Wszystkie czasy w historii ludzkości są naznaczone licznymi murami, które dzielą, umacniają nieufność i ostatecznie rodzą nienawiść. Nie inaczej było w czasach Jezusa i podobnie jest dziś. Niewidzialny, ale bardzo wyraźny mur wrogości i pogardy dzielił Żydów i Samarytan. Mniejsza o historyczne uwarunkowania wzajemnych samarytańsko-żydowskich animozji, faktem było to, że obie nacje, żyjąc blisko siebie, nienawidziły się wzajemnie. Jezus wielokrotnie starał się ten mur zburzyć.
Pozornie może się wydawać, że dzisiejsza Ewangelia o dziesięciu trędowatych, którzy zostają przez Jezusa uzdrowieni, a z których tylko jeden wrócił, aby Mu podziękować, podejmuje temat wdzięczności. To tylko powierzchowna warstwa tej sceny ewangelicznej. Oczywiście wdzięczność jest ważna i nikt - włącznie z Jezusem - tego nie kwestionuje. Zresztą Jezus wyraźnie chwali tego człowieka, który wrócił, aby podziękować i oddać chwałę Bogu. Jednakże wydaje się, że to wydarzenie wpisuje się w szerszy plan Jezusa.
Jezus podkreśla bowiem, że tym jedynym człowiekiem, który odczuł w swym sercu potrzebę dziękczynienia, był cudzoziemiec - Samarytanin. Tak właśnie, Samarytanin - ten znienawidzony przez Żydów obcokrajowiec - on jeden zachował się przyzwoicie. Jezus wielokrotnie podkreśla, zarówno w przypowieściach, jak poprzez swoje czyny, że Samarytanie, tak bardzo pogardzani przez Żydów, mogą stanowić wzór do naśladowania i cechuje ich niejednokrotnie znacznie większa wiara, niż członków narodu wybranego. Wystarczy tutaj wspomnieć przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, rozmowę Jezusa z Samarytanką, czy wiarę i wdzięczność poszczególnych Samarytan, którzy doznali na sobie łaski Bożej.
Jezusowi wyraźnie zależy, by Jego uczniowie pojęli, że Jego fundamentalne przesłanie dotyczy zbawienia wszystkich ludzi, niezależnie od narodowości. Wydaje się również niezwykle symptomatyczne to, że Jezus uwalnia dziesięciu ludzi od okropności trądu. Spróbujmy odczytać ten trąd jako coś, co także i nas duchowo zanieczyszcza i zniekształca. Jest to trąd wzajemnych uprzedzeń, nieufności, segregacji i separowania się od innych ludzi, których uważamy za obcych. Może to być zarówno obcość i odmienność narodowa, religijna, kulturowa, jak i światopoglądowa.
Tymczasem Jezus wszystko i wszystkich pojednał w sobie i uczynił jednym Ludem Bożym. Wystarczy zmienić swoje spojrzenie na to, które oferuje nam Jezus, aby czerpać radość z obcowania z każdym człowiekiem, niezależnie od jego odmienności, budując cudowną jedność duchową w ludzkiej różnorodności.
/mdk