Utworzone po powstaniu styczniowym Muzeum Polskie w Rapperswilu było ostoją polskości, gdy Polska nie istniała na mapie. Było miejscem pielgrzymek polskiej emigracji, która z różnych stron świata przybywała tu zobaczyć lub ofiarować pamiątki związane z Ojczyzną.
„Nasze muzeum” pisał o nim z dumą Stefan Żeromski, przebywając do Rapperswilu po raz pierwszy w 1898 r. Jak długo jeszcze będzie „nasze” w tym XIII-wiecznym zamku?
Zagrożenie, że nie przetrwa w dotychczasowej siedzibie, wciąż jest realne, mimo że niebezpieczeństwo eksmisji chwilowo minęło. Polskie władze nie szczędzą starań i pieniędzy, by nadal funkcjonowało w tym obiekcie ze względu na historię polskiego wychodźstwa. Jednak w zdecentralizowanej strukturze składającej się z kantonów Szwajcarii nie decyduje się o takich sprawach na szczeblu państwowym, lecz lokalnym. A słynąca z atrakcji turystycznych gmina jest niezbyt przychylna temu, by funkcjonujące tu od 1870 r. polskie muzeum nadal mieściło się na jednym z pięter górującego nad miasteczkiem XIII-wiecznego zamku.
Położona nad Jeziorem Zuryskim miejscowość ma bajkową scenerię, łagodny klimat i opinię „miasta róż” nie tylko w turystycznych folderach. Bawiący w Rapperswilu w 1895 r. Bolesław Prus pisał w liście do żony: „Wszystko tu kąpie się w różach”. Do dziś niemal wszystkie gatunki i kolory kwiatów ozdabiają przestrzeń publiczną, ale dumą miasta są trzy różane ogrody.
„Zamek się marnuje”
Nie wszystkim mieszkańcom się podoba, że położony na wysokiej skale nad miastem XIII-wieczny zamek został od 147 lat – nie oszukujmy się – zdominowany przez muzeum polskich pamiątek i historii, choć zajmuje tylko jedno piętro. W czasach, gdy zabytkowe budynki zmienia się w dyskoteki, restauracje i hotele, chodzi o bardziej intratne interesy, niż dzierżawa kawałka atrakcyjnego zamku polskiej placówce. Muzeum znajduje się w miejscu, z którego podziwiać można piękną panoramę Jeziora Zuryskiego. Nie jest tajemnicą, że o pomieszczenia zajęte przez muzeum zabiega biznesmen, którego zamiarem jest urządzenie w tym miejscu restauracji.
Turystyka napędza dochody Szwajcarów. Lokalni przedsiębiorcy i wydawana przez nich gazeta argumentują, że nie są przeciwni polskiemu muzeum, ale nie w zamku, bo polskie muzeum dziś przyciąga garstkę. – W Rapperswilu rocznie nocuje zaledwie trzystu Polaków, a zamek powinien służyć całej społeczności i na siebie zarabiać. Części mieszkańców chodzi też o to, aby wystawy na zamku pokazywały ich miasto i całą jego historię, która zaczęła się w XIII, a nie w XIX wieku. – Poza tym zamek jest za mały, by pomieścić polskie muzeum i nasze własne wystawy – przekonują.
Wyniki lokalnego referendum z 2013 r. okazały się niekorzystne dla dalszego funkcjonowania muzeum w jego obecnym kształcie. Z ówczesnych informacji przekazanych przez Ambasadę RP w Bernie wynikało, że władze Konfederacji stały na stanowisku, że – owszem – należy utrzymać działalność muzeum, jednakże w nowej formule. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego uspokaja, że nadal obowiązuje umowa wynajmu, w której stronami są Gmina Rapperswil-Jona oraz Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Polskiego w Rapperswilu. Nie ma strachu.
Mekka polskości
Wciąż trwają zabiegi dyplomatyczne, by nie doszło do przeniesienia siedziby z zamku. Władze polskie mają świadomość, że jest to dla nas miejsce ważne dla zachowania polskiej kultury, historii i tożsamości. Po klęsce powstania styczniowego zaczęło tu bić serce polskiego wychodźstwa. II wojna światowa dopisała dalszy ciąg. W muzeum ulokowane są też eksponaty upamiętniające 13 000 internowanych w Szwajcarii żołnierzy 2. Dywizji Strzelców Pieszych.
A zaczęło się w 1870 r., kiedy to polski działacz emigracyjny, hrabia Władysław Broel-Plater, założył Muzeum Narodowe Polskie w Rapperswilu, wynajmując od gminy część pomieszczeń zamkowych na 99 lat. Siedziba muzeum i stale powiększająca się dzięki darom z całego świata kolekcja stały się centrum polskiej diaspory, koordynującym również szereg działań zmierzających do odzyskania przez Polskę niepodległości.
Wraz z muzeum wzniesiono symbolizującą wolność słynną Kolumnę Barską, na której siedzący orzeł ma dziób skierowany w stronę Polski (na północny wschód). Powstała największa wówczas polska biblioteka na obczyźnie i była ona dla naszej emigracji kawałkiem wolnej Polski. W jej archiwach pracowali: Stefan Żeromski, Bolesław Prus, Maria Konopnicka.
Dla Polaków jest to z pewnością szczególne miejsce na szwajcarskiej ziemi. Gromadzi eksponaty związane z polskimi dziejami, także z Polakami zamieszkałymi w Szwajcarii, znanymi z kart historii, jak choćby Tadeusz Kościuszko, Henryk Sienkiewicz, Ignacy Paderewski, czy Maria Curie-Skłodowska. Zbiory skupiają cenne polskie obrazy, starodruki, rękopisy, mapy i archiwa polskich pisarzy emigracyjnych, m.in. Józefa Mackiewicza i Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, bogatą kolekcję polskiej sztuki ludowej i pamiątki po wielkich rodakach.
Część osobistego archiwum i cennych pamiątek ofiarował temu muzeum także Jan Nowak-Jeziorański, słynny „Kurier z Warszawy”.
Trwają, by pamiętano
Powie ktoś, że te zbiory, to żadne rewelacje. Obrazy Józefa Chełmońskiego, Józefa Brandta, Teodora Axentowicza, Jacka Malczewskiego, medale, stare mapy, rzeźby, militaria można pomieścić w polskich muzeach, które przyjmą te eksponaty z pocałowaniem ręki. Chodzi jednak o to, by pozostał w tym właśnie miejscu polski ślad.
Warto też przypomnieć tragiczne losy najbardziej cennej części rapperswilskiego archiwum, które po odzyskaniu przez Polskę niepodległości – zgodnie z życzeniem fundatorów – wróciły do kraju. W 1927 r. przyjechały pociągiem w 16 wagonach. Miały wzbogacić powstającą w Warszawie Bibliotekę Narodową, której za siedzibę wyznaczono Bibliotekę Krasińskich przy ul. Okólnik.
Niestety, po Powstaniu Warszawskim, kiedy Niemcy wysadzali dom po domu, najbardziej wartościowe zbiory rapperswilskie zostały niemal w całości spalone. Niewielka liczba obiektów zachowała się w Muzeum Narodowym w Warszawie, Muzeum Wojska Polskiego, Muzeum Literatury oraz na warszawskim Zamku Królewskim. Archiwum Wielkiej Emigracji i najcenniejsze cymelia poszły z dymem.
Jednak tuż przed wysłaniem zbiorów do Polski, w 1936 r. w Muzeum w Rapperswilu otwarta została ekspozycja drugiego Muzeum Polskiego, prezentująca osiągnięcia kulturalne i gospodarcze odradzającej się Rzeczypospolitej. Wciąż chodziło o upamiętnienie w Rapperswilu polskiej obecności. Do zamknięcia placówki, funkcjonującej jako Muzeum Polski Współczesnej, doszło w roku 1952, na skutek działań władz PRL. Wówczas zbiory przewieziono do kraju.
W odpowiedzi na likwidację muzeum, w styczniu 1954 r. utworzono polsko-szwajcarskie Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Polskiego w Rapperswilu. Jego twórcami byli Szwajcarzy oraz polscy emigranci, którzy nie akceptowali władzy komunistycznej w Polsce. Dzięki ich staraniom w 1975 r. zostało otwarte na zamku obecnie działające, trzecie już Muzeum Polskie w Rapperswilu.
W latach 2006–2013 z funduszy Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego dofinansowano prace inwentaryzacyjne i katalogowe zbiorów artystycznych i spuścizn archiwalnych, opracowania naukowe zasobów (publikacja katalogów) oraz prace konserwatorskie, m.in. Kolumny Barskiej – Polskiej Kolumny Wolności z 1868 r., a także nagrobka Władysława i Karoliny Platerów oraz Henryka Bukowskiego. Finansowano przedsięwzięcia kulturalne, naukowe i edukacyjne o zasięgu międzynarodowym, m.in. konferencje z cyklu „Duchowe źródła Europy”, poświęcone wybitnym przedstawicielom polskich elit intelektualnych Emigracji oraz znaczącym wydarzeniom historycznym.
Bez wątpienia Muzeum w Rapperswilu jest swoistą ambasadą polskości. Organizuje program integracyjny polskiej i szwajcarskiej społeczności, popularyzuje polską i szwajcarską kulturę. Mamy do tej placówki za jej historię i heroizm ogromny sentyment. Niestety, XIII-wieczny zamek nie jest własnością muzeum, tak jak choćby zakupiony przez księcia Adama Czartoryskiego gmach Biblioteki Polskiej w Paryżu na wyspie św. Ludwika.
Choć od wielu lat trwają ze strony Polski zabiegi dyplomatyczne, by muzeum utrzymać w historycznej siedzibie, problem w tym, że władza w Szwajcarii nie zależy od prezydentów i dyplomatów. Oni mogą być tylko emisariuszami. Podobno po jesiennej wizycie prezydenta Andrzeja Dudy, który podkreślił, że bardzo mu zależy, „aby Muzeum Polskie zostało na zamku w Rapperswilu, tym najbardziej rozpoznawalnym symbolu polskiej Emigracji”, nastawienie do polskiej placówki jest lepsze, ale o jej pozostawienie na zamku trzeba dalej wojować. Kierownictwo muzeum pokłada nadzieję w działaniach nowego prezydenta miasta i rozpisanym na nowo konkursie na zmodernizowany projekt kształtu muzeum, by był bardziej otwarty na historię i kulturę Szwajcarii. Projekt wsparło polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ale zgodnie ze szwajcarskim prawem, podjęte decyzje muszą przejść przez głosowanie obywateli, więc to potrwa do końca 2017 r.
Wyniki głosowania zależą od lobbingu i przekonania mieszkańców, że to muzeum to nie tylko emigracyjne „serce Polski”, ale też kawałek ich własnej historii.
Alicja Dołowska
pgw