Samodzielne, śmiałe, zbuntowane, czyli święte

2023/05/5
gertruda
Fot. obraz "Święta Gertruda" pędzla Miguela Cabrera

Rzecz będzie o kilku – z racji szczupłej przestrzeni na kartce komputeropisu – kobietach, które jeszcze do niedawna zajmowały zasłużone miejsce w kanonie kultury europejskiej. Dziś, pomimo szumnie lansowanego w szkołach i na uczelniach trendu „her-story”, postaci te pozostają wyparte przez nudne, płytkie i skłócone wokół kwestii feminatywów polityczki. A my trwamy w szkodliwym przekonaniu, że wzorcowa świętość sprzed kilkuset lat, zamurowana w klasztornej celi, musiała mdleć z niedożywienia. A szkoda…

Samodzielne

Myślę, że do tego błędnego obrazu niemało przyczyniły się wybiórcze interpretacje postaci Maryi, Nowej Ewy, której pokora i posłuszeństwo bywały pokazywane jako ślepa uległość wobec Boga. A przecież nie bała się Go pytać, w pojedynkę stawiać czoła przeszkodom, prawie po męsku znosić niewygody i cierpienie, zawsze gotowa na przyswojenie nowych treści i prawd. Maryja była niewątpliwie odważna, pełna energii, nie brakowało jej konsekwencji ani wyobraźni „żelaznej damy”.

Jej śladem szły pierwsze towarzyszki Jej Syna, dokonujące samodzielnych wyborów wiary, siłą woli często przeciwstawiające się uznanym kanonom pogańskiej kultury. Jest także prawdą, że męski świat chrześcijaństwa wychodzącego z cienia pierwszych herezji zamknął przed kobietami dostęp do wielu posług i urzędów. Jednak one same nie przestały współtworzyć nowego świata.

Rozkwitające po okresie plemiennych przetasowań na mapie Europy społeczeństwa oczekiwały od niewiast przede wszystkim licznego i zdrowego potomstwa. O tych żyjących w tzw. Ciemnych Wiekach żonach wiemy naprawdę niewiele. Czasami nieco szczegółów z życia bardziej wybitnych jednostek pozwalają zobaczyć niektóre spisywane po czasie i najczęściej pełne świątobliwej konfabulacji żywoty. Wyłaniają się z nich niewiasty nawracające swoich mężów i synów na chrześcijaństwo, zaangażowane w budowanie nowych jakości w społeczeństwach stojących na pograniczu pogaństwa zniekształconego nieco przez ariański prozelityzm.

W tym szeregu stoi więc piękna i inteligentna Teodelinda, królowa Longobardów, będących od początku VI wieku postrachem Półwyspu Apenińskiego. Wydana za mąż jako zakładniczka plemiennego pokoju wkrótce sama sięgnęła po ster polityki królewskiej i rozpoczęła dzieło nawracania swoich poddanych. W iroszkockich misjonarzach rozpoznała atrakcyjne narzędzie wznoszenia fundamentów monastycyzmu italskiego. To dzięki niej powstał słynny klasztor w Bobbio, twórcze centrum kultury religijnej, płodne jeszcze przez dobrych kilka wieków. Otoczona miłością umarła w czasach, gdy jeszcze nie znano procedur kanonizacyjnych. Jednak miejsce jej pochówku w Monzie stało się miejscem niesłabnących do końca średniowiecza pielgrzymek okolicznego ludu.

Śmiałe

Im dalej w czasie, tym więcej można zobaczyć w źródłach epoki. Fascynuje mnie środowisko walońskiego miasteczka Nivelles. Pod koniec XII wieku urodziła się tu i wychowała w mieszczańskiej rodzinie Maria. Jako czternastolatka, wbrew swemu powołaniu, poślubiła Jeana. Nie wiadomo, na ile zapatrzyła się w postać patronki miasta, św. Getrudy, która w swoim czasie odmówiła ojcu poślubienia książęcego narzeczonego, by móc oddać swe serce Boskiemu Oblubieńcowi.

Przykład Gertrudy pobudzał umysły, pozwalał na usprawiedliwiony bunt, na dokonywanie własnych wyborów i kroczenie ścieżkami zarezerwowanymi tylko dla odważnych. Tu można było obcować z rzeczywistością, której mężczyźni zdawali się być nieświadomi, w jakimś sensie zamknięci na nią i niedorośli do jej przyjmowania.

Onieśmielony, poczciwy Jean uszanował wolność Marii. Jako jedna z pierwszych par podjęli decyzję o czystości małżeńskiej – wbrew logice, tradycji i oczekiwaniom społecznym. Żyjąc niejako obok siebie, ale – w najściślejszym sensie tego słowa – razem, rozpoczynają pracę wśród porzuconych, brudnych, cuchnących ludzkich odpadków. Dotyk Marii leczy, jej obecność wnosi w zaduch fekaliów niebiański zapach kwiatów. Szybko rozchodzi się wieść o cudach i widzeniach, którymi Maria dzieli się z pozbawionymi nadziei napotkanymi ludźmi. Wkrótce wokoło niej są już posiadacze władzy i zasobnych trzosów, którzy chcą znać przyszłość i poznać tajniki dusz. Jednak ona pragnie tylko obcowania z Oblubieńcem. Za zgodą Jeana osiada w pobliskim Oignies, gdzie obok klasztoru kanoników powstała mała wspólnota beginek. Maria ma już przed sobą niewiele lat życia, którego resztę spędzi na nieustannym dialogu z Ukrzyżowanym. Tym rozmowom będą się przysłuchiwać wytrawni teolodzy, którzy nigdy w jej słowach nie znajdą cienia herezji.

Zbuntowane

Śladem tej niezwykłej mistyczki o leczących dłoniach będą potem szły inne odważne kobiety. Właściwie XIII wiek, epoka schodzenia Kościoła w społeczne niziny, należy do świętych w sukniach. Pochód rozpoczyna Klara Offreduccio, nigdy niepogodzona z męską wizją założonego dla jej towarzyszek zakonu. Dopiero na łożu śmierci otrzymała od Innocentego IV satysfakcjonującą regułę, w której uznano zdolność niewiast do radykalnej ascezy i życia w ubóstwie jak mężczyźni.

W tym samym kręgu znajdujemy rozkochaną w swoim mężu Ludwiku grafinię turyńską Elżbietę Arpadównę, która – inspirowana franciszkańskim ideałem – siała na niemieckim dworze jakiś niezrozumiały dla otoczenia ferment. Pochylając się nad ludzkimi odpadami, chciała być jak Chrystus – głodna i uboga. Oburzony spowiednik odwoływał się nieraz do rozsądku jej małżonka, ale nadaremnie, bo Elżbieta również jego przekonała do tych dziwnych zachowań. Po śmierci Ludwika, wypędzona z zamku, tułała się, przygarniając opuszczonych, uradowana obcowaniem z Chrystusem. Wkrótce zaraziła swoim przykładem kilka władczyń, które dziwnym zbiegiem okoliczności związały się z polskimi książętami.

Dziś oburza nas nieco ślub wstrzemięźliwości seksualnej, jaki złożyły Jadwiga, żona Henryka Brodatego, czy Kinga poślubiona Bolesławowi Wstydliwemu, bo one wyznaczały nowe wartości wspólnoty rodzinnej w czasach, gdy Kościół dojrzewał do uznania sakramentu małżeństwa. W opisach żywotów, choć przerysowanych i czasami niewiarygodnych, kobiety te jawią się jako w pełni świadome swojej godności, zyskujące przewagę i autorytet nie dzięki uzurpowanej władzy politycznej, ale trzeźwości umysłu, pozwalającego dostrzec nadchodzące przemiany społeczne, i gotowości do działania. Potrafiły skutecznie wprowadzać w życie decyzje niepopularne, jeszcze niezrozumiałe, czasami oburzające. Gdy było trzeba, nie unikały konfliktów, odporne na ból, silne, kochane przez poddanych.

W ich cieniu przebywały inne, równie ciekawe, może nawet ciekawsze osobowości, bo hagiografowie nie zdążyli odebrać ich obrazowi prawdziwości. Taką wydaje się synowa Jadwigi, Anna, małżonka młodszego księcia Śląska, Henryka. I ona pociągnięta nowym ideałem, choć Czeszka, nauczyła się rozmawiać ze swoimi poddanymi, bo dobrze znała mowę ich potrzeb. Nie dane jej było, tak jak świekrze, przeżywać osobistych spotkań z Chrystusem i może dlatego nigdy nie zdecydowała się z mężem na ślubowanie czystości. Ten swoisty bunt przeciwko narzucanym trendom religijnym był świadectwem równie świętego uporu, woli bycia przy mężu w sposób dla młodej księżniczki naturalny i przypisany jej stanowi. Z czasem tę autentyczną miłość uznano w otoczeniu za tchórzostwo, a przecież wciąż przez wieki płynie ten wąziutki strumyczek przekonania, że i Anna znalazła swoje własne miejsce w Niebie.

Święte

O tak, święte kobiety umiały się buntować – skutecznie. Można zapytać, co łączy współczesne kobiety z Anielą z Foligno i nieco młodszą od niej Katarzyną ze Sieny. Ta ostatnia nie napisała samodzielnie ani jednego listu, bo nikt jej tego nie nauczył, ale jej grzmiący głos niejeden raz zatrząsł Kościołem i władcami Europy.

Dzięki jej staraniom i nieustępliwości innej mistyczki, Brygidy Birgersdotter ze szwedzkiego Uppland, która podobno przepowiedziała upadek krzyżackiego zakonu Najświętszej Maryi Panny, opieszały Urban V opuści francuski Awinion, by wrócić na Stolicę Piotrową w Rzymie.

To naprawdę niezwykłe, jak lękano się zdania tych ruchliwych, młodych kobiet, które rozmawiały z Chrystusem, oglądając Jego człowieczeństwo. Wiele z nich zrozumiały i wyniosły na ołtarze dopiero następne epoki, inne wciąż odkrywamy pomiędzy oklepanymi opisami wydarzeń z przeszłości. Jestem pewna, że równie odważne święte chodzą również pomiędzy nami i nie są nimi te odrealnione, pozbawione zmysłu analizy świata i sterowane przez męskich graczy dziewczątka: a to żądające zwracania się do nich bez wskazania płci, a to postulujące wpisanie nowych form feminatywnych do słownika języka polskiego, pogrążone w jakiejś społecznej depresji, nieznajdujące jasnego celu swego życia. Bo każda epoka zna swój bieg, dajmy jej tylko szansę...

Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 2 | kwiecień-czerwiec 2023

 

/ab

CCH 0574 kadr

dr Anna Sutowicz

Historyk Kościoła, publicystka.
Członek Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#kobiety #święta #święte #Historia Kościoła #kobiecość
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej