedzialny. Czym dla mnie jest niepodległość? Jest prawem narodu do samostanowienia, do decydowania o swoim losie. W odniesieniu do całego narodu stanowi odpowiednik wolności jednostki. Oznacza na przykład, że to dany naród określa prawa, jakimi się rządzi, a nie inne kraje czy narody. Oczywiste jest zatem, że przynależność do UE w nowym kształcie, jaki przybierze ona po ratyfikowaniu traktatu lizbońskiego, przekreśla tak rozumianą niepodległość. Nad prawami naszego kraju będą prawa nadrzędne, którym nasz kraj będzie musiał się podporządkować. Będzie wtedy można mówić o niepodległości UE. Symbole naszego kraju i jego świetności: orzeł, flaga, zabytki, arcydzieła literackie są mi bliskie i drogie. Mam bolesną świadomość, że dla młodszego pokolenia te symbole stają się puste. Coś niedobrego dzieje się z naszą niepodległością, skoro naród nie ceni jej symboli i w pewnym sensie traktuje je jako coś zewnętrznego, fasadowego. Naród zapomina o swojej tożsamości, a stąd blisko do jej utraty. Społeczeństwo świadome swojej tożsamości, samorządne, nie jest bierne”.
Pamiętam z literatury powracający motyw ucznia, studenta, który pracuje, aby zostać dobrym lekarzem, inżynierem, prawnikiem. Po co? Aby przysłużyć się Polsce, aby wspólnie ją budować i dać jej to, co najlepsze. Kto dziś z takim założeniem studiuje? Już nie ma powszechnej świadomości, że każdy z nas jest odpowiedzialny za niepodległość. Jeśli stracimy Polskę, czeka nas wewnętrzna emigracja. I mam wrażenie, że dzieje się to teraz. Może już jesteśmy emigrantami?
To tylko historia
Moja babcia, żołnierz AK zawsze wpajała mi, że niepodległość własnego kraju jest nadrzędną wartością. A przynajmniej powinna być. I że należy o nią walczyć oraz ją pielęgnować. Te słowa wydawały się jeszcze mocniejsze w dusznych latach schyłkowego komunizmu, na które przypadło moje dzieciństwo. Może właśnie dlatego osobom żyjącym już trzy dekady w Polsce, łatwiej zrozumieć cenę wolności i łatwiej bać się jej ponownej utraty, choćby tej symbolicznej.
A jak naszą niepodległość widzą młodsi? Czy zauważają ją w ogóle?
Marta, 2 lata, absolwentka historii, obecnie pracuje w przedszkolu: „Brak niepodległości prawdopodobnie nie wywarłby wpływu na moje życie. Nie myślałam o tym zbyt wiele. Moi rodzicie i dziadkowie rozmawiali ze mną dużo o miłości do ojczyzny, a mało o niepodległości. Wtedy to było dla mnie ważne, ale straciło na wartości w liceum. Człowiek płynął z prądem i zajmował się już bardziej przyziemnymi sprawami. Uważam, że każdy jest przyzwyczajony do swojej kultury i języka. Cieszę się z otwartych granic, ale kraje nie powinny znikać zupełnie, bo ludzie by się nie odnaleźli i to utrudniłoby nam życie”.
Ola, 7 lat, uczennica liceum w Białymstoku, w wolnych chwilach pozuje do zdjęć, sama chce zostać sławnym fotografem mody: „Niepodległość Polski nie ma dla mnie znaczenia, ponieważ jest to coś, o co walczono, gdy mnie nie było na świecie, nie jest mi to bliskie. Myślę, że dla moich dziadków niepodległość ma znaczenie, dla rodziców już mniej. Nigdy nie rozmawiali ze mną o niepodległości czy też o miłości do ojczyzny. Gdyby niepodległość teraz była zagrożona, na przykład inny kraj chciałby wcielić te ziemie i napis Polska zniknąłby z mapy, robiłabym wszystko, co by mi kazali, żeby Polska wróciła na swoje miejsce. Ale gdybym miała wybierać między wygodnym życiem w strukturze innego kraju lub walką o niepodległość, chyba wybrałabym ucieczkę”.
Mateusz, 7 lat, uczeń liceum w Koszalinie: „W ogóle nie myślę o niepodległości. W dzisiejszych czasach jest to tylko historia. W sumie gdyby nie dzień wolny od szkoły w tym czasie, to myślę, że nie zwracałbym w ogóle na to uwagi. Dziadkowie i rodzice nie rozmawiali ze mną na ten temat, bo nigdy ich nie pytałem. Nie interesowała mnie historia Polski. Nigdy też nie rozmawiałem o tym z kolegami i koleżankami. Żyję w XXI wieku i Polska istnieje. Nie przyjmuję do siebie, że mogłoby teraz coś tu się dziać”.
Niepodległość w globalnej wiosce
Magda, 8 lat, psycholog: „W czasach PRL 11 listopada był wyprany z treści. Nie wiadomo było właściwie, o czym mowa. Prywatnie mniej się o tym mówiło – w każdym razie w moim otoczeniu – o historii, a bardziej o sprawach bieżących i wyzwoleniu od Wielkiego Brata. Więc nie mam jakoś licznych skojarzeń i odniesień do tego hasła; a obecnie kojarzy mi się ta niepodległość – aż przykro mówić – raczej z niepokojem, jakie to hece będą się odbywać pod tym szyldem. Bardziej wiąże mi się z nacjonalizmem, fanfaronadą i pobrzękiwaniem szabelką.
A jaka jest ta nasza ťwolność po polskuŤ? Myślę, że takiej niepodległości, jaka była możliwa jeszcze na początku wieku, już po prostu nie ma. Niepodległość po polsku to farsa, tyle że na własne życzenie. To, że staliśmy się śmietnikiem Europy, że nas lekceważą. To jest tylko nasza ťzasługaŤ. Że przegwizdujemy tę niepodległość koncertowo”.
Kuba, 2 lat, student dziennikarstwa, specjalista od PR, pracuje też jako model:
„Niepodległość? Oczywiście, że ma dla mnie znaczenie, mimo że jestem kosmopolitą. W domu bardzo dużo słyszałem na ten temat. Niezależność kraju jest ważna – to znaczy, aby nie być pod wpływem innych jednostek politycznych. Ale tradycyjne rozumienie niepodległości się rozmywa, bo stajemy się globalną wioską. Niepodległość w dzisiejszych czasach to raczej szacunek do historii i dbanie o polską kulturę. Czasem sam z siebie myślę o niepodległości Polski, patrząc na nasze stosunki z Rosją. Czuję wtedy niepokój o los kraju. Gdybym musiał bronić Polski – robiłbym to”.
Dziś sprawy historii na ogół zostawiamy historykom. Zaglądanie w przeszłość coraz częściej kojarzy się z podgryzaniem politycznych rywali. Na co dzień kształtuje nas drapieżna teraźniejszość i jej problemy. Może nie mamy czasu, a może potrzeby, aby szukać naszej tradycji i tożsamości w rozpamiętywaniu bohaterskich zrywów niepodległościowych. Taka świadomość nie jest niestety dziedziczona. Bardzo wiele, jak widać w powyższych wypowiedziach – a przecież nie wszystkie udało mi się zamieścić – zależy od tego, co przekazano nam w rodzinnych domach. A może to dobrze, iż czeka nas praca samodzielna, indywidualne dojrzewanie do zrozumienia historii swojej ojczyzny i pielęgnacja kulturowych odmienności? Tylko kto dziś chce się trudzić, aby zgłębić taki rodzaj wiedzy, którego nie da się przeliczyć na pieniądze? Kto zadba o to, aby różnorodności znowu nie zamienić na jednorodność?
Katarzyna Kasjanowicz
Artykuł ukazał się w numerze 11/2008.