Są takie wydarzenia w dziejach narodów, które pozostawiają trwały ślad na całe wieki. Wydarzenia, które decydują o losach narodu. Właśnie do nich należą Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, które wierni złożyli u stóp Jasnej Góry 26 sierpnia 1956 r. Blisko milion pątników na wałach klasztoru, Maryi Królowej Polski powierzyło siebie i cały naród.
Dziewięć punktów Ślubów Jasnogórskich wystarczyłoby dzisiaj do naprawy Rzeczypospolitej – mówi o. Jerzy Tomziński, paulin, który w pamiętnym 1956 roku był przeorem Jasnej Góry. – Śluby stanowiły głos narodu i Kościoła wyrażany sercem i ustami Prymasa Wyszyńskiego, który wtedy był aresztowany – podkreśla Janina Michalska z Instytutu Prymasowskiego. – Prymas, kiedy był przewożony z Prudnika do Komańczy w trzecim roku swojego odosobnienia jechał tym samym szlakiem, który przemierzał król Jan Kazimierz 300 lat wcześniej, a Polska – podobnie jak wtedy – była w tragicznym położeniu- dodaje w rozmowie z „Naszym Głosem”.
Program na dziś
Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, które zostały złożone w 1956r. pozostają dziedzictwem, jakie otrzymaliśmy od naszych przodków. Stanowią program moralnej odnowy narodu, który wciąż pozostaje aktualny. Są zobowiązaniem do realizacji, którego jesteśmy powołani tak samo, jak nasi przodkowie przed 350 laty, kiedy król Jan Kazimierz oddawał naród w opiekę Bogarodzicy w Lwowskiej Katedrze. Zapoczątkowały też odnowę społeczeństwa skażonego pospolitymi słabościami, takimi jak pijaństwo, nienawiść, przemoc, wyzysk, marnotrawstwo czy nieuczciwość. Wierni przyrzekali stać w obronie życia, wierności małżeńskiej, godności kobiety i świętości rodziny a także katolickiego wychowania dzieci, a wiec tych wartości, których strzec trzeba zawsze, niezależnie od epoki w jakiej się żyje. Również i dzisiaj.
O tym, że przesłanie ślubów jest wciąż aktualne przypominał wielokrotnie Jan Paweł II. „Trzeba nam stale wracać do tego Ślubowania, tak jak dawniejsze pokolenia wracały do Ślubów Jana Kazimierza. Trzeba nam stale ponawiać rachunek sumienia z tych wszystkich zobowiązań, które w nich się zawierają” (Jan Paweł II, Castel Gandolfo, 26 sierpnia 1990 r.)
Nawiązując do słów Ojca Świętego, 26 sierpnia 2006 r. na Jasnej Górze odbyło się uroczyste ponowienie Ślubów Narodu. Dokładnie w rocznicę wydarzeń sprzed 50 lat.
Trzeba pamiętać, że tamte śluby były pierwszym etapem przygotowań do Millenium Chrztu Państwa Polskiego. Miało to znaczenie tym większe, że wszystkie te wydarzenia odbywały się w rzeczywistości komunistycznego państwa i zmierzały ku odnowie narodu i państwa.
Lwowskie śluby Jana Kazimierza
W roku 1956 przypadała trzechsetna rocznica Lwowskich ślubów Króla Jana Kazimierza. To niezwykłe wydarzenie było ściśle związane z wielką wojną, jaka toczyła się w Rzeczpospolitej. W lipcu 1655 roku z Pomorza Szczecińskiego na Rzeczpospolitą uderzyła ogromna 40 tys. armia szwedzka i w ciągu zaledwie 4 miesięcy zajęła ogromne obszary kraju. W listopadzie wojska najeźdźców stanęły pod murami Jasnogórskiego Klasztoru, z żądaniem natychmiastowego poddania. Przeor Jasnej Góry o. Augustyn Kordecki nie dość, że nie poddał klasztoru to jeszcze wytrzymał w raz z załogą kilkutygodniowe oblężenie. Obrona Jasnej Góry była przełomowym momentem w całej wojnie, która toczyła się przez kolejne 4 lata. Była wielkim umocnieniem i nadzieją dla króla i wiernych jemu poddanych.
O. Jerzy Tomziński, paulin, wieloletni przeor Jasnej Góry |
Dziewięć punktów Ślubów Jasnogórskich wystarczyłoby dzisiaj do naprawy Rzeczypospolitej. W tekście przyrzeczenia jest mowa m.in. o złodziejstwie, kłamstwie, obłudzie, o wychowaniu, o rodzinie i obronie życia. Wystarczyłoby wcielić w życie Jasnogórskie Śluby Narodu, aby naprawić państwo.
Samo złożenie ślubów w sierpniu 1956 r. miało miejsce zaledwie dwa miesiące po Poznańskim Czerwcu. Komuniści uważali wtedy, że kiedy walczyli z protestującymi robotnikami, pokazali swoją siłę i złamali społeczeństwo. Byli pewni, że nikt nie zaprotestuje. A tu, na Jasną Górę przybyła milionowa rzesza pielgrzymów. To był szok dla komunistów. Oni nie przypuszczali, że po tylu latach komuny, terroru, katorgi, więzień, morderstw nagle taka rzesza ludzi stanie na Jasnej Górze. Ciekawe, że wśród pielgrzymów byli wówczas nawet działacze partyjni. To było swoiste narodowe referendum. |
Na początku 1656 roku król Jan Kazimierz powrócił do kraju, zmuszony wcześniej do ucieczki na Śląsk. Jan Kazimierz, kiedy znalazł się w Rzeczpospolitej ruszył do Lwowa i tam zatrzymał się na dłużej. Przeświadczony o Bożej opiece, widząc wielki znak w obronie przed Szwedami Jasnej Góry, król złożył uroczyste śluby, powierzając siebie i naród w opiekę Matce Bożej. Składając śluby Jan Kazimierz mówił min.: „…do Najświętszych stóp Twoich przypadłszy, Ciebie dziś za Patronkę moją i za Królową państw moich obieram. Tak samego siebie, jak i moje Królestwo polskie, księstwo litewskie, ruskie, pruskie, mazowieckie, żmudzkie, inflanckie, smoleńskie, czernichowskie oraz wojsko obu narodów i wszystkie moje ludy Twojej osobliwej opiece i obronie polecam, Twej pomocy i zlitowania w tym klęsk pełnym i opłakanym Królestwa mojego stanie przeciw nieprzyjaciołom Rzymskiego Kościoła pokornie przyzywam.”
Niech przeczyta kuchcik jasnogórski
Zbliżająca się rocznica Lwowskich Ślubów Jana Kazimierza stała się natchnieniem dla członkiń Instytutu Prymasowskiego, które postanowiły przedstawić swój pomysł Prymasowi. Prymas w tym czasie więziony od trzech lat przebywał w Komańczy. Tuż przed Bożym Narodzeniem 1955 r. dwie członkinie Instytutu, Maria Okońska i Janina Michalska po uzyskaniu stosownych zezwoleń spotkały się z więzionym kardynałem i przedstawiły swoją prośbę. Początkowo Prymas zdecydowanie odmawiał napisania tekstu ślubowania. Do Komańczy dotarł również przeor Jasnej Góry o. Jerzy Tomziński, który również prosił o napisanie ślubów. Prymas pozostawał nieugięty w postanowieniu. Swoje aresztowanie odczytywał jako czas milczenia, którego oczekuje od niego Bóg. Obie panie robiły wszystko, co w ich mocy, żeby przekonać Prymasa do napisania tekstu, aż znalazły argument, który w jednej chwili zmienił postanowienie kardynała. W czasie kolejnej rozmowy Maria Okońska nagle tchnięta myślą powiedziała: „Ojcze, przecież św. Paweł Apostoł, właśnie w więzieniu pisał swoje najpiękniejsze listy”. Ksiądz Prymas jakby doznał olśnienia. Następnego dnia tekst Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego był już gotowy. Kilka dni później, 22 maja, Prymas wysłał Janinę Michalską z tekstem Ślubów i listem do generała zakonu ojców paulinów na Jasną Górę. Tamte wydarzenia tak wspomina Maria Okońska z Instytutu Prymasowskiego: „Przedtem Ojciec nam ten list odczytał. Prosił w nim, aby 26 sierpnia w obliczu zebranego na Jasnej Górze narodu, złożył je biskup Michał Klepacz, pełniący obowiązki przewodniczącego Episkopatu. Jeżeli on ťbędzie przeszkodzonyŤ przez władze komunistyczne, niech przeczyta je generał paulinów, jeśli i jemu zabronią niech je przeczyta przeor Jasnej Góry, a w końcu, jeśli i to będzie niemożliwe, niech przeczyta kuchcik jasnogórski, byleby tylko Matka Najświętsza te śluby usłyszała.”
Około miliona wiernych przybyło na Jasną Górę, aby ślubować wierność Matce Bożej przed Jej Cudownym Wizerunkiem.
Pusty fotel Prymasa
Dalej wypadki potoczyły się bez większych przeszkód. Do wszystkich siedmiu tysięcy parafii w Polsce i tysiąca kościołów rektoralnych rozesłano listy, w których wzywano wiernych i duchowieństwo do uczestniczenia w zaplanowanych na 26 sierpnia Ślubach Narodu na Jasnej Górze. W dniu uroczystości na wałach jasnogórskich zgromadziło się ok. miliona wiernych, 38 księży ordynariuszy, biskupów i sufraganów i blisko 1500 kapłanów i zakonników z całego kraju. Wszyscy duchowni mieli tekst ślubowania w ręku dzięki pracy sióstr klauzurowych, które tekst przepisywały w swoich klasztorach, aby uniknąć przecieków na zewnątrz. Tak wielkie tłumy były jednoznacznym świadectwem dla PRL-owskich władz, jaki stosunek mają Polacy do Kościoła katolickiego. Była to również manifestacja jedności z więzionym w Komańczy Prymasem kardynałem Stefanem Wyszyńskim, o uwolnienie, którego na sierpniowe uroczystości bezskutecznie zabiegano. Już poprzedniego dnia do Częstochowy ściągały tłumy wiernych, którzy zgromadzili się na nocnym czuwaniu wokół klasztoru. Następnego dnia uroczystości rozpoczęła procesja na Jasnogórskich wałach, gdzie obraz Czarnej Madonny nieśli przedstawiciele wszystkich stanów. Wtedy po raz pierwszy od 600 lat obraz w procesji niosły również kobiety. Atmosfera tego wielkiego wydarzenie była wstrząsająca. Chyba nikt, kto był wtedy na Jasnej Górze nie mógł pozostać obojętny. Tuż przy ołtarzu na szczycie ustawiono fotel Prymasa ozdobiony jego herbem, na którym leżała wiązanka biało-czerwonych róż. Po procesji obraz stanął w przygotowanej specjalnie ramie zdobionej wotami ofiarowanymi przez wiernych a wśród nich różaniec Prymasa Wyszyńskiego. Chwilę potem wierni usłyszeli głos biskupa Michała Klepacza, który zaczął odczytywać tekst Ślubów Narodu Polskiego: „Wielka Boga-Człowieka Matko. Bogarodzico Dziewico. Bogiem sławiona Maryjo! Królowo świata i Polski Królowo!…”. Dalej popłynęły słowa, w których zawierał się program moralnej odnowy całego narodu i przemian życia społecznego. Po odczytaniu kolejnych przyrzeczeń Ślubów Narodu milion wiernych odpowiadał potężnym głosem: „Królowo Polski, przyrzekamy!”
W dniu Ślubów Narodu Polskiego Prymas Wyszyński, nadal więziony, przebywał w Komańczy. W tym szczególnym dniu była razem z nim Maria Okońska założycielka Instytutu Prymasowskiego. Zawiozła Prymasowi szczegółowy program jasnogórskich uroczystości oraz Hostie do Mszy św, którą kardynał Wyszyński miał odprawić równolegle z uroczystościami na Jasnej Górze. W listach ustalono, żeby Prymas rozpoczął Mszę św. kilka minut wcześniej, tak żeby jako pierwszy mógł przeczytać Jasnogórskie Śluby Narodu. Tak też się stało. Po Eucharystii prymas w obecności Marii Okońskiej stojąc w swoim pokoju przed Obrazem Matki Bożej Częstochowskiej z nabożeństwem odczytywał kolejne przyrzeczenia a p. Maria jedyna przedstawicielka wiernych Kościoła odpowiadała po każdym wezwaniu „Królowo Polski, przyrzekamy!”. Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego odbyły się 10 lat po zakończeniu najstraszniejszej z wojen, jakie toczyły się na świecie. Bardzo szybko Polacy przekonali się, że wymarzona wolność staje się coraz bardziej odległa, że koniec wojny nie oznacza wyzwolenia. Wszechwładza komunistów stała się pasożytem na organizmie narodu. W całym kraju szalał terror resortu bezpieczeństwa, zbrojnego ramienia partii. W tym samym roku w czerwcu komuniści stanęli do konfrontacji z narodem w czasie Poznańskiego Czerwca, gdzie władza brutalnie stłumiła robotnicze protesty. Dwa miesiące później, w tym wydawać by się mogło ujarzmionym kraju, nagle milion osób manifestuje swoje przywiązanie do Kościoła, tradycji i kultury, która tutaj istniała od tysiąca lat, a z którą komuniści walczyli od samego początku. Ta wielka manifestacja narodu napawała skrywanym lękiem władze PRL-u.
Remigiusz Malinowski
Artykuł ukazał się w numerze 8-9/2006.