7 marca 1965 r., w Pierwszą Niedzielę Wielkiego Postu, w parafii Wszystkich Świętych przy Via Appia Nouva 244 w Rzymie papież Paweł VI po raz pierwszy celebrował Mszę świętą w języku włoskim.
Wydarzenie to w sposób symboliczny i praktyczny odzwierciedlało wielką zmianę, jaka rozpoczęła się w liturgii w wyniku reformy Soboru Watykańskiego II. Reforma, chociaż objęła wiele dziedzin życia kościelnego, koncentrowała się przede wszystkim na aspekcie pastoralnym. Zbiór dokumentów – owoc pracy ojców soborowych – otwiera ogłoszona 4 grudnia 1963 r. Konstytucja o liturgii świętej Sacrosanctum concilium (dalej: KL), gdzie w art. 7 liturgia jest nazwana czynnością w najwyższym stopniu świętą, o skuteczności, jaka z tego tytułu i w tym samym stopniu nie cechuje żadnej innej czynności Kościoła. Natomiast art. 10 przynosi bodaj najpopularniejsze dziś określenie liturgii jako szczytu, do którego zmierza działalność Kościoła, i zarazem źródła, z którego wypływa jego moc.
Potrzeba działań w kierunku reformy liturgicznej, oficjalnie wyrażona na Soborze Watykańskim II, zrodziła się niemal sto lat wcześniej i z biegiem czasu została nazwana Ruchem Liturgicznym. Przy całej złożoności problemu znawcy przedmiotu zwracają uwagę, że ruch ten dążył przede wszystkim do ożywienia życia liturgicznego i uczynienia zeń, jak to później trafnie ujmie wspomniana Konstytucja, pierwszego i niezastąpionego źródła prawdziwie chrześcijańskiego ducha (KL, art. 14). Życzenie takie wyraził również św. Pius X w motu proprio Tra le sollecitudini (22 XI 1903). Kwestia participatio actuosa, czyli czynnego uczestnictwa wiernych, stanie się od tej pory stałym tematem namysłu i wysiłku liturgistów, w tym ojców soborowych. Konstytucja przywołuje to wyrażenie 25 razy literalnie, a ponadto kilkanaście razy używa określeń pokrewnych, jak: uczestnictwo pełne, świadome, pobożne, owocne, wewnętrzne, zewnętrzne, doskonalsze i pełne zaangażowania. W art. 48 Konstytucji wyrażono gorące pragnienie tak szeroko rozumianego udziału wiernych, zwłaszcza w misterium eucharystycznym. Szybko zdano sobie sprawę, że pewne formy, szczególnie te uwarunkowane kulturą, mentalnością i obyczajami, muszą ulec zmianie. Innymi słowy, czynne uczestnictwo wiernych będzie zależeć nie tylko od stopnia osobistego przygotowania, ale w dużej mierze także od liturgii.
Jedną z najłatwiej dostrzegalnych zmian jest wprowadzenie języka narodowego do liturgii Mszy świętej. Artykuły 36, 40 i 54 Konstytucji mówią o szerszym wprowadzeniu języków narodowych ku pożytkowi wiernych, co nie oznaczało jeszcze całkowitego zaniechania łaciny. Bł. Paweł VI sprawował wyżej wspomnianą Mszę w języku łacińsko-włoskim, według Mszału z 1962 r. Kanon, prefacja, oracje i ciche modlitwy były po łacinie. Poprawność zaleceń Konstytucji precyzowała wydana kilka miesięcy później instrukcja Inter Oecumenici. Użycie języków narodowych automatycznie zrodziło kwestię tłumaczeń i szereg innych problemów podjętych przez reformę liturgii: usytuowanie ołtarza, ambony, strukturę obrzędów. Z biegiem lat podobnych instrukcji pojawiało się więcej, gdyż reforma liturgii poszła dalej niż przewidywała to Konstytucja, czego przykładem jest chociażby całkowita emancypacja języków narodowych przy zaniku łaciny. Zmiany wprowadzane przez reformę były aprobowane, ewentualnie korygowane przez władze kościelne.
Patrząc z dzisiejszej perspektywy, nie można mówić tylko o zmianie języka i celebracji versus populum, twarzą do ludu. W 1970 r. zostaje wydany nowy Mszał. Kanon rzymski, którym Kościół modlił się bez mała 1300 lat, zachował uprzywilejowaną na mocy tradycji pozycję, ale od tej pory nie jest już jedyną modlitwą eucharystyczną. Wprowadzono też więcej prefacji, Mszy obrzędowych, wotywnych, w różnych potrzebach. W redagowaniu formularzy obficiej sięgnięto do starożytnego dorobku liturgicznego. Choć zachowano strukturę Mszy świętej, to szereg jej pomniejszych obrzędów opuszczono lub uproszczono, zwłaszcza te, które wydawały się zbytecznym w ciągu wieków dodatkiem. Przywrócono zaś te niesłusznie pominięte lub zapomniane (por. KL, art. 50). Szczególnym dobrodziejstwem reformy – bez wprowadzenia języków narodowych sukces byłby tutaj mniej niż połowiczny – było obfitsze zastawienie stołu słowa Bożego, co skutkowało wydaniem siedmiotomowego Lekcjonarza. Liturgia słowa odzyskała swą rangę w strukturze Mszy świętej, dla której odzyskano homilię i modlitwę wiernych (por. KL art. 51–53).
Każda reforma napotyka na różnego rodzaju problemy, często dochodzi do nadużyć i błędów we wdrażaniu skądinąd słusznych zaleceń. Nie wszyscy zaakceptowali zmiany soborowe. Doszło do napięć, a nawet podziałów, w wyniku których została naruszona jedność Kościoła w liturgii. Przywracaniu utraconej jedności wyszły naprzeciw dokumenty Benedykta XVI: motu proprio Summorum Pontificum i dołączony do niego list apostolski. Ojciec Święty określił, że istnieją dwie formy jednej liturgii rzymskiej: zwyczajna, wypracowana w duchu Soboru Watykańskiego II, i nadzwyczajna, potocznie zwana trydencką. Nadzieją papieża jest, że obie formy będą się nawzajem wzbogacać i tym samym lepiej służyć wiernym. Znacznej części problemów dałoby się uniknąć, gdyby zalecenia ostatniej, wciąż trwającej reformy, były roztropniej wprowadzane. Trzeba jednak przyznać, że przy pewnych niedociągnięciach, w ogólnym rozrachunku spełniła ona pokładane w niej nadzieje, przyniosła i przynosi błogosławione owoce i jako taka jest świadectwem ożywczego Ducha, stale przebywającego w Kościele i nim kierującego. Szereg wprowadzonych zmian, w tym dopuszczenie języków narodowych, wzbogaciło dorobek liturgiczny Kościoła, a przede wszystkim zwiększyło szanse na ożywienie uczestnictwa wiernych, tak by liturgia, zwłaszcza mszalna, stawała się dla wszystkich źródłem ich prawdziwie chrześcijańskiego życia, szczytem, ku któremu będzie ono zmierzać, i w końcu rękojmią ostatecznego przeznaczenia.
Ks. Krzysztof Filipowicz
pgw