Architektura jest najbardziej obecną w naszym życiu gałęzią sztuki. Stykamy się z nią, najczęściej bezrefleksyjnie, każdego dnia. Dlaczego więc nie przywiązujemy dużej wagi do czegoś, co nas otacza? W małym miasteczku Ritoque w środkowym Chile grupa architektów połączyła siły z poetami i powstało coś niezwykłego – Ciudad Abierta (Otwarte Miasto).
Historia grupy, która stworzyła Ciudad Abierta, rozpoczyna się już w latach 50. ubiegłego wieku. Architekci, poeci i inni artyści związani z Uniwersytetem Katolickim w Valparaíso zauważyli, że dzisiejszy świat jest europocentryczny, a przecież Europa stanowi jedynie jego wycinek. Jako obywatele kraju południowoamerykańskiego postanowili poszukać swojej genezy, tak jak Stary Kontynent ma mit o Europie. Chcieli udowodnić, że Ameryka jest czymś więcej, niż ziemią czekającą na bycie odkrytą przez kolonizatorów i ludem powielających wzorce europejskie w sztuce, kulturze i nie tylko. Swoją inicjatywę nazwali Amereida – słowo to powstało z połączenia Ameryki z Eneidą Wergiliusza.
Początkowo działalność obejmowała podróże po Chile i reszcie Ameryki Południowej w poszukiwaniu inspiracji do aktów poetyckich. Następnie, już w latach 70., grupa osiadła na opuszczonej plaży w miejscowości Ritoque, 30 km od Valparaíso, znanego miasta portowego. To właśnie tam ufundowano Otwarte Miasto, w którym poezja spotkała się z architekturą, a wszystko, co w nim powstawało, było oparte o ideę Amereidy.
Zamieszkujący Ciudad Abierta żyją we wspólnocie, spotykają się raz w tygodniu na wspólny obiad oraz sami konstruują swoje domy. Projekty są dość nietypowe, ale właśnie o to chodzi – żeby nie kopiować bezmyślnie tego, co znają, szczególnie z Europy, tylko szukać rozwiązań, które będą się sprawdzać w ich kraju, klimacie, kulturze. I tak w miasteczku znajdują się konstrukcje, które przy odpowiednim wietrze wydają z siebie dźwięk. Są domy, których okna są zaprojektowane w taki sposób, aby przez cały dzień w pomieszczeniach było światło słoneczne. Są też projekty niedokończone, które najwyraźniej były próbą stworzenia czegoś nowego. Niektóre budynki z różnych względów zostały też rozebrane, co świadczy o tym, że to miejsce jest jak żywy organizm, nie zostało zbudowane raz 50 lat temu, ale przekształca się i ewoluuje wraz z jego mieszkańcami i ich potrzebami. Każdy z domów budowany był sukcesywnie, dodawano kolejne pomieszczenia i formy inspirując się zawsze, jako punktem wyjścia, poezją.
W zamyśle tego miejsca była również „darmowość”, która miała objawiać się tym, że żaden z twórców i mieszkańców nie posiada niczego, co znajduje się w Otwartym Mieście. Tak też jest do tej pory, gdyż teren jest własnością fundacji. Członkowie wspólnoty przez długi czas wymieniali się też domami, co miało służyć twórczemu pobudzeniu i podkreśleniu braku własności, jednak z czasem zrezygnowano z tego ze względów praktycznych. Rodziny się rozrastały – jedne bardziej, drugie mniej i nie wszystkie domy były dostosowane do potrzeb każdego.
Jako organizacja non-profit, Otwarte Miasto co tydzień przyjmuje w swoich progach studentów, którzy uczestniczą w zajęciach i warsztatach. Mają również możliwość budowania instalacji na terenie obiektu. W Ciudad Abierta mieszka wielu nauczycieli architektury, którzy uczą tego fachu w sposób odmienny od tradycyjnych uczelni. Przede wszystkim każda praca zaczyna się od „aktu poetyckiego”. Uczestnicy zbierają się, rozmawiają i czytają wspólnie poezję, która pomaga wyobrazić sobie dzieło, zainspirować się do stworzenia czegoś niekonwencjonalnego.
To miejsce ukryte wśród piaskowych wydm i dzikich plaż Chile jest zdecydowanie fenomenem na skalę światową. Utopijne idee najczęściej nie znajdują odzwierciedlenia w życiu, a już na pewno zaledwie nieliczne są w stanie przetrwać próbę czasu. Tymczasem idea Amereidy trwa dziesiątki lat do dnia dzisiejszego, a Otwarte Miasto zaczyna zamieszkiwać już trzecie pokolenie artystów, architektów, filozofów, poetów. Ciudad Abierta nazywane jest nawet „jednym z najważniejszych zjawisk kulturowych w najnowszej historii Ameryki Łacińskiej”.
/ab