13 marca 2017 r. minęły 4 lata od chwili wyboru na papieża kardynała Jorge Mario Bergoglio, który obrał imię Franciszek. Jednym z nurtów jego pontyfikatu jest pedagogia miłosierdzia.
Pontifex to ten, którego powinnością jest budowanie mostów. Pontifex Maximus jest – zgodnie z tradycją – jednym z tytułów przypisywanych papieżowi i określa funkcje „wielkiego budowniczego mostów”, do których spełniania został on wezwany. Te mosty mają łączyć, być miejscem przejścia i prowadzić do spotkania ludzi, którzy są od siebie oddaleni, gdyż znajdują się na przeciwległych brzegach. Jak się współcześnie okazuje, w niektórych, naglących sytuacjach powinny to być mosty pontonowe, doraźnie łączące z sobą oddalone brzegi, gdyż przeprawa musi nastąpić niebawem i nie ma warunków na długotrwałe stawianie wiekopomnych konstrukcji. Pontifex Maximus Franciszek, porównujący aktywność Kościoła powszechnego, angażującego się w „gorące” i niecierpiące zwłoki sprawy ludzkie do działalności „szpitala polowego”, zdaje się też stawiać w szybkim tempie mosty pontonowe i czyni to w tych miejscach, w których nawet nie spodziewano się znaleźć punktów przeprawy z przeciwległych brzegów. Budowanie mostów, a nie stawianie kolejnych odgradzających murów, może być uznane za jedną z idei tego pontyfikatu. Co istotne, edukację i szkolnictwo Franciszek uważa za najbardziej niezbędne i skuteczne formy budowania mostów prowadzących do spotkania między ludźmi. Myśl pedagogiczna papieża Franciszka jest myślą zaangażowaną i wrażliwą społecznie, czego przykładem są jego uwagi o (zerwanym) „pakcie edukacyjnym” i potrzebie nowego uspołecznienia edukacji. Kontynuuje on, jako biskup Rzymu, swe wcześniejsze działania i apele, nakłaniając też pedagogów do – jak to wprost wyraża – „wychodzenia na ulicę w poszukiwaniu ludzi, poznawanie ich po imieniu”, czyli do poznawania trosk osób, które dotychczas częstokroć są marginalizowane lub niezauważane, pozostają bezimienne. W ten właśnie sposób Franciszek dąży do spełniania przypisywanej mu przez tradycję funkcji „wielkiego budowniczego mostów”, a w szczególności w czasie swego pontyfikatu rozwija i promuje pedagogię miłosierdzia.
Papież Franciszek jako nowy Pontifex Maximus – budując nowe mosty jako miejsca umożliwiające przejście między odległymi brzegami – zaczął rozwijać i konkretyzować swą wizję pedagogii ukierunkowanej na pogranicza i peryferia, w której centralną wartością i postawą jest miłosierdzie.
Pedagogia miłosierdzia a nieustanne uczenie się
Na potrzebę wypracowania umiejętności stałego uczenia się i na wartościotwórczy wymiar tej umiejętności wskazuje także papież Franciszek, gdy rozpatruje zasadnicze cele i walory edukacji, zwłaszcza edukacji szkolnej, w której podejmuje się wiele różnych zagadnień: „Jeśli jednak nauczyliśmy się uczyć, zostaje nam to na zawsze, pozostajemy ludźmi otwartymi na rzeczywistość!”. Dzięki umiejętności stałego uczenia się zyskuje się możliwość poznawania złożoności świata i chroni się przed pokusą redukowania bogactwa zjawisk wyłącznie do własnych przyzwyczajeń i mniemań.
W kształtowaniu umiejętności uczenia się drugiego człowieka i wrażliwości na jego troski nie chodzi wyłącznie o sytuacje naznaczone ludzkim dramatem, ale również o proste relacje międzyludzkie. Przykładem jest uczenie się przez papieża Franciszka bezpośrednich relacji z dziećmi: „Popatrzcie, w jaki sposób wyrażają siebie dzieci na audiencjach ogólnych: przesyłają pocałunki i przekazują kartki z rysunkami. Nauczyłem się, że muszę otwierać te kartki w ich obecności”. W tej wypowiedzi uwidacznia się uprzytamnianie sobie potrzeby uczenia się, także wówczas, gdy jako Pontifex Maximus chce się pełnić swą misję nauczycielską w relacjach z dziećmi i właściwie odpowiadać na ich gesty.
Pedagogia miłosierdzia papieża Franciszka
O podjęcie pedagogicznej refleksji nad tym, „czym są uczynki miłosierdzia w edukacji?”, oraz o urzeczywistnianie uczynków miłosierdzia w działaniach pedagogicznych Franciszek prosił nauczycieli i wychowawców w czasie spotkania (21 XI 2015) w Roku Miłosierdzia. Potrzebna jest więc zintensyfikowana refleksja ukierunkowana na pedagogię miłosierdzia i na uczynki miłosierdzia zespolone z wielością form aktywności pedagogicznej w wymiarze praktycznym i badawczym (aktywności wychowawczej, oświatowej, opiekuńczej, rewalidacyjnej, resocjalizacyjnej, prewencji, poradnictwa).
Pedagogia miłosierdzia i uczynki miłosierdzia w edukacji mają – wedle Franciszka – prowadzić do „otwarcia serc na tych wszystkich, którzy żyją na najróżniejszych peryferiach egzystencjalnych, które często dzisiejszy świat stwarza w sposób dramatyczny”.
Pedagogia miłosierdzia powinna się stawać podstawową pedagogią określającą aktywność pastoralną, edukacyjną, wychowawczo-opiekuńczą w Kościele, gdyż – jak ujmuje to papież Franciszek – „Kościół powinien być miejscem bezinteresownego miłosierdzia, w którym wszyscy mogą się czuć przyjęci, kochani, w którym mogą doświadczyć przebaczenia i być zachęceni, aby żyć zgodnie z dobrym życiem Ewangelii” (Evangelii gaudium, 114). Dość radykalnie przedstawia właściwy sposób funkcjonowania Kościoła, który wychodzi na pogranicza i peryferia: „Wolę raczej Kościół poturbowany, poraniony i brudny, bo wyszedł na ulice, niż Kościół chory z powodu zamknięcia się i wygody, z przywiązania do własnego bezpieczeństwa. Nie chcę Kościoła troszczącego się o to, by stanowić centrum, który w końcu zamyka się w gąszczu obsesji i procedur” (Evangelii gaudium, 49). Taki program oznacza też wyprowadzanie szeroko pojętej edukacji religijnej na pogranicza i peryferia, które stawiają wobec niej swoiste i niełatwe wyzwania.
Pedagogia miłosierdzia urzeczywistniana w działalności duszpasterskiej skłania do tego, aby Kościół powszechny postrzegać także – co już tu odnotowano – na podobieństwo szpitala polowego, co wymaga przekroczenia dotychczasowych formuł i przyzwyczajeń: „W obliczu tak wielu potrzeb duszpasterskich, tak wielu próśb ze strony kobiet i mężczyzn, grozi nam, że się przestraszymy, zamkniemy się w sobie w postawie lęku i obrony. I stąd bierze się również pokusa samowystarczalności i klerykalizmu, ograniczenia wiary do reguł i instrukcji, tak jak to czynili uczeni w Piśmie i faryzeusze w czasach Jezusa. Wszystko będzie dla nas jasne, uporządkowane, ale lud wierzących i poszukujących nadal będzie głodny i spragniony Boga. Kościół wydaje się być szpitalem polowym. Tak wielu jest ludzi zranionych, którzy proszą nas o bliskość. Proszą o to samo, o co prosili Jezusa. Ale zachowując postawę uczonych w Piśmie czy faryzeuszów, nigdy nie damy świadectwa bliskości”. Wezwanie do bliskości wymaga wyjścia z uporządkowanych centrów religijności, pozwalających zachować bezpieczny dystans wobec osób niewykazujących bliskości postaw (wspólnych przekonań) oraz wymaga ukierunkowania się na peryferia, aby świadczyć innym posługę bliskości.
Fot. Long Thiên / domena publiczna
Jednym z podstawowych zadań pedagogii miłosierdzia jest kształtowanie umiejętności miłosiernego i zarazem efektywnego działania w konkretnych warunkach, gdyż „miłosierdzie bez uczynków jest martwe samo w sobie. To, co sprawia, że miłosierdzie jest żywe, to jego stała dynamika, by wychodzić naprzeciw potrzebom i niedostatkom osób znajdujących się w trudnej sytuacji duchowej i materialnej. Miłosierdzie ma oczy, aby widzieć, uszy, aby słyszeć, ręce, by stawiać na nogi…”. Istotną cechą czynienia miłosierdzia jest wyjście ze wsparciem w stronę osób doznających niedoborów niezbędnych im dóbr i marginalizowanych w dostępie do tych dóbr.
Aby postulowane wyjście mogło się faktycznie dokonywać, a nie pozostawać jedynie niespełnianym postulatem, niezbędne jest ukształtowanie zdolności dostrzegania sytuacji osób wymagających pomocy i wsparcia. Te osoby znajdują się w polu powszedniej obserwacji, choć zarazem – paradoksalnie – bywają niezauważane lub specjalnie pomijane. „Codzienne życie – jak stwierdza Franciszek – pozwala nam namacalnie dotknąć wielu potrzeb dotyczących osób najuboższych i najbardziej doświadczanych. Potrzebujemy tej szczególnej wrażliwości, prowadzącej nas do zauważania stanu cierpienia i ubóstwa, w jakim znajduje się wielu braci i wiele sióstr. Czasami mijamy sytuacje dramatycznego ubóstwa i wydaje się, że nas one nie dotyczą. Wszystko trwa, tak jakby nic się nie stało, w obojętności, która w ostateczności czyni nas obłudnikami, i choć nie zdajemy sobie z tego sprawy, prowadzi nas do pewnej postaci duchowego letargu, który czyni umysł nieczułym, a życie bezowocnym. Ludzie, którzy przechodzą przez życie, nie zauważając potrzeb innych, nie widząc wielu potrzeb duchowych i materialnych, to ludzie przechodzący bez życia, to ludzie nie służący innym”. Dostrzeganie ludzkiej biedy – w narracji papieża Franciszka – ukazuje się jako akt powinnościotwórczy, bowiem wobec tego, co zostało dostrzeżone, a konkretnie wobec losu dostrzeżonych osób nie wolno przejść obojętnie. Jeśli nie zauważa się życia innych jako wyzwania pod swoim adresem, jeśli zbywa się milczeniem i pomija się trudną sytuację innych, która staje się mym osobistym wyzwaniem, aby okazać im troskę i czynić wobec nich miłosierdzie, to egzystuje się „bez życia”, gdyż traci się sens własnego życia, do którego należy też bezinteresowna służba innym.
Dr hab. Marek Rembierz
pgw