Kwestia paradygmatu

2025/12/31
Dodaj naglowek2

Jeszcze w ubiegłym roku, przed zmianami politycznymi, jakie zaszły w naszym kraju, zdążyło się ukazać kilka ciekawych książek. O jednej z nich, będącej antologią tekstów „Sztuki i Narodu”, pisałem już na łamach naszego kwartalnika. Tym razem chciałem rzucić kilka luźnych uwag na temat dwu biografii osadzonych w realiach dwudziestolecia międzywojennego postaci, bardzo bliskich sobie ze względu na wspólny początek dróg i przenikalność wątków myślowych. Jednak ze względu na to, co się w ich życiu przydarzyło później i chyba wzajemnej niechęci do siebie, trudno mi spiąć ich dzieje w formę „biografii paralelnych”, co obiecałem redaktor naczelnej na spotkaniu redakcji – ale nich będzie, spróbuję.

Ciekawy zbieg okoliczności

Pretekstem do napisania niniejszego tekstu są książki: Bolesław Piasecki. Początki drogi (1915-1944) Wojciecha Jerzego Muszyńskiego i Jan Mosdorf (1904-1943) Mateusza Kofina. Druga z tych pozycji ukazała się na ryku wydawniczym mniej więcej w czasie, gdy pisałem okolicznościową wspominkę o przywódcy ONR-u, zamieszczoną w czwartym zeszłorocznym numerze naszego kwartalnika, na okoliczność 80. rocznicy zamordowania go przez Niemców w obozie w Auschwitz. Nie wiedziałem, że powstaje taka książka; jako ktoś, kto dwa razy w życiu przeczytał Wczoraj i jutro oraz Akademika i politykę, tudzież kilkadziesiąt lat temu tropił w KUL-owskiej bibliotece niektóre jego teksty z „Prosto z Mostu”, przyjąłem jej powstanie z entuzjazmem, a że przy okazji wyszła niemal równolegle z biograficznym omówieniem tego samego okresu czasu w życiu Bolesława Piaseckiego, przeczytałem obie prace równolegle.

Paradygmat

Oczywiście, pisząc na marginesie, czy też przy okazji książek dotyczących tak wyrazistych i „wyklętych” w dzisiejszych czasach postaci jak Piasecki i Mosdorf, należy przede wszystkim zastanowić się nad kwestią paradygmatu, czyli podstawy pojęć, co do których istnieje zgoda. Współczesne czasy mają taką właśnie cechę, nazwę ją tu redukcjonizmem, w ramach której wszystko musi zostać przycięte na określoną, jednakową miarę. Że dzieje się tak w ramach bieżącej debaty politycznej to jedno, a że przeniesiono ów redukcjonizm na obszar ocen faktów i postaci z historii, to jeszcze coś innego.

Taki los spotkał np. „demokrację”, która jest czymś, co „demokraci” nazywają specyficznym typem ustroju, w ramach którego są w stanie sprawować władzę, przy okazji odwołując się do „demokratycznej” legitymizacji. Patrząc z tej perspektywy, wszyscy, którzy poszukiwali innych modeli „demokratyczności”, niż obecnie obowiązujący, zostali wyklęci i wymazani z debaty publicznej, tzn. mogą w niej być, ale ewentualnie jako przedmiot napiętnowania, a nie podmiot uczestniczący. Po przeczytaniu, a właściwie przebrnięciu przez stronnice książki pana Kofina, szczególnie drugiej jej części, w której drobiazgowo omawia poglądy Mosdorfa w kwestii ustroju życia publicznego, czytelnik taki jak ja staje w obliczu pytania: czy Mosdorf był zwolennikiem dyktatury i autorytaryzmu, a tym samym przeciwnikiem demokracji? Otóż to, odpowiedzi udzielane po kolei zaprowadzą czytelnika w nieoczywiste miejsca. Pisząc konkretnie: dla Mosdorfa forma władzy była jedynie narzędziem dla realizacji interesu narodowego, naród zaś to coś więcej niż tylko współcześnie żyjące pokolenie. Zgodnie z endeckim spojrzeniem to wspólnota pokoleń, za którą współcześnie żyjący są odpowiedzialni – i nie powinni mieć prawa do jej zepsucia, a tym bardziej unicestwienia. A więc paradygmatem dla władzy ma być dobro narodu, a nie demokracja ujęta w karby liberalnego – obecnie bardzo postmodernistycznego – gorsetu. Jak pokazał autor biografii, Mosdorf poszukiwał rozwiązania problemu ustroju idealnego. Będąc jednak dzieckiem czasu, próbował go budować w ramach monopartyjnej Organizacji Politycznej Narodu. Była to odpowiedź radykałów narodowych na bolączki ustroju ich czasów, której struktura, z perspektywy paradygmatu liberalno-demokratycznego, również nie była „demokratyczna”. W ramach owego systemu partii ma być kilka, a władza po prostu dość mechanicznie, co kilka lat, ma przechodzić z jednej ręki do drugiej.

Istota rzeczy siedzi w głowie

Po lekturze obu książek wydaje się, że o ile Mosdorf był teoretykiem i szukał rozwiązań uniwersalnych, które mogłyby służyć narodowi przez pokolenia, o tyle Piasecki wiedział, czego chce dla siebie – władzy. Czy miał w głowie ułożony sposób jej sprawowania, dla której taki czy inny ustrój byłby tylko przykrywką? Trudno powiedzieć – jego międzywojenne wypowiedzi, oscylujące wokół zagadnień totalizmu, są mocno obarczone przyjmowaną w danym momencie taktyką dla osiągnięcia wyznaczonych celów. Dr Muszyński, bardzo drobiazgowo rysując przedwojenną aktywność Piaseckiego, zdaje się potwierdzać tę tezę, tzn. czytelnik inny niż ja zobaczy, że mieliśmy do czynienia z przywódcą bardzo mocnym, konsekwentnym i brutalnym, nie stroniącym od zmian strategii, skłonnym do przejmowania innych niż własna organizacji, ale też kimś, kto potrafił do siebie przekonywać. Tak to wyglądało w wypadku płk. Koca, którego Piasecki namówił do współpracy. O tym autor nie pisze, ale między sanacyjnym pułkownikiem a sowieckim generałem zachodzi tu jakaś paralela, świadcząca na korzyść Piaseckiego. Ustroju wymarzonego dla przywódcy Falangi możemy się domyślać: byłaby to mocna dyktatura, w której (każda) demokracja zdaje się być zbędnym balastem, a skoro jego ideałem była wizja państwa opisana przez Platona, to wystarczy rzecz przeczytać – Platona oczywiście, nie Piaseckiego. Być może to jest klucz do postaci, który autor podrzucił nam w książce.

Katolicyzm

Katolicyzm w obu wypadkach odgrywał, jak się wydaje, kluczową rolę. Nie sądzę, żeby Piasecki go instrumentalizował, tak jak chcą jego krytycy i tak jak – tu na chwilę wracam do sierpniowej chludowskiej dyskusji – robił to Dmowski. Ten drugi po prostu dostrzegał jego kluczową rolę w narodzie i widział katolicyzm jako coś (nie wiem, czy mnie tu socjologowie nie wyklną), co można określić religią obywatelską, i naprawdę nie chodziło mu wcale o to, że wszyscy muszą w Pana Boga wierzyć. Mosdorf i Piasecki mieli z tym większy problem, bo ich radykalizm kazał im nie zatrzymywać się jedynie na owej obywatelskości katolicyzmu. Religia miała być częścią Państwa, a instytucje nie mogłyby od niej abstrahować. Jest to istotne w wielu kontekstach – od walki z ateistycznym bolszewizmem, który agresywnie harcował po międzywojennej Polsce, ale i judaizmem, dla którego zdaniem obu polityków miejsca nie było.

O kwestii żydowskiej u Mosdorfa pisałem na tych łamach rok temu i książka Kofina nie zmieniła mojego poglądu na ten temat. Znowu jednak dla porządku posłużę się „antyparadygmatem” czasów dzisiejszych. Na historię musimy patrzeć z perspektywy jej samej. Fakt jest taki, że to katolicyzm Mosdorfa kazał mu w obozie ratować Żydów i ta jego postawa doprowadziła go do śmierci, której nie musiał ponieść, nie mówiąc o tym, że mógł, np. ze względu na pochodzenie, zostać volksdeutschem. Krytyków jego poglądów zapytam: dlaczego nie został?

Trzecia strona medalu

Pisząc o obu biografiach, znalazłem wiele aspektów, którymi można by się zająć. Na koniec tego dość krótkiego tekstu zauważę coś jeszcze. Obóz radykalnie narodowy, w tym osoby współpracujące z Piaseckim i Mosdorfem, stworzył dwa ciekawe, a nawet arcyciekawe, zjawiska wpisane w historię polskiej kultury i literatury. Stanisław Piasecki – nie, nie kuzyn Bolesława – założył wspomniany przeze mnie tygodnik „Prosto z Mostu” – poważny, antylewicowy, narodowy ośrodek kultury polskiej, w którym w latach trzydziestych Mosdorf też miał swoją przystań. Zaś w środowisku Bolesława Piaseckiego w czasie wojny wykształcił się fenomen „Sztuki i Narodu”, który był i jest spychany w niebyt, bo nie pasuje… czytelnik wie do czego.

Tak rzeczy nieoczywiste umieszcza się w niebycie historii. Ale mnie nie wolno na to pozwolić, zgodnie z zasadą, że jestem odpowiedzialny za to, co będzie, wobec tych, którzy idą za mną.

Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 4/2024

 

/ab

CCH 4989 2 kwadrat

Piotr Sutowicz

Historyk, zastępca redaktora naczelnego, członek Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#Bolesław Piasecki #Jan Mosdorf #biografia #historia #Historia Polski #Ruch Narodowy #katolicyzm #totalitaryzm #demokracja #polityka
© Civitas Christiana 2025. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej