Więź polskości z katolicyzmem u progu 1050. rocznicy Chrztu Polski*
Jako Katolickie Stowarzyszenie „Civitas Christiana” jesteśmy ogólnopolską organizacją formacyjno-edukacyjną, współkształtującą rzeczywistość polską i przygotowującą katolików świeckich do służby Kościołowi i Narodowi. Wśród czterech punktów charakteryzujących naszą tożsamość drugi mówi o więzi polskości z katolicyzmem, którą uważamy za podstawę kulturową Narodu, będącą źródłem jego godności i wolności. Dzięki natomiast pogłębionej formacji oraz w świetle wartości i zasad katolickiej nauki społecznej budujemy ład etyczno-społeczny w naszej Ojczyźnie – z odwieczną w polskiej kulturze narodowej hierarchią wartości: Bóg-Człowiek-Rodzina-Naród.
Polska, Naród polski, Ojczyzna polska, kraj polski, państwo polskie, polska wspólnota osób, Królestwo polskie, Eklezja Polaków, Rzeczpospolita polska… Od ponad tysiąca lat istnieje taka rzeczywistość ludzi, ziemi, ducha, dziejów, kultury, myśli, idei, które stanowią Polskę. Na Polskę patrzymy od wewnątrz jako jej synowie i córki, wierni lub niewierni, ale możemy też patrzeć na nią z dystansu, od zewnątrz, gdy jakoś znika nam z oczu, gdy czynimy refleksję nad nią. Polska jest cząstką niepowtarzalnego świata i jego dziejów, jest to najbliższa nam kolebka ciała i duszy. Duchowe odejście od niej sprawia, iż dla wielu również dzisiaj staje się rzeczywistością zapomnianą, nieznaną, obcą, a może nawet prowokującą, zdradzoną lub wywołującą uczucie wrogości.
Polska posiada swoją genezę, zakorzenienie w świat i ludzkość oraz swoje kształty od prapierwotnych grup wędrownych aż po obecne oblicze, które dotykamy całym naszym życiem. Jest mniej czy więcej określoną częścią owej pieśni dziejów szczepów, ludów, wspólnot, narodów, krajów, ziem, kultur, idei, całej ludzkości. Trudno w tym miejscu zatrzymywać się dłużej nad historią Polski, która szczególnie nam powinna być dobrze znana od pradziejów po narodziny i chrzest państwa polskiego. Od Polski Piastowskiej i Jagiellońskiej do okresu mocarstwa i jego rozkładu. Polska będąca przedmiotem agresji i grabieży. Polska żebrząca o darowanie wolności i z ogromną determinacją odzyskująca swoją niepodległość. Na krótko powstająca z grobu, niszczona i powtórnie w nim zamykana. Rzeczpospolita II i III z nadzieją oczekująca na przyjście kolejnej lepszej i piękniejszej, odpowiadającej jej narodowemu i chrześcijańskiemu DNA.
Popatrzmy przez chwilę na Polskę, Ojczyznę naszą i Matkę, pod specjalnym kątem: jej Oblicza, jej Twarzy, jej Światła, jej Duchowości, na co składają się wszelkie okruchy prawdy, dobra, piękna, miłości, wolności, dzieł kultury, ethosu, egzystencji, słowem czegoś, co nazwiemy bardzo ciepło „polskością”. Tak wiele krajów posiada swoje zobrazowane oblicza, dawne i obecne: rzymskość (romanitas), francuskość, angielskość, hiszpańskość, niemieckość (germanitas), rosyjskość (russitas), amerykańskość. Wśród nich jest i polskość – polonitas. Nie chodzi tu o wyczerpanie całej rzeczywistości, której na imię Polska, lecz o jej duchowy profil, a raczej pewien zespół idei, jakie się zrodziły od początków narodu i państwa, żyły przez wieki i jakże mocno dramatyzują się w dniach ostatnich, choć te ostatnie uchwycić jest coraz trudniej.
Nie wolno się łudzić, że na temat Ikony Polskiej, szczególnie w kontekście jej więzi z religią i Kościołem oraz kulturą jako szatą religii, można mówić bardzo precyzyjnie i czysto racjonalnie. Jesteśmy raczej skazani na intuicję, uogólnienia czy też myślenie redukcyjne. Ale nie oznacza to bynajmniej nieprawdy. Oczywiście nie wolno nam uprawiać nacjonalizmu, swoistej megalomanii, szowinizmu czy jakiejś ogłupiającej „euforii polskiej”. Chodzi nam o poznawanie pozytywnej prawdy w miłości do wszystkich. Stąd należy szukać prostych, zwykłych rysów, znaków i symboli, po których się rozpoznaje prostą polską rzeczywistość: jej Twarz, jej Oblicze, jej Światło, jej Tożsamość i Bliskość niewypowiedzianą. Nie wolno też nie dostrzegać w Polsce i polskości panoszącego się zła, przestępstw, głupoty, warcholstwa i zdrady. Chodzi jednak o ciągłe podnoszenie oczu ponad i poza wszystko ku temu, co – mimo wszystko – zrodziło się z dobra, prawdy i piękna, ze świata wolności i z tej szczególnej więzi z Bogiem i Kościołem. Polskość jest pokorą, wolnością, przyjaźnią, braterstwem. Polskość to także uznanie godności i wolności wszystkich nie-Polaków, to marzenie o wielkim świecie i wielkiej rodzinie ludzkiej, to wolność duchowego i materialnego kształtowania swego człowieczeństwa na najwyższą miarę. Szukanie również dzisiaj polskości to szukanie słuszności, wielkości, drogi wzwyż.
Kiedy mówimy o polskości, to widzimy ją przede wszystkim w poświacie chrześcijaństwa, która u nas przybrała różne odcienie, ale tym dominującym jest katolicyzm. Nie można całkowicie utożsamiać polskości z katolicyzmem, jak i nie wolno odrzucać idei niekatolickich, zwłaszcza wyrastających z głębi człowieka. Jednakże nie można pominąć tego katolickiego światła, które świeciło przez tysiąc lat i ma prawo świecić dzisiaj i w przyszłości.
Dzieje człowieka, narodu i państwa nie mogą być oddzielone od kultury i religii. Niektórzy uczeni, jak F. Koneczny i F. Znaniecki, mówią, że historia ludzka spełnia się w kulturze lub w religii. W każdym razie kultura i religia, jako zjawiska prapierwotne, określają profil antropogenetyczny każdej zbiorowości, a więc także Polski. Ks. prof. Cz. S. Bartnik, którego teksty przywołuję, bardzo często pisze i mówi o polskim fenomenie kultury i religii.
Z analiz historycznych wynika, że należy mówić o wielkiej roli idei chrześcijańskich, jak: koncepcja Boga, Opatrzność, miłość przekraczająca człowieka, nieśmiertelność, wieczność, zbawienie jako nieskończone spełnienie człowieka, dziecięctwo Boże, religijny wymiar ojczyzny, wiecznotrwała moralność społeczna, wolność samookreślenia się człowieka za dobrem lub za złem i inne. Wszystkie te idee wszakże są raczej tylko inspiracjami, motywami i tworzywem dla doczesnego życia ludzkiego, indywidualnego i zbiorowego. Nie istnieje wszakże kultura „chrześcijańska”. Chrześcijaństwo jest przede wszystkim religią, czyli relacją ku Bogu, a nie kulturą. Mówiąc dokładniej: nie ma kultury „chrześcijańskiej” w sensie bezpośrednim, jakoby kultura była w swej istocie określona przez religię i Kościół; kultura, wyrastająca z aktu stworzenia, pozostaje zawsze w autonomii w stosunku do Kościoła i religii. Kultura jest sposobem „uczłowieczania” rzeczywistości, choć w tym i świata Bożego. Jednakże można mówić o kulturze „chrześcijańskiej” w sensie pośrednim, wtórnym, o ile idee chrześcijańskie są jakimś punktem wyjścia dla kultury, punktem oparcia, motywem, tworzywem, uwzniośleniem, pomocą w wyborze. W tym względzie wtórnym najmocniej oddziałują na kulturę chrześcijańskie prawdy dogmatyczne, idee duchowe, wartości, charyzmaty, normy moralne życia chrześcijańskiego. Ale kultura nie jest tym całkowicie zdeterminowana. Jest ona raczej rodzajem odpowiedzi człowieka na wyzwanie, jakie stawia religia i Kościół. Najdoskonalsze i najpełniejsze odpowiedzi dają zwykle nieliczne jednostki lub tylko niektóre grupy społeczne lub narody. Kultura, zwłaszcza jej poziom, warunkuje w znacznym stopniu strukturę tej odpowiedzi i języka między człowiekiem a Bogiem. Najlepiej zdaje egzamin w twórczości jednostki lub narodu. Kultura sama w sobie jest „człowiecza” i osobotwórcza, wtórnie dopiero może ona wiązać osobę ludzką z Bogiem lub oddalać ją od Niego, mamy wszakże nadzieję, że najwyższa kultura najbardziej odnosi człowieka do Boga, a w konsekwencji i do Kościoła. Kultura polska zawiera treści chrześcijańskie i stanowi niepowtarzalny sposób budowania poprawnych relacji między człowiekiem – jako jednostką i jako narodem – a rzeczywistością chrześcijańską. Przede wszystkim jest wolna, otwarta i realizująca całego człowieka.
Do niedawna Polskę charakteryzowała rodzinność, wspólnotowość, zamiłowanie do życia „na scenie zbiorowej”, optymizm, życzliwość, ofiarność społeczna, pogoda ducha. Zawsze wystrzegaliśmy się mściwości, fanatyzmu, skrajnych systemów – absolutyzmu, panteizmu, idealizmu, wulgarnego materializmu, ducha sekciarskiego, antyhumanizmu. Szlachetny, dobry i wielkiego serca człowiek był tematem życia, sztuki, nauki, ustrojów, struktur społecznych, nauczania kościelnego. W ślad za tym i chrześcijaństwo polskie kształtowało się raczej w tonacjach łagodnych: Chrystus miłosierny, Jezus frasobliwy, obecność Ukrzyżowanego na każdym miejscu polskim, Matka Boska Kwietna, Jagodna, Żniwna, Siewna i Gromniczna, Matka Królowa Polski, radość obrzędów religijnych, święci widziani jako ludzie zwykli, bez „większych” cudów, wyprzedzający nas jedynie wyższym stopniem dobroci, miłości Boga i bliźniego. Typem bohatera narodowego jest zawsze ktoś z charakterem, dobroczyńca społeczny, obrońca ludu, człowiek pracy i ofiary, zasłużony dla Ojczyzny i wolności Narodu. Nie funkcjonuje ideał zdobywcy, zaborcy, „silnego władcy”, polityka zawisłego od innych mocarstw. Idea „człowieka dobrego” nie pozostawała bez wpływu na konkretne wydarzenia historyczne, jakkolwiek łagodność przynosiła nam dużo zła politycznego wobec przemocy obcych państw.
Państwo polskie i Kościół katolicki ucieleśniały przez tysiąc z górą lat charakterystyczny typ życia, historii, kultury i społeczeństwa. Polegał on głównie na wysokim wartościowaniu wspólnoty narodowej, na duchu unii Kościołów, na federacyjnym charakterze księstw i państw, na świętym strzeżeniu suwerenności i niezawisłości, na budowaniu wolności osobistej i obywatelskiej, tolerancji religijnej i politycznej, na całopalnej ofiarności dla Ojczyzny, na zaufaniu w wewnętrzną dobroć człowieka oraz na tworzeniu wartości chwały, honoru jednostki i całej Polski. Nie wszystkie te idee zajaśniały pełnym blaskiem, nie wszystkie były właściwe tylko Polakom, nie zrodziły się od razu, nie rozwinęły się bez trudności, bez ciężkich zmagań i sprzeniewierzeń. Z głębokim smutkiem stwierdza się przyćmienie wielu tych idei zwłaszcza w ostatnich czasach, w czasach próby i oczyszczenia.
Polska wyraża się przede wszystkim i na różne sposoby w narodzie jako bycie i w świadomości narodowej. Ze słowem „naród” wiąże się w Europie różne wielkie sprawy, głębokie uczucia, wiekopomne dzieła, heroizm, dary życia, patriotyzm, kwestie społeczne, dramaty historyczne, zbiorowy obowiązek, wzory miłości rodzinnej i społecznej. Nieraz mogą się również kojarzyć z tym słowem: nacjonalizm, szowinizm, fanatyzm, rasizm, ksenofobia, partykularyzm światowy i różne utopijne programy społeczne. Niekiedy z narodem może się wiązać – głęboko niesłusznie – religia narodowa, bałwochwalczy kult swego narodu, przesadna apoteoza narodu. Wydaje się, że i tutaj Polacy uniknęli skrajności: nie przekreślili wielkiej wartości narodu, ale i nie nadali mu znaczenia absolutnego.
Zanim spróbuję opisać, czym jest naród, podam pokrótce te zbiorowości, które dosyć blisko wiążą się z narodem, a wiec rodzina, ród, społeczeństwo, państwo, ojczyzna, Kościół oraz rodzina narodów. Chciałbym jednak zatrzymać naszą myśl przede wszystkim przy rodzinie, gdyż naród opiera się na rodzinach, jakkolwiek rodzina nie jest prostą i bezpośrednią „składową narodu”. Miedzy rodziną a narodem zachodzi raczej pośredni związek przez naturę ludzką i osobę ludzką. Nie ma właściwego narodu bez rodziny, zwłaszcza bez rodzin, i nie ma rodziny, na etapie wyższego rozwoju społecznego, bez narodu, bez związku z takim czy innym narodem. Rodzina stanowi specjalny, wyjściowy sposób zapodmiotowania życia zbiorowego, które rozgrywa się na trochę innych parametrach w narodzie. W strukturze rodziny człowiek żyje na płaszczyźnie natury ludzkiej, ale także i socjalnej, antropologicznej, psychicznej i duchowej.
Polska charakteryzuje się szczególnym powiązaniem życia rodzinnego z narodowym. Przy tym posiada wysoko wypracowaną teorię rodziny, zwłaszcza małej: małżonkowie – dzieci. W tym względzie można z dawnej polskiej pedagogiki małżeńskiej, a zwłaszcza z pism prymasa Stefana kard. Wyszyńskiego wydobyć i ułożyć oryginalną kartę praw rodziny.
Rodzina narodów, której twórcą jest Ojciec i Syn, i Duch Święty, żyje również w odpowiednim dla siebie świecie religijnym. Czas religii zacieśnionych tylko do jednego narodu minął bezpowrotnie, jakkolwiek każdy naród może na swój sposób realizować się w religii uniwersalnej. Rodzina narodów ma pewną analogię do jednostkowej osoby ludzkiej, a więc posiada wymiar materialny i duchowy zarazem, doczesny i pozadoczesny, wymiar zanurzenia w świecie i otwarcia na coś więcej. Wymiarom tym chce więc sprostać Kościół powszechny. Dzięki oparciu się o rodzinę narodów Kościół chrześcijański przestaje być tylko ideą, abstrakcją lub manatem uczuciowym, a staje się realny, historyczny i konkretny, staje się po prostu „nowym światem” dla ludzkości. Jest to Kościół Rodziny Narodów. Jest on głównie tematem Rodziny Narodów, jej duchowym podmiotem, sercem i sensem. Kościół Boży wspiera ową Wielką, Bożą Ekonomię Narodów, nadając jej nowe prawa, niezwykłe perspektywy i nieznane możliwości, które wykraczają poza czysto materialną czasoprzestrzeń, oglądaną jedynie z zewnątrz.
Bez wątpienia każdy większy naród lub kraj kształtuje właściwy sobie profil świadomości i myśli na podstawie swych predylekcji, w trakcie dziejów i stosownie do uwarunkowań egzystencjalnych, zwłaszcza kulturowych. Chodzi tu głównie o specyfikę, przez którą dany naród i dana kultura narodowa wyraża swoją „duszę”, swoją „jaźń” zbiorową i swoją podmiotowość, a nawet „osobowość”. Główne nurty myśli polskiej rozwijały się samoistnie, pozostawały też zawsze pod przemożnym wpływem filozofii greckiej, zachodniej myśli chrześcijańskiej oraz pewnych naleciałości Wschodu, zarówno chrześcijańskiego, jak i niechrześcijańskiego. Ogólnie Polska zawsze korzystała z myśli grecko-rzymskiej, średniowiecznej i wschodniej. Mimo to wytworzyła swój jedyny i niepowtarzalny profil, który miał być naruszony dopiero przez marksizm po 1947 roku. Magistralami w tym profilu są: personalizm, socjalność, myśl narodowa, mesjanizm, zmysł historyczny, moralizm, prakseologizm oraz idealizm złączony z typowo polskim mistycyzmem. Jednak to, co najbardziej wyodrębnia Naród polski spośród innych w kontekście więzi polskości z katolicyzmem, to jego rys maryjny. W chrześcijaństwie rozwijającym się w Polsce ponad tysiąc lat ukształtowało się szczególne zjawisko maryjności oraz mariologii, czyli nauki o Maryi, zarówno na poziomie teologii naukowej, jak i żyjącej w całym Ludzie Bożym. Zjawisko to było i jest uwarunkowane specyfiką ducha polskiego i religijności polskiej.
Na tym tle szczególnie rozwinęła się cała teologia Matki Boskiej Bolesnej, Maryi łączonej z Ukrzyżowaniem i z pasyjnym charakterem historii narodu. Nie jest to ani cierpiętnictwo, ani styl religijny, lecz chrześcijański realizm dziejów ludzkich i szukanie klucza religijnego do odnalezienia sensu naszej historii. Stąd też kult Maryi wiązał się zawsze ściśle z polskimi dążeniami suwerennymi, wolnościowymi i wyzwoleńczymi. Maryja współcierpi z narodem, towarzyszy jego historii pasyjnej, prowadzi w nim „życie ukryte” i przygotowuje do zmartwychwstania. Oczywiście, nie jest to działanie polityczne i bezpośrednie, lecz raczej duchowe i pośrednie. Jest to mianowicie oddziaływanie na osobowość, umysł, serce i sumienie narodu, stąd dopiero mają wynikać pożądane czyny i przemiany narodowe.
W działaniu misteryjnym osoba Maryi jest ośrodkiem, wokół którego organizuje się w szczególny sposób moc życiowa narodu, jego mistyka, kontemplacja, dążenie do piękna, kultura duchowa, sztuka w wymiarach społecznych, „obrzędy narodu”, ryt pracy, styl życia itp. Jest ona wielką pomocą w tworzeniu imienności życia w narodzie, w fabrykach, w wielkich miastach, w regionach kraju. Stanowi jakąś misteryjną osobę, wokół której tworzy się niezwykłe teatrum życia i losów narodu. Naród bowiem – jak już wspominałem – posiada swój świat sceniczny, ekran świadomości zbiorowej i oblicze narodowej osobowości, w której dochodzą do głosu takie a nie inne treści i formy. W narodzie chrześcijańskim musi wystąpić także określona duchowość maryjna, która rzutuje na wiele obszarów życia doczesnego. Konkretnie w Narodzie polskim rozwinęła się maryjność polska, która ma charakter personalistyczny, socjalny, historyczny, moralizujący, idealizujący, posłanniczy i praktyczny. Jest ona kategorią religijną, która przekłada się na konkretny profil w życiu Kościoła i narodu. Nasza maryjność nie zakłada, żeby Naród polski był jedyny wybrany, najdoskonalszy, o jakiejś nadprzyrodzonej misji w świecie. Nie ma więc fałszywego mesjanizmu maryjnego. Maryjność zmierza do budowy pokory, wierności sobie samej, ofiarności, poczucia własnej słabości i postawy poszukującej Boga oraz najwyższych wartości. Naród maryjny ma się wyróżniać tylko żarliwością miłości ku Maryi, rozwijaniem wiary w jej Syna, dawaniem narodom, zwłaszcza pobratymczym i sąsiednim, przykładu chrześcijańskiego: wiary w coś wyższego, gotowość znoszenia cierpień dla dobra, dojrzałości do służenia innym narodom i państwom.
Kiedy mówimy o Polskiej Ikonie Maryjnej, musimy pamiętać o problemie języka. Pod tym względem popełnia się dwa podstawowe błędy: albo język Maryi uważa się za równy empirycznemu i wówczas wywody o Maryi stają się nie do przyjęcia dla myślenia naukowego, albo język o Maryi ujmuje się jako czystą metaforę złej poezji i wówczas Ikona Maryjna nie oznacza niczego realnego. Wydaje się, że Polacy uniknęli tych skrajnych ujęć dzięki personalizmowi, który wiąże w dialektyczną całość świat realny, materialny i świat „ponadrealny”, duchowy, przy czym światy te różnią się miedzy sobą, a jednak gdzieś się realnie spotykają. Spotkanie to: poezji i realności, ma miejsce w osobie ludzkiej, zarówno indywidualnej, w duszy wierzącego, jak i społecznej, w sercu Kościoła nad Wisłą.
Kiedy mówimy o prymasie Stefanie kard. Wyszyńskim i papieżu Janie Pawle II, przychodzą na myśl słowa Apokalipsy: Dwom moim Świadkom dam władzę, a będą prorokować. Oni są dwoma drzewami oliwnymi i dwoma świecznikami, co stoją przed Panem ziemi (Ap 11, 3-4). Jest jakieś historyczne zjawisko „dwóch świadków”: św. Piotr i św. Paweł, święci apostołowie Słowian – Cyryl i Metody, w genezie Polski – Mieszko i Chrobry, a w naszym tysiącleciu Wyszyński i Wojtyła. Jakie jest to ich bliźniacze, a raczej dopełniające się wzajemnie świadectwo, przesłanie dla Polski u progu 1050. rocznicy chrztu?
Ci dwaj olbrzymi Polacy, kard. Stefan Wyszyński – Prymas Tysiąclecia i kard. Karol Wojtyła – bł. Jan Paweł II, stanowią poświadczenie szczególnych posłańców Bożych, wysłanych także do Polski na jej III tysiąclecie. Głównym ich orędziem dla nas jest realizm Boga, ożywienie wiary, odrodzenie wpływów Kościoła na całość życia publicznego i komunijne otwarcie Kościoła Polaków na Kościół Europy i całego świata. Mamy obowiązek kontynuowania ery słowiańskiej, którą Jan Paweł II zapoczątkował w Europie po erze romańskiej i germańskiej. Sztuczny w tej chwili i wypaczony twór Unii Europejskiej wyjałowionej z wiary i wartości chrześcijańskich nie przetrwa długo, natomiast jedność i współpraca Kościoła Narodów w Europie może w perspektywie długofalowej nie tylko go umocnić, ale uratować Europę od samozagłady.
Jeśli chcemy przetrwać kolejne tysiąc lat i dłużej, trzeba nam mądrych przywódców kościelnych i państwowych, trzeba mądrości i przebiegłości w realizacji tej ważnej misji, jaką jest polskość i katolicyzm w świecie coraz bardziej zglobalizowanym, stechnologizowanym i przewrotnym. Trzeba rozwoju ducha, idei, dobrego klimatu społecznego, odrodzenia wiary, etyki ewangelicznej i miłości do Ojczyzny. Mamy, dzięki Bogu, wielu wybitnych intelektualistów, twórców kultury, naukowców, artystów, prostych pracowników i nad wyraz szlachetnych ludzi, ale co nam doskwiera najbardziej, to ciągły brak przywódców kościelnych (poza prymasem Wyszyńskim i Janem Pawłem II). Nie mamy przede wszystkim przywódców politycznych, co jest widoczne jeszcze bardziej po Tragedii Smoleńskiej.
Trwoży nas to, że polskość na naszych oczach jakby mimo wszystko maleje, że pogłębia się kryzys gospodarczy, za rządów obecnej ekipy podupada coraz bardziej nasza społeczna i indywidualna moralność, kurczy się nasza samowładność, zacieśnia się tolerancja, słabnie nasza wyobraźnia. Niepokoi się jakoś pokój polski, wyludnia wieś, rozpala wzajemny gniew, pogłębia wzajemna nieufność. W ciemnych miejscach najnowszej historii czai się lęk, pełznie obłuda, ciska się przemoc, straszy historyczny zmierzch obecnej cywilizacji. Trudno niekiedy odróżnić, gdzie jest polskość, a gdzie polactwo. Wyrodnieją uczucia, ręce Polski zdają się słabnąć jak u starej Matki, która na próżno próbuje obejmować rozbiegające się dzieci. W Domu Polskim może nie brakuje chleba, ale zaczyna brakować sił duchowych, mądrości i wytrwałości… Czy u progu 1050. rocznicy chrztu Polski nie trzeba nam głębszego, bardziej troskliwego, a zarazem dramatycznego zamysłu nad naszym Domem Ojczyźnianym, nad naszą Rodziną Polską, nad przyszłością Wspólnoty Polskiej tylu wieków?
Przed ośmiu laty odszedł do Domu Ojca bł. Jan Paweł II. Znany jest testament odnaleziony wkrótce po śmierci wielkiego Papieża. Jednak dla nas, Polaków, równie ważne są słowa Błogosławionego, wypowiedziane już w pierwszym roku pontyfikatu, na zakończenie pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny – 10 czerwca 1979 r. na krakowskich Błoniach. Słowa brzmiące jak testament! Przypomnienie powinności wobec minionych, współczesnych i przyszłych pokoleń Polaków. Brzmiały jak odnowienie Pięciu Prawd Polaków ks. Bolesława Domańskiego (1938), jak odnowienie Dekalogu Polaka Zofii Kossak-Szczuckiej (1942). O tych słowach nie wolno zapomnieć w czasach, kiedy coraz śmielej podnoszą się głosy szaleńców, że już nie musimy być Polakami, bo jesteśmy „nowoczesnymi europejczykami”.
Jan Paweł II w 1979 roku na krakowskich Błoniach podczas wielkiego Bierzmowania Narodu nauczał: „Zanim stąd odejdę, proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię Polska, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością – taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym. Abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili. Abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy. Proszę was, abyście mieli ufność nawet wbrew każdej swojej słabości. Abyście szukali zawsze duchowej mocy u Tego, u którego tyle pokoleń ojców naszych i matek ją znajdowało. Abyście od Niego nigdy nie odstąpili. Abyście nigdy nie utracili tej wolności ducha, do której On wyzwala człowieka. Abyście nigdy nie wzgardzili tą Miłością, która jest największa, która się wyraziła przez Krzyż, a bez której życie ludzkie nie ma ani korzenia, ani sensu. Proszę was o to przez pamięć i przez potężne wstawiennictwo Bogarodzicy z Jasnej Góry (…), przez pamięć św. Wojciecha, który zginął dla Chrystusa nad Bałtykiem, przez pamięć św. Stanisława, który legł pod mieczem królewskim na Skałce. Proszę was o to. Amen”.
Przyszło nam żyć w trudnym momencie dziejów naszej Ojczyzny. Nie toczy się wprawdzie konflikt zbrojny ani nie ma jawnych okupantów Polski. Mimo to tożsamość i suwerenność Narodu jest zagrożona. Jesteśmy osłabieni przez niszczące dla naszej narodowej substancji lata wojny – straciliśmy wówczas elity, a także lata powojenne, gdy siłą zaszczepiono w życie społeczne obcą ideologię, czego dotkliwe skutki do dziś odczuwamy. A jednak Polska trwa. Jej trwanie jest okupione ofiarą życia, cierpienia i ciężkiej pracy wielu milionów Polaków. Stanowi to dla nas, dziś żyjących, wyzwanie, by – w czasie zacierania konturów prawdy i dobra, lekceważenia tradycji, oskarżeń wobec tych, którzy mówią o swym przywiązaniu do Polski i polskości, o nacjonalizm i przenoszenie „ciasnych partykularnych racji narodowych ponad interes globalny” – zachować i umocnić narodową tożsamość. Polska nie jest wyłącznie naszą własnością, nie możemy decydować o jej losie, mając na względzie doraźne racje. Trzeba sięgać w głąb naszej historii – Polska jest bowiem własnością naszych przodków, którzy kształtowali ją pracą i ofiarą krwi, jest także własnością pokoleń, które dopiero nadejdą. Naszym zadaniem jest umocnić byt narodowy, dziedzictwo polskości uczynić jeszcze wspanialszym – dla tych pokoleń Polaków, które przyjdą po nas. Nasza polityka – to miłość Boga – to miłość Ojczyzny.
„Naród polski zawsze krzepił się tymi nadziejami, czerpiąc z przykładów Chrystusa i Jego Matki, ukazując wielkich Polaków, którzy ożywieni chrześcijańskim duchem ofiary umieli oddać życie za prawa ojczyste, za ołtarze i ogniska domowe. Gdybyśmy któregoś dnia wyzbyli się powiązania z dziejami naszej Ojczyzny, tragizm Narodu dopiero by się rozpoczął” (Kard. Stefan Wyszyński). Prorockie przesłanie Prymasa Tysiąclecia, które przez lata dawało nadzieję pokoleniom Polaków, mimo upływu lat wciąż pozostaje aktualne, a dziś wybrzmiewa jeszcze mocniej. Jego nauczanie jest lekarstwem na polskie niepokoje, podziały, waśnie i spory, relatywizm i liberalizm. Jego osoba inspiruje, a oddanie w służbie Bogu i Ojczyźnie jest przykładem dla wielu. Niech teksty Prymasa będą również u progu 1050. rocznicy chrztu Polski zachętą i umocnieniem w miłości do Boga, Maryi i Ojczyzny.
* Fragmenty wystąpienia wygłoszonego przez ks. Dariusza Wojteckiego, asystenta Kościelnego Oddziału Okręgowego w Białymstoku, z okazji Ogólnopolskiego Spotkania Gnieźnieńskiego „Stąd Nasz Ród”, 12 kwietnia 2013 r. w Prymasowskim Wyższym Seminarium Duchownym w Gnieźnie
Ks. Dariusz Wojtecki