Adamski: Prezydenci i ciemne oświecenie

2025/09/29
AdobeStock 1632231404
Fot. Bussarin / Adobe Stock

W jednym z odcinków serialu telewizyjnego „Zezem”, nieoceniony satyryk i profesor mniemanologii stosowanej Jan Tadeusz Stanisławski (1936-2007), doszedł do wniosku, że łatwiej stworzyć myślącą maszynę niż zmusić ludzi do myślenia.

Serial „Zezem” z 1977 r., w reżyserii Janusza Zaorskiego, był satyryczną dydaktyką społeczną pokazującą w krzywym zwierciadle złożoną analizę zachowań społecznych w modernizującym się społeczeństwie polskim epoki Edwarda Gierka. Było to w czasach, kiedy telewizja, rządzona twardą ręką przez Macieja Szczepańskiego, oprócz propagandy sukcesu nadawała nie tylko wiele programów popularno-naukowych, ale także prowadziła pasmo edukacyjne z konkretnymi wykładami z różnych dziedzin nauki.

Od tamtych czasów zmieniło się bardzo wiele. Telewizja publiczna całkowicie porzuciła swoją misję edukacyjną, a zwyczajni ludzie, często czerpiąc wiedzę jedynie z internetu, w większym stopniu rozprzestrzeniają informacje nie tylko bezużyteczne, ale często także fałszywe, szkodliwe i oparte na rozmaitych teoriach spiskowych, niż rzetelną wiedzę. Łatwo dziś zauważyć powszechną tendencję do moralizowania, pouczania i oceniania innych, bez zawracania sobie głowy jakimiś obiektywnymi kryteriami oceny. Jakże rozmija się ten stan z oczekiwaniami P. Teilharda de Chardin SJ, który wyrażał nadzieję, że ewolucja ludzkości prowadzić będzie do powstania noosfery, czyli swobodnej przestrzeni wymiany wiedzy i informacji, która na tyle będzie ubogacać człowieka, że doprowadzi go do kulminacyjnego punktu Omega.

O ile uzna się internet za wcielenie noosfery, to nie trzeba być zbyt wnikliwym analitykiem, żeby stwierdzić, że on w znaczniej mierze ogłupia niż ubogaca. Głupoty jest w nim pełno i jest ona w nim najłatwiej osiągalna, a żeby dostać się do treści wartościowych, trzeba się trochę natrudzić, a mało kogo dziś na to stać. Aby nie popadać w zbytni pesymizm, można odnotować fakt, że od czasu do czasu pojawiają się świeccy zbawcy, którzy chcą uratować ludzkość przed utonięciem w oceanie głupoty.

W czerwcu bieżącego roku, na kanale You Tube „Układ otwarty”, prowadzonym przez Igora Janke, wystąpił dawny wrocławski opozycjonista związany z Solidarnością Walczącą, prof. Wojciech Myślecki (ur. 1948), który z wykształcenia jest elektronikiem. Interpretował on perspektywę prezydentury Karola Nawrockiego, jako człowieka myślącego w zupełnie nowy sposób i nie będącego realizatorem egalitarnej polityki Prawa i Sprawiedliwości, tylko kogoś, kto sympatyzuje z ruchem ciemnego oświecenia. Nie wchodząc zbytnio w sprawy polityczne warto się przyjrzeć temu, czym w swej istocie jest ten nowy ruch.

Ciemne oświecenie (dark enlightenment), czy też neoreakcjonizm, powstał wcale nie tak dawno w USA za sprawą blogerów internetowych Curtisa Yarvina (ur. 1973) i Nicka Landa (ur. 1962). W sferze ideowej stanowi połączenie anarchokapitalizmu, którego twórcą jest Hans-Hermann Hoppe, libertarianizmu oraz skrajnego elitaryzmu. W swej istocie jest ruchem antydemokratycznym i antyegalitarnym. Wśród technooligarchów propagatorem ruchu jest założyciel firmy realizującej płatności internetowe PayPal, czyli amerykański multimilioner pochodzenia niemieckiego Peter Andreas Thiel (ur. 1967). Z ruchem ma sympatyzować także wiceprezydent USA James David Vance. Zwolennicy ciemnego oświecenia sprzeciwiają się progresizmowi i lewicowości, wprowadzając pojęcie „katedry”, czyli ośrodka narracyjnego tworzącego jednolity lewicowy przekaz zarówno w mediach, jak i w oświacie oraz na wyższych uczelniach. Prócz lewicowości sprzeciwiają się także demokracji, uznając, że jest ona z natury systemem niestabilnym, promującym populizm i korupcję. Demokracja, zamiast być narzędziem wolności, wzmacnia najgorsze ludzkie instynkty, wprowadzając ludzkość w spiralę unicestwienia, a egalitaryzm to próba zrównania wszystkich ze sobą na najniższym wspólnym poziomie. W świecie, w którym wszyscy są równi, nie ma miejsca na wybitne jednostki, które mogłyby poprowadzić społeczeństwo w stronę rozwoju i postępu. Co zatem zwolennicy ciemnego oświecenia proponują zamiast demokracji?

Według N. Landa państwo ma być zarządzane tak jak korporacja, a jego obywatele mają być traktowani jak klienci. Zarządzać państwem mają elity, których celem ma być maksymalizacja dobrobytu społecznego i stabilności politycznej, co w rezultacie ma prowadzić do formalizacji władzy i eliminacji konfliktów społecznych. Jako przykłady Land podaje absolutyzm oświecony, kiedy to monarchowie rządzili w sposób autorytarny ale równocześnie starali się działać na korzyść swoich poddanych. Współczesnym przykładem rzeczonych systemów mogą być takie kraje jak Singapur i Zjednoczone Emiraty Arabskie, które są rządzone w sposób autorytarny, ale takie rządy są skuteczne oraz cieszą się wysokim poziomem akceptacji społecznej.

Można zadać pytanie, czy poglądy neoreakcjonistów czegoś nie przypominają? Przecież jest to technokracja w najczystszej postaci. Technokracja, czyli rządy fachowców i ekspertów, idea obecna już w utopii „Miasto Słońca” Tommasa Campanelli z początku XVII w. Późniejszymi piewcami technokracji byli Henri de Saint-Simon (1760-1825), Thorstein Veblen (1857-1929), Howard Scott (1890-1970) i wielu innych. Postrzegano jednak pomysły tych autorów w charakterze jedynie utopijnej idei, która nie miała większych szans na realizację w czystej postaci. Jednakże rewolucja cyfrowa lat 70. XX w., rozpoczęta miniaturyzacją, digitalizacją i postępami mikroelektroniki, dała nowy wiatr w żagle technokracji w znaczeniu politycznym.

Komunistyczny ekonomista Oskar Lange (1904-1965), mając na uwadze problemy komunistycznej gospodarki niedoboru, przejawiające się choćby w chronicznym braku mięsa, papieru toaletowego i sznurka do snopowiązałek, stwierdził że potrzeba takiego centralnego komputera (którego wówczas nie było), który dokładnie wyliczyłby jakie są rzeczywiste potrzeby konsumentów i jak je zaspokoić, czyli ile i czego wyprodukować. Jeżeli przeszliśmy już od kapitalizmu, do technofeudalizmu, to żaden problem w tym aby komputer określał czego tak naprawdę potrzebujemy, zwłaszcza że dzisiejsze algorytmy sztucznej inteligencji wiedzą lepiej od nas czego nam potrzeba.

To samo wiedzą także technokraci spod znaku ciemnego oświecenia. Problemem pozostaje tylko, co zrobić z dokumentami społecznymi Kościoła i podręcznikami do katolickiej nauki społecznej, w których można znaleźć liczne passusy doceniające demokrację? Najlepiej przenieść je do tradycyjnej biblioteki z drukowanymi książkami, a tam na pewno nikt ich nie będzie szukał, gdyż łatwiej stworzyć myślącą maszynę niż zmusić ludzi do myślenia.

 

/mdk

ks Krzysztof Adamski

ks. dr Krzysztof Adamski

Wykładowca katolickiej nauki społecznej na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#ciemne oświecenie #technokracja #Karol Nawrocki #neoreakcjonizm #katolicka nauka społeczna #J.D. Vance
© Civitas Christiana 2025. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej