Milcarek: Kilka słów o Kościele we Francji

2023/01/16
43 AdobeStock
Fot. Adobe Stock

Kościół we Francji należy do najbardziej poturbowanych obszarów katolicyzmu europejskiego w okresie po Soborze Watykańskim II.

Gorzej było z pewnością w krajach Beneluksu (zwłaszcza w Holandii), także w części Niemiec – jednak tu w grę wchodziło duże zróżnicowanie wyznaniowe, na tle którego pozycja katolików bywa też zdecydowanie mniejszościowa. We Francji – mimo widocznego komponentu „hugenockiego” – katolicyzm zachowywał pozycję lidera. Kościół katolicki we Francji, zwykle skonfliktowany z tradycją rewolucji francuskiej oraz doświadczający nieraz administracyjnych prześladowań ze strony laickiej republiki, był jednak swoistą potęgą, m.in. jako społeczność dobrze zorganizowana oraz ojczyzna zastępów misjonarzy i wybitnych teologów.

Sytuacja

Dzisiaj z niejakim zdziwieniem przypominamy sobie, że alarmy dotyczące groźby „dechrystianizacji” rozległy się we Francji już nazajutrz po II wojnie światowej. Pod wpływem stosunkowo niewielkich wahnięć – jakże skromnych względem późniejszych tąpnięć – w statystykach praktyk religijnych Francuzi uznali się za „kraj misyjny”.

W tej konstatacji było sporo paniki, chyba niepotrzebnej. Przez następnych kilka lat – mówimy o latach 50. – dyskutowano i opracowywano plany duszpasterskie mające na celu ową ratunkową „misję we Francji”. Z tymi planami i inicjatywami katolicyzm francuski wszedł w epokę Vaticanum II. Hierarchowie i teolodzy francuscy mieli – obok Niemców – markę najbardziej „otwartych” i rozumiejących „zmiany, które trzeba pilnie wprowadzić”. Te zmiany miały przynieść wiosnę Kościoła.

W jakich zatem okolicznościach, kiedy nastąpił prawdziwy kryzys w Kościele francuskim? W wydanej w 2018 roku książce Comment notre monde a cessé d’être chrétien jej autor Guillaume Cuchet odważył się powiedzieć głośno to, co wiedziano od dawna, lecz czego nie dopuszczano do oficjalnego dyskursu: pierwsze mocne tąpnięcie w statystyce praktyk religijnych katolików francuskich nastąpiło ni mniej, ni więcej tylko w roku 1965. I nie można znaleźć dla tego innego wytłumaczenia niż to, że w ciągu kilku miesięcy we Francji wdrożono nagle i intensywnie całą serię „reform posoborowych”. Nie były jeszcze tak ostre jak późniejsze – lecz dotknęły delikatnych pól praktyki katolików. Chodziło o pierwsze zmiany w liturgii mszy, o radykalne ograniczenie praktyki postnej (piątki!), o zmiany w traktowaniu spowiedzi. Najwyraźniej to właśnie te reformy uruchomiły eksplozję.

Tąpnięcie roku 1965 już się nie powtórzyło – lecz w następnych latach powiększały się, krok po kroku, spadki we wszystkich kategoriach religijności katolików francuskich. Oficjalna linia biskupów była jednak taka, że straty są pozorne (przestano je zresztą mierzyć…), a następne reformy „w duchu Soboru” albo odwrócą procesy, albo zastąpią liczniejszy katolicyzm przeciętnych mniej liczną wiarą bardziej świadomych…

Kręte ścieżki odnowy

Nadzieje te w zasadzie nigdy się nie potwierdziły – choć pewną pociechą było spowolnienie strat w latach 80., w dobie Jana Pawła II. Jednak katolicyzm francuski znajdował się jakby w niewoli dialektyki, według której stwierdzenie niepowodzenia reform traktowano jako „zdradę Vaticanum II”, a nawiązywanie do form tradycyjnych – w liturgii, w duszpasterstwie, katechezie itp. – piętnowano jako „integryzm”, kojarzony ściśle z ruchem abp. Lefèbvre’a. Można więc było albo iść nadal do przodu szybko, albo iść wolniej.

Jednak pontyfikat Jana Pawła II, wraz z jego teologicznym komponentem ratzingerowskim, stał się we Francji parasolem dla całego wachlarza „nieplanowanych dzieci” odnowy posoborowej – w tym zarówno nowych tzw. wspólnot charyzmatycznych, jak i szukających swego miejsca wspólnot tradycyjnych.

Od początku nowego tysiąclecia stawało się jasne, że to owe „nieplanowane dzieci” – lub nawet dzieci niechciane – są jedyną częścią Kościoła, która żyje, rozwija się, wydaje potomstwo. Klasztory wierne starym regułom okazały się jedynymi przyciągającymi powołania. Z każdym rokiem rósł zauważalnie procent młodych księży, którzy woleli sutannę, tradycyjną mszę łacińską i zwykły katechizm od eksperymentów. We wspólnotach charyzmatycznych odkrywano adorację eucharystyczną i kult maryjny. Doroczna piesza pielgrzymka tradycjonalistów między Paryżem i Chartres cieszyła się coraz większą popularnością. Pontyfikat Benedykta XVI tylko wzmocnił tę tendencję, a w pewnym sensie ją potwierdził. A wszystko to na tle wciąż postępującego pustynnienia diecezji najstarszej córy Kościoła.

Prawda jest taka, że nikogo nie omijają rozmaite skutki dechrystianizacji. Także więc obiecujące plusy „dzieci niechcianych” nie są gwarancją idealnej przyszłości i nagłej zmiany biegu rzeczy, zwłaszcza w kategoriach spektakularnego sukcesu. Myślę jednak, że nie o to chodzi dzisiaj ludziom, którzy zamiast stu innych dróg wybierają ścieżki pobożnej wierności. Może właśnie wierność wystarczy.

Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 1 | styczeń-marzec 2023

/mdk

Milcarek Pawel kwadrat

Paweł Milcarek

Ur. 1966, filozof, historyk i publicysta, założyciel i redaktor naczelny kwartalnika „Christianitas”, autor książek i artykułów na temat historii filozofii i liturgii łacińskiej oraz duchowości monastycznej, prowadzi badania na temat hermeneutyki reformy Soboru Watykańskiego II.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#Guillaume Cuchet #Paweł Milcarek #Francja #Kościół #kryzys #religijność
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej