Pod znakiem Prometeusza

2013/01/19

25 stycznia 1831 r. na ulice ogarniętej powstańczym entuzjazmem Warszawy wyszła manifestacja. Upamiętniono w niej zamordowanych w 1826 r. przez władze carskie pięciu przywódców rosyjskiego ruchu dekabrystów. Uczestnicy pochodu nieśli ze sobą tylko dwa białe sztandary, na których wokół dużego, czerwonego krzyża, widniało zapisane czarnymi literami „W Imię Boga za naszą i waszą wolność”. Jeden sztandar zawierał wspomnianą dewizę w języku polskim, drugi – po rosyjsku. Być może to wydarzenie było symbolicznym początkiem ruchu prometejskiego.

Wśród badaczy istnieją spory o wyznaczenie granicznych dat istnienia tego niezwykle oryginalnego zjawiska, będącego przedmiotem zainteresowania historyków, politologów, filozofów i kulturoznawców. Część polskich historyków, nie odrzucając stanowiska o wyraźnych, XIX-wiecznych i romantycznych korzeniach idei prometeizmu, zawęża ów nurt jedynie do istotnego elementu polskiej polityki zagranicznej, żywotnego od momentu uzyskania niepodległości w 1918 r. do mniej więcej końca lat 30. ub. wieku.

Romantyczne inspiracje

„Bo kto siedzi w Ojczyźnie i cierpi niewolę, aby zachował życie, ten straci Ojczyznę i życie; a kto opuści Ojczyznę, aby bronił Wolność z narażeniem życia swego, ten obroni Ojczyznę i będzie żyć wiecznie” – pisał Adam Mickiewicz w rok po klęsce Powstania Listopadowego. Istotnym punktem odniesienia dla postawy romantycznej był mit o Prometeuszu. Syn tytana Japetona wykradł bogom ogień i w kawałku z zewnątrz wilgotnego, lecz w środku suchego drzewa, przemycił go na Ziemię i podarował człowiekowi. Nauczył go jednocześnie praktycznego wykorzystania niezwykłego prezentu – przygotowania pożywienia, przetapiania metali i twórczego ujarzmiania wielkich sił przyrody. W okrutnej zemście za bunt przeciwko bogom, Zeus przykuł Prometeusza do jednej ze skał na Kaukazie i oddał we władanie sępów, które każdego ranka miały atakować ciało zbuntowanego tytana.

Postawą prometejską widoczną we wczesnych dziełach Mickiewicza, Słowackiego, eposach Byrona czy powieściach Scotta zainspirowana była z pewnością grupa spiskowców, która w chłodny wieczór z 29 na 30 listopada 1830 r. wyruszyła na Belweder. Ilustrujące Noc Listopadową płótna Wojciecha Kossaka pokazują podoficerów ze Szkoły Podchorążych Piechoty wraz z kilkoma literatami najmłodszego pokolenia: m. in. Ludwikiem Nabielakiem i Sewerynem Goszczyńskim, ubranych zgodnie z ówcześnie panującym romantycznym stylem w czarne płaszcze i kapelusze. W półmroku późnojesiennego Parku Łazienkowskiego rozświetlanym tylko czerwonymi blaskami eksplozji armatnich, młodzi romantycy wydają się prowadzić pierwszy oddział powstańców do nierównej i wręcz szalonej walki z rosyjskimi kirasjerami.

Romantyzm wszczepiał w pooświeceniowy świat cynicznych, imperialnych interesów rozgrywanych przez absolutystyczne mocarstwa postawy być może sprzeczne z racjonalną logiką polityki, ale dające siłę i nadzieję najsłabszym, których silni brutalnie chcieli pozbawić głosu.

Za waszą wolność i naszą

Tak jak wybuch Powstania Listopadowego z pewnością przyśpieszyło rewolucyjne wrzenie, które latem 1830 r. ogarnęło Belgię oraz zwycięstwo opiewanej przez Byrona prawie dziesięcioletniej walki Greków o swoja niepodległość, tak też wydarzenia w Królestwie Polskim z przełomu 1830 i 1831 r. stały się zaczątkiem wielkiej sympatii międzynarodowej dla bohaterstwa młodych Polaków.

Środowisko „Hotelu Lambert” księcia Adama Jerzego Czartoryskiego rozwinęło szeroką działalność swoich emisariuszy wśród narodów Kaukazu (w szczególności Gruzinów), Węgrów, Słowian Zachodnich (Czechów i Słowaków) oraz Słowian Południowych na Bałkanach, zarówno tych znajdujących się pod panowaniem Austrii (Chorwaci), jak i pod okupacją turecką (Serbowie i Bułgarzy).

W gorącym 1848 roku, Adam Mickiewicz zakłada w Rzymie Legion Polski, którego ambicją była walka o wyzwolenie Słowian Południowych, Węgrów i w końcu ludów Kaukazu. W „Składzie zasad” – swoistej konstytucji tej formacji, Wieszcz zapisał: „Polska w osobie wolnej i niepodległej staje i Sławiańszczyźnie dłoń podaje”.

Oddziały Legionu pod dowództwem płk Aleksandra Fijałkowskiego wsławiły się obroną przed nacierającymi wojskami habsburskimi ogarniętej rewolucją włoskiej stolicy.

Najbardziej jednak znanymi dokonaniami XIX-wiecznym prometejczyków pozostaje szlak bojowy jednego z dowódców Powstania Listopadowego generała Józefa Bema w latach 1848-50. Jego oddziały broniły najpierw ogarniętego rewolucyjną falą Wiednia, później walczyły o niepodległość Węgier (nasi madziarscy bratankowie nazwali nawet generała „ojczulkiem Bemem”). W 1849 roku, wraz z grupą ponad 6 tys. swoich żołnierzy wstąpił do armii tureckiej, by kontynuować walkę z Rosją. Po zawarciu ugody przez Moskwę i Stambuł, gen. „Murad Pasza” (jak oficjalnie nazywano Bema w Turcji) stał się jednak dla sułtana niewygodnym balastem i został internowany w należącym dzisiaj do Syrii mieście Aleppo, gdzie wkrótce zmarł na malarię. Wydawało się, że zimna kalkulacja polityczna pogrzebała raz na zawsze prometejski projekt.

Już jednak w kilka lat później, podczas wojny krymskiej w 1855 r., pod auspicjami księcia Czartoryskiego powstała Dywizja Kozaków Sułtańskich, dowodzona przez gen. Władysława Zamoyskiego i Feliksa Brańskiego (Szachina Paszę), składająca się z 2 tys. żołnierzy polskich oraz Kozaków dońskich i ochotników z Gruzji i Azerbejdżanu. Dywizja walczyła razem z armią brytyjską o opanowanie Półwyspu Krymskiego. Do dzisiaj znaczący wydaje się sztandar formacji, na której sąsiadują ze sobą biały półksiężyc i polski biały orzeł. Jednym z wybitniejszych dowodców jednostki był Michał Czajkowski (Sadyk Pasza), wielki orędownik wolności narodów Europy Południowo- Wschodniej.

Ostatnie impulsy XIX-wiecznego prometeizmu widoczne były w Powstaniu Styczniowym. Wówczas z kolei, to Polsce spłacono dług jej zaangażowania na rzecz wyzwolenia ujarzmionych narodów – w walce z oddziałami carskimi licznie wzięli udział tzw. garibaldczycy włoscy pod dowództwem gen. Francesco Nullo i syna Giuseppe Garibaldiego – Domenico Menottiego, oddziały francuskich „żuawów śmierci” Francois Rochebrune` a oraz ochotnicy amerykańscy, rosyjscy i serbscy.

Renesans idei

Nowego ducha w zapomnianą przez pokolenie Wokulskich ideę tchnął dopiero początek XX wieku. Paradoksalnie jednak, w jej awangardzie pojawili się nie tylko Polacy, lecz również przedstawiciele innych środkowoeuropejskich narodów podbitych.


Płk Tadeusz Schaetzel – twórca ideologii polskiego ruchu prometejskiego
| Fot. Archiwum

W 1912 r. w Paryżu litewski pisarz Juozas Gabrys-Paršaitis rozpoczął wydawanie francuskojęzycznego periodyku „Les Annales de Nationalites” („Roczniki narodów”), stanowiącego platformę wymiany myśli środowisk dążących do niepodległości narodów wchodzących w skład Imperium Rosyjskiego. Litwin zorganizował również wielonarodową organizację pod nazwą Unia Narodów Uciśnionych. W 1916 roku w szwajcarskiej Lozannie odbył się jej pierwszy kongres, na który przybyli przedstawiciele Polski, Ukrainy, Białorusi, Łotwy, Estonii, Gruzji, Azerbejdżanu, Armenii oraz ludów znajdujących się pod panowaniem Austro – Węgier. Najważniejszym dokonaniem lozańskiego zjazdu była „Deklaracja Praw Narodów”, wzywająca do budowy suwerennych i niezawisłych państw w czworokącie Bałtyku, Adriatyku, Morza Czarnego i Kaspijskiego.

Lata 1917-1920 to czas upadku imperiów trzymających przez wieku w garści większą część Europy. Powstają niepodległa Polska, Czechosłowacja, Finlandia, Litwa, Łotwa i Estonia, a w formie Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców pierwsze w historii wspólne państwo Słowian Południowych. Niepodległa Ukraina przetrwała jednak tylko 3 lata, do 1920 r.. Przez rok z olbrzymimi trudnościami funkcjonowała także Białoruska Republika Ludowa. Gruzini, Azerowie i Ormianie utworzyli efemeryczną Zakaukaską Demokratyczną Republikę Federacyjną, która jednak po kilku miesiącach rozpadła się na trzy samodzielnie państwa. Niepodległy byt Azerbejdżanu i Armenii dość szybko, bo w już w 1920 r. zakończyła Armia Czerwona. Demokratyczna i niepodległa Gruzja, rządzona przez socjaldemokratyczny, lecz nie komunistyczny rząd mienszewików pod kierownictwem Noi Żordanii wytrwała stosunkowo dłużej, ale i jej radzieckie bagnety brutalnie przerwały marzenia o niepodległości w 1921 r.

We wspomnianym okresie, próby wywalczenia niepodległości podejmowali także, choć z tragicznymi skutkami Tatarzy krymscy i kazańscy, Kozacy dońscy i kubańscy oraz mieszkańcy Turkiestanu. Wbrew oportunizmowi znacznej części demokratycznego świata zachodniego, w samym środku Europy znalazł się jednak ktoś, kto przez niemal całe dwudziestolecie międzywojennego pamiętał o tych, o których chciano, by zapomniano na zawsze.

Racja Polski na Wschodzie

„Polska nie może być naprawdę niepodległa między dwoma kolosami. Dopóki liczne narody pozostaną w jarzmie rosyjskim, dopóki nie możemy patrzeć w przyszłość ze spokojem” – powiedział pod koniec 1920 r. Józef Piłsudski. Ojciec Polski niepodległej należał do zdecydowanych promotorów idei prometejskich, które na gruncie konkretnej praktyki politycznej łączył z koncepcją federacji Rzeczpospolitej z wolnymi państwami powstałymi na gruzach carskiego imperium. W zmienionej sytuacji geopolitycznej po utworzeniu ZSRR, federacja taka pełniłaby również funkcję swoistego wału ochronnego dla świata cywilizacji zachodniej.

Teoretyczne podwaliny pod nowoczesny ruch prometejski stworzył płk WP Tadeusz Schaetzel w swojej pracy „Racja stanu Polski na Wschodzie”. Równolegle z Schaetzlem, terminu „prometeizm” użył w swojej pracy przebywający na emigracji w Polsce gruziński polityk socjaldemokratyczny Noe Ramiszwili, pierwszy premier niepodległego państwa gruzińskiego istniejącego w latach 1918-21.

W latach 20. ub. wieku idee Prometeusza wspierali swoim piórem i działaniami tacy politycy jak Tadeusz Hołówko, Walery Sławek, Tytus Filipowicz czy Henryk Józewski. Działania prometejskie wspierał polski MSZ oraz specjalnie przeznaczone do tego komórki wywiadowczo-analityczne w II Oddziale Sztabu Głównego WP.

„ Pokolenie Polaków wychowane w kulcie tradycji romantyzmu i znające sens niewoli politycznej nie mogło pozostawać obojętne wobec innych narodów i czuło się zobowiązane głośno i śmiało stawać w ich obronie, rozwijać propagandę na rzecz ich niepodległości” – wyjaśnił w połowie lat dwudziestych piśmie „Robotnik” Tadeusz Hołówko.

Między Warszawą a Paryżem

W 1926 r. w stolicy Francji powołano do życia organizację „La Promethee”, skupiającą nierosyjskich emigrantów politycznych z obszaru dawnego Imperium. Prym wiedli w niej Gruzini i przedstawiciele narodów kaukaskich, ale obecni w niej byli także Kozacy, Ukraińcy i Tatarzy. Środowisko wydawało regularnie miesięcznik, kierowany przez gruzińskiego publicystę Grigola Gwazawę, a po jego śmierci przez Ukraińca Ołeksandra Szuchyna. W artykule programowym, autorzy pisma określili system panujący w ZSRR jako „nową formę rosyjskiego imperializmu” i przestrzegano, że w przyszłości Ukraina i Kaukaz mogą stanowić punkty wypadowe dla władz komunistycznych w ekspansji na Europę oraz Azję i Bliski Wschód.

Dwa lata później, w Warszawie powstał pierwszy Klub Ligi Prometeusza, tworzony przez zwolenników wsparcia niepodległości narodów ciemiężonych przez „czerwony carat”. Jego siedziba mieściła się w warszawskich Alejach Jerozolimskich. Działacze klubu organizowali m. in. akcje protestacyjne przeciwko uznaniu władz radzieckich na arenie międzynarodowej, wysyłali memoranda do Ligi Narodów oraz rządów państw zachodnich. Wkrótce potem, sieć podobnych klubów powstała w całej Polsce, ale także w Turcji, Chinach, Iranie i Finlandii. Kluby Ligi Prometeusza stanowiły również bazę dla zacieśniania wzajemnych kontaktów pomiędzy emigracją z krajów wcielonych do ZSRR.

Do jeszcze większej aktywizacji polskiego ruchu prometejskiego doszło po przewrocie majowym. Szczególną rolę zaczął odgrywać Wydział Wschodni Ministerstwa Spraw Zagranicznych, który finansował szereg wydawnictw i materiałów propagandowych – np. czasopisma w językach kaukaskich, przerzucane do Gruzji lub Azerbejdżanu przy wydatnej pomocy władz Turcji. Swoistym źródłem wiedzy o pozbawionych przez Moskwę swojej suwerenności narodów była Agencja Telegraficzna „Express” zbierająca informację o sytuacji na Wschodzie oraz działaniach tamtejszych środowisk emigracyjnych.

W 1930 r. na mocy decyzji Rządu RP powołano do życia Ukraiński Instytut Naukowy, a w dwa lata później w Warszawie odbyła się duża, międzynarodowa konferencja krajów kaukaskich, w wyniku której podpisano później Pakt Konfederacji Kaukaskiej, zakładający przyszłą federację Gruzji, Azerbejdżanu i Armenii. W latach 30. utworzono również szereg ośrodków naukowych i placówek naukowo-badawczych, mających za zadanie spopularyzować tematykę prometejską wśród polskich elit.

Prometeizm nie umiera

Pomimo serii poważnych ciosów, m. in. zabójstwa Tadeusza Hołówki przez ukraińskich nacjonalistów w 1931 r., skrytobójczego mordu na gruzińskim przywódcy ruchu Noi Ramiszwilim, zabitym rok wcześniej w Paryżu czy też pogłębienia kryzysu gospodarczego i dojścia do władzy niemieckich hitlerowców, impet polskiego prometeizmu politycznego nie został wyhamowany aż do samej śmierci Piłsudskiego. W Polsce prężnie działał ośrodek emigracji gruzińskiej, a oficerowie z Kaukazu robili błyskotliwe kariery w polskiej armii.

W drugiej połowie lat 30. w związku z zaostrzeniem sytuacji międzynarodowej, część polskich elit politycznych i wojskowych straciła zainteresowanie sojuszem z podbitymi i często dalekimi narodami. Skorzystali na tym nacjonaliści ukraińscy, organizując w Europie z poparciem Niemiec szeroką akcję propagandową na rzecz „wyzwolenia narodów Europy Wschodniej i Kaukazu i regionu Morza Kaspijskiego”, nawiązując m. in. kontakty z irredentystami chorwackimi (tzw. ruchem ustaszów), rzecznikami niepodległości Słowacji oraz grupami, które następnie opowiedziały się za współpracą z nazistowskimi Niemcami. W listopadzie 1939 r., już po klęsce wrześniowej, Rząd RP na uchodźstwie w swoich wytycznych zapisał: „Jednocześnie walczy Polska wraz ze sprzymierzonymi o taką budowę Europy Środkowowschodniej, która przywróciłaby wolność Austrii i Czechosłowacji oraz dała oparcie krajom bałtyckim, a zarazem wytworzyła między Bałtykiem, a Morzem Czarnym i Adriatykiem zwarty i zgodny we współdziałaniu wał państw”.

Ponownie idee prometejskie odżyły podczas jałtańskiego podziału Europy. Na emigracji, a także w latach 80. w kraju powstawały liczne inicjatywy na rzecz współdziałania zniewolonych krajów zza żelaznej kurtyny. Pomimo faktu, że nie odegrały one znaczącej roli politycznej i najczęściej stanowiły zwykły ruch protestu sumienia, to poprzez odwołanie do dawnych, romantycznych korzeni wniosły w świat mechanicznej „realpolitik” ożywczego ducha niezgody na łamanie podstawowych praw mniejszych narodów przez wielkich tego świata.

„Nasz naród jest powołany opowiadać ludom Ewangelię narodowości, moralności i religii, wzgardy dla budżetów: jedynej zasady dzisiejszej polityki” – pisał Mickiewicz podczas Wiosny Ludów. W tej opowieści, to właśnie prometeizm odegrał wiodącą rolę.

Łukasz Kobeszko

Artykuł ukazał się w numerze 11/2009.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej