dr Anna Sutowicz: Historia Kościoła. VIII. Cassiodorus czyli powstawanie cywilizacji

2021/01/10
8 Historia Kosciola

Kiedy pod koniec IV w. padały ostatnie twierdze państwa rzymskiego pod naporem wojsk plemion barbarzyńskich, a świat, zdawało się, zmierzał do nieuchronnego końca, już na gruzach starej cywilizacji powstawały jak grzyby po deszczu nowe instytucje władzy świeckiej.

Obok tych obcych organizmów Kościół mógł wystąpić jako gospodarz starych włości, nastawiony jak najbardziej pokojowo względem niezapowiedzianych gości, w dodatku oferujący swe usługi i doświadczenie w zaprowadzaniu porządku, w utrzymaniu go na zasadach wzajemnego poszanowania wszystkich warstw społecznych. Istniały więc warunki do rozwoju nowego państwa. Należy stwierdzić, że były to warunki o wiele korzystniejsze z punktu widzenia Kościoła niż w upadłym imperium rzymskim, ba, ze względu na układ sił wewnątrz plemion gockich, obecnych uzurpatorów tronu cesarskiego, stanowiły one dużo łatwiejsze podłoże do rozwoju katolicyzmu tutaj niż na Wschodzie, w Bizancjum. Działo się tak pomimo wyznawania arianizmu przez wodzów barbarzyńskich przybyłych z północy i zachodu Europy, będącej od dawna terenem misji tego właśnie odłamu herezji wczesnochrześcijańskiej. Gdy w 493 r pokonawszy wodza Wizygotów Teodoryk ostrogocki objął tron w Rzymie nie tylko pozwolił na swobodę wyznania katolickiego, ale wręcz otwarcie popierał Kościół we wszystkich jego działaniach. Wśród ministrów o pierwszorzędnym znaczeniu znajdowało się wielu prowadzących politykę jawnie propapieską i prokatolicką. Wśród plemion ariańskich nie zaistniał bowiem zwyczaj ideologizowania podstaw władzy, która zresztą traktowana była wśród wojowników bardzo autorytatywnie, a przy tym nie dochodziło tam nigdy do jej uzurpowania wewnątrz plemienia. Stąd brak dążeń do szukania w Kościele koniecznego podparcia tronu, ale jednocześnie zrozumienie jego siły, praw i przyjętej wśród ludu tradycji.

Tak więc w państwie Teodoryka Kościół zaczął zajmować równie ważną pozycję co wcześniej. Dzięki tej sytuacji możliwe stało się zromanizowanie licznych plemion gockich na terenie Italii. Przyjęto politykę korygowania rzymskich instytucji w duchu chrześcijańskim i przy uwzględnieniu praw zwyczajowych nowych władców. Ta mieszanka miała się okazać w przyszłości trwałym fundamentem cywilizacji tzw. łacińskiej, czyli zbudowanej na tradycji prawa i kultury rzymskiej przy pomocy nowych pojęć i wartości. Jednym z głównych twórców takiej linii działania był Kasjodor, minister najpierw w czasie rządów Odoakra, a następnie doceniony również przez Teodoryka i uczyniony filarem jego polityki. Człowiek ten stał się przedstawicielem nurtu dążącego do stopienia się tych dwóch elementów nowego świata: tradycji rzymskiej, którą pojmował jako zdobycze kulturowe i administracyjne, oraz żywiołu gockiego, w którym dostrzegał wielką siłę polityczną, giętkość postępowania i dobrą wolę. Dzięki jego staraniom kwitły studia prawa rzymskiego zasilane ze skarbu państwowego. Jego wielka osobowość sprzyjała też dobrym stosunkom państwo-Kościół. Teodoryk otaczał opieką świątynie katolickie, dbał o pozycję papieża: najpierw Gelazjusza, potem Symacha i Hermisdasa. Nie starał się jednak narzucić im określonej postawy, nie wtrącał się też w spory wewnątrzkościelne, pozostawiając je w wyłącznej gestii duchowieństwa. Ten życzliwy dystans okazał się okolicznością nadzwyczaj sprzyjającą dla utrzymania autorytetu obu stron tego układu w społeczeństwie. Stał się on też idealnym wyznacznikiem stosunków pomiędzy dwiema władzami: duchową i polityczną, wyznacznikiem, którym kierowano się w tej części Europy chrześcijańskiej, a którego nie pojmowano w Cesarstwie Wschodnim. W Bizancjum bowiem hołdowano nieprzerwanie wizji Kościoła jako podnóżka tronu cesarskiego, nieodłącznego sługi w spełnianiu rządu dusz dla dobra państwa bizantyjskiego, a nie Królestwa Niebieskiego. W państwie Justyna, a następnie jego synowca Justyniana religia odgrywała rolę ideologii politycznej kształtowanej w zależności od potrzeb cesarstwa. O ile Justynian uchodził za gorliwego katolika, o tyle jego żonę, wokół której to postaci narosło zbyt wiele niejasności, miano za monofizytkę o nieokreślonej przynależności kościelnej. Tych dwoje zaś kreowało politykę państwa względem Kościoła tak, aby nie spalić za sobą ostatnich mostów w walce z arianami ani w ich popieraniu przeciwko papieżowi. Jak Konstantyn Wielki zajmowali się kwestiami religijnymi o tyle, o ile stanowiły one o jedności państwa i sile tronu.

W ten sposób zarysowały się wielkie różnice cywilizacyjne pomiędzy Wschodem i Zachodem Europy. Korzeni tych różnic należy dopatrywać się nie tylko w podziale Cesarstwa między dwie stolice jeszcze w IV wieku. Wynikały one z odmiennych tradycji kulturowych pochodzących jeszcze z czasów przedchrześcijańskich. Oto w państwach greckich, a następnie helleńskich, nauka i kultura stanowiła zdobycz szerokich mas społeczeństwa, dlatego też kwitła tam nie tylko filozofia różnego gatunku, ale pojawiali się wszelkiej maści szarlatani i prawdziwi naukowcy, dążący do powiększenia dorobku cywilizacyjnego Grecji. Bizancjum to właśnie spadkobiercy tych łagodnych i rozmiłowanych w dobrobycie twórców mitologii. Już w pierwszych wiekach naszej ery istniała opinia zanotowana tu i ówdzie, że nawet kupcy pytani o cenę oliwy czy wełny odpowiadali zawsze dywagacjami na temat natury Chrystusa. To tu na wschodzie chrześcijaństwa, zanim został on całkowicie opanowany przez żywioł muzułmański, powstawały pierwsze herezje, o czym już była szeroko mowa, tutaj też gromadzili się mnisi w swych pustelniach hołdujący nierzadko przesadnym formom ascezy. Bo też Bizantyjczycy to ludzie rozmiłowani w przesadzie i rozmachu działania. Rytuał przyjęty na dworze spadkobierców Konstantyna stał się wzorem do naśladowania dla wszystkich europejskich władców o ambicjach więcej niż monarszych. W takim państwie jak Bizancjum przepych mieszał się z głupotą, wielka filozofia z herezją, kapłani mogli przypominać kupców, a kupcy monarchów, jak też na odwrót. Nie należy powyższego odczytywać jako druzgocącą krytykę tradycji bizantyjskich. Nie można krytykować czegoś, co już umarło, gdyż okazało się za słabe, aby przetrwać napór obcych żywiołów. Bizancjum uważało się i zaiste było dziedzicem ambicji cesarzy rzymskich wraz z ich przeżytkami i wspaniałością. Nie umiało, pozostawione we względnym spokoju przez plemiona barbarzyńskie, dostosować się do nowej sytuacji, nowych wartości politycznych. Nie akceptowało i nie doceniało siły płynącej z młodych organizmów plemiennych powstających na Zachodzie: w Galii, Italii, Hiszpanii i innych. A tam właśnie koronowali się nowi władcy chrześcijańscy, tworzyła się podstawa jedności świata chrześcijańskiego, hołdującego jednym zasadom życia politycznego i społecznego, a nie jak chciano w Bizancjum - jednemu władcy, spadkobiercy Rzymu. Kościół podchodził do zaistniałej sytuacji ze zrozumieniem własnej szansy na rozwój. Współpracował więc z każdym władcą, który nie odrzucił tej pomocy. Teodoryk zaś nie pragnął ani insygniów cesarskich, które odesłał do Rawenny z wyrazami szacunku, ani podporządkowania sobie Kościoła, gdyż obce mu było myślenie kategoriami religijnymi w działaniu czysto politycznym.

Kiedy w imię zachowania jedności imperium zapędy Justyniana względem arian okazały się zbyt ostre, a zarazem jego postępowanie zaczęło godzić w suwerenność państwa Gotów, Teodoryk podjął pierwsze kroki przeciwko Kościołowi, węsząc tam spisek przeciwko swojej władzy. Zginął wówczas filozof Boecjusz, nigdy niepogodzony z barbarzyńskimi porządkami w Rzymie patrycjusz, zginął wielki mędrzec Symmach i zamknięty w więzieniu papież Jan. Wydawało się, że dzieło Kasjodora runęło w gruzach. Fiasko polityki zespolenia dwóch tak odmiennych żywiołów jak czysta rzymskość i nowe obyczaje gockie zdawało się potwierdzać niemożność odbudowania starego imperium rzymskiego. Ale Kasjodor sprawował swój urząd aż do 538 r. już po śmierci Teodoryka, pracując nieustannie nad kształtem suwerennego państwa gockiego i rzymskiego zarazem, opowiadając się przeciwko polityce katolickiego basileusa na Wschodzie i zaprowadzeniu supremacji cesarskiej w Rzymie. Pojmował, widać, odmienność działań i celów ostatecznych Justyniana, bronił się przed kultem tronu i skutecznie stawiał opór cezaropapizmowi. Dopiero kiedy wódz bizantyjski, słynny Belizariusz, opanował całą Italię, były minister Teodoryka usunął się w cień życia czynnego. Nie mógł jeszcze wtedy dostrzec, jak wiele zmienił w zaistniałej rzeczywistości, jak szerokie zbudował podstawy dla późniejszego rozwoju poszczególnych państewek barbarzyńskich, tworząc precedens do naśladowania.

Następny etap w jego życiu trwał aż trzydzieści lat, a była to praca nad jeszcze może większym dziełem niż ocalenie rzymskości swego kraju i suwerenności Kościoła. Swoje wysiłki skupił na przekazywaniu dziedzictwa wiedzy starożytnej następnym pokoleniom, a także na tworzeniu własnych do niej uzupełnień w postaci traktatów gramatycznych i retorycznych. Zrozumienie takiej potrzeby wynikało ze świadomości przełomu dziejowego, z obawy, że osiągnięcia kultury umierającej cywilizacji zginą bezpowrotnie. A przecież dzięki pracom niektórych Ojców Kościoła przyjmowano, iż dorobek ten, choć pogański w swych korzeniach, może stanowić pokaźny kamień wielkiego gmachu teologii katolickiej.

Tak więc starzec Kasjodor przez długie lata gromadził kodeksy tłumaczone z greki przez Boecjusza i inne genialne umysły, zbierał dzieła matematyczne, ortograficzne, filozoficzne, teologiczne, napisane dawno i zaledwie kilka wieków wcześniej, i przepisując z wielką gorliwością oddawał je w postaci pięknie ozdobionych i wykaligrafowanych kart pergaminu oprawnych w skóry lub drewno. Gromadził je w swoim majątku w Vivarium, gdzie założył klasztor, osadzając w nim pierwszy regularny zakon europejski, benedyktynów, którzy chętnie pomagali mu, rozumiejąc swoją pracę jako sposób wychwalania Boga. Ten styl życia jest jeszcze jednym świadectwem przemijania starych wartości i nastania nowej postaci świata, w którym wykształciły się zalążki kultury nazwanej w jej pełnym rozkwicie kulturą średniowieczną. Nie jest to już cywilizacja samowoli w obieraniu formy kultu i jego treści. Za heretyków zaczyna się uważać mnichów pustelników, którzy oddając się przesadzie hołdowali raczej własnym zachciankom niż woli Boga. A więc każdy ma w społeczeństwie określoną rolę do spełnienia, każdy przyjmuje takie miejsce, jakie mu w nim przysługuje dla większej chwały Bożej. Świat chrześcijański zaczyna się organizować. Z chaosu pojedynczych dni, z zawieruchy pochodów barbarzyńskich i szalejących waśni heretyckich dobywa się harmonia, życie zamyka się w określone ramy zachowania i postępowania według przyjętego celu i dążenia do zbawienia. Średniowiecze to okres panowania autorytetu, jedności wartości i sposobu ich realizacji, kiedy słowo "posłuszeństwo" i "pokora" nosiły znamiona remedium na zło społeczne, rodzinne, polityczne i każde inne. Po raz pierwszy też tak wielkie znaczenie nadał im św. Benedykt, mnich z góry Monte Cassino, twórca pierwszej reguły zakonnej, która właśnie dzięki wskazaniu na te zasady życia zyskała sobie powszechne uznanie w całej Europie. Do dziś zakon benedyktynów kieruje się zasadą dożywotności władzy opata dlatego, że jest to być może jedyny środek do osiągania kompromisów i kierowania się zasadą miłości na co dzień. Czyż nie tak funkcjonuje małżeństwo? Benedykt jako pierwszy zrozumiał, iż człowiek wstępując do zakonu nie wyzbywa się swej natury, a pragnie ją jedynie poprawić dla własnego dobra i chwały Boga. Dlatego zaproponował "złoty środek" w narzucaniu ascezy i folgowaniu potrzebom ciała: nakazał pościć w określonym czasie i tylko zdrowym mnichom. Pamiętał o różnicy wymagań dla młodszych zakonników i starców. Ten doświadczony w modlitwie i samotności człowiek umiał dobrać takie formy nabożeństwa w klasztorze, aby liturgia trwała całą dobę, a nie zakłócała pracy. W ten sposób ułożone zostały zręby brewiarza używanego i dzisiaj przez osoby duchowne, a coraz częściej i świeckich. Któż nie zna zasady "ora et labora", czyli "módl się i pracuj", która przyjęta w klasztorach benedyktyńskich stanowiła warunek ich wielkiego rozwoju w całej Europie. Ten niezwykły, wręcz rewolucyjny w porównaniu z życiem pierwszych cenobitów sposób połączenia życia czynnego i kontemplacyjnego podbił serca całego chrześcijańskiego świata. Doceniano ten rodzaj życia właśnie dlatego, że włączał on odizolowanych dotąd mnichów w życie społeczeństwa. Zaczynali oni pełnić w nim rolę nieocenioną: skarbca i twórcy kultury, organizatora życia na prowincji, misjonarza najniższych warstw ludu. Wszędzie, gdzie pojawiali się benedyktyni, wieś uczyła się wprowadzania nowych metod uprawy ziemi, dbania o wspólne dobra. Dzięki swojej pracy i modlitwie spadkobiercy św. Benedykta docierali do mentalności nizin społecznych, by ją stopniowo przemieniać. Nieważne, czy ich dzieła czytane były powszechnie czy też nie. Słowo pisane zastępowały obrazy, freski, później też witraże, by z większą łatwością trafiać w pojęcia niewykształconych członków społeczności. Utopią byłoby twierdzenie, że można było tych ludzi uczyć inaczej. Przed tymi misjonarzami spod znaku Benedykta często nikt wcześniej nie zajmował się potrzebami intelektualnymi i duchowymi biedoty.

Zrozumienie tego przełomu cywilizacyjnego, dzięki któremu mógł powstać nasz świat, to jedyne źródło przyjęcia prawidłowej postawy względem tej epoki. Ślęczący nad kodeksami Kasjodor, doświadczony w pracy dyplomatycznej nad budową suwerennego państwa nowego typu i układem stosunków pomiędzy Kościołem i władzą świecką, musiał zdawać sobie sprawę z miejsca, jakie zajmował w dziejach Europy i Kościoła. Umierając patrzył na odrodzone państwo gockie niezależne od Bizancjum, na dokonujący się coraz głębiej rozłam pomiędzy dwiema gałęziami Kościoła starożytnego. Musiało cieszyć go powiększanie jego własnego dorobku intelektualnego i bogactwa duchowego zakonu, do którego był wstąpił. Swoim życiem przysłużył się zarówno Kościołowi, jak i swojej ojczyźnie, Rzymowi, względem których odczuwał szczególny rodzaj przywiązania, charakterystyczny dla ludzi czynnych, aktywnych, jakich nie brakowało w Średniowieczu nigdzie.

CCH 0574 kadr

dr Anna Sutowicz

Historyk Kościoła, publicystka.
Członek Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#Historia Kościoła #cykl
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej