„Chrystus się rodzi, wielbijcie Go; Chrystus z nieba przychodzi, wyjdźcie mu na spotkanie; Chrystus na ziemi, wznieście się na wyżyny niebios! Śpiewajcie Panu, wszystkie krainy (Ps 95,1), i – abym oba żywioły razem wymienił – niech cieszy się niebo i ziemia raduje (Ps 95,11 ), gdyż Pan niebios staje się mieszkańcem ziemi. Chrystus przybrał ciało – z drżeniem i radością wykrzykujcie: z drżeniem z powodu grzechu, z radością z powodu nadziei” Grzegorz z Nazjanzu, Mowa 38, Wigilia Bożego Narodzenia 37 9 r., Konstantynopol – pierwsze kazanie na Boże Narodzenie podawane przez tradycję piśmiennictwa chrześcijańskiego).
Najstarsza wzmianka o uroczystym obchodzeniu na Zachodzie pamiątki przyjścia na świat Zbawiciela 25 grudnia pojawia się w kalendarzu Filokalosa datowanym na 354 rok po Chrystusie (zredagowanym wcześniej ok. 336 roku). Najprawdopodobniej jednak wydarzenie to w Rzymie świętowano dużo wcześniej, bo już w pierwszej połowie II wieku (oficjalnie jednak chrześcijanie mogli czynić to dopiero po 313 roku, w którym to cesarz Konstantyn Wielki wydał tzw. edykt mediolański, dający wolność religijną wyznawcom Chrystusa).
Na Wschodzie wspomnienie epifanii czy też teofanii, czyli wcielenia Syna Bożego (jednocześnie na pewno już w IV wieku utożsamianym z narodzeniem, co poświadcza relacja hiszpańskiej pątniczki Egerii) pojawia się także w II wieku, jednak tam przyjęto inną datę 6 stycznia. Dopiero za sprawą św. Hieronima, wielkiego zwolennika liturgii zachodniej, około 400 roku czynione są pierwsze próby przeniesienia święta na 25 grudnia. Z czasem tradycja Kościoła przyjęła świętować obie daty. Pierwszą 25 grudnia jako dzień przyjścia na świat Chrystusa, drugą jako pamiątkę przybycia do Betlejem Trzech Króli.
Chrześcijanie już w pierwszych wiekach starali się upamiętniać, ale przede wszystkim rozważać tajemnicę Bożego Narodzenia, przybrania przez Pana ludzkiego ciała, wielkiego uniżenia, jakiego z własnej woli dokonał Wszechmogący, posyłając na ziemię swojego jedynego Syna. Ojcowie Kościoła niejednokrotnie podejmowali zagadnienia związane z przyjściem na świat Jezusa Chrystusa, przedstawiając wiele aspektów tego wydarzenia. Zastanawiali się nad cudem, jakim było samo wcielenie, kwestią natury Chrystusa – boskiej i ludzkiej, a także celem, dla którego Bóg objawił się ludziom w czasie, przyjmując materialną postać, tym samym skazując się na cierpienia.
Wiele uwagi poświęcili też tematowi dziewictwa Maryi, jej godności jako Matki Boga – niewiasty, z której zrodził się Zbawiciel. Narodzenie było ściśle w ich ujęciu powiązane z ekonomią zbawienia – Bożym planem dla ludzkości. W piśmiennictwie chrześcijańskim miało ono znaczenie i wymiar teologiczny, myśliciele raczej nie skupiali się na próbie odtworzenia samego wydarzenia. To nie było istotne dla wyznawców Chrystusa.
Czym było narodzenie Boga według Ojców Kościoła?
Teologowie i duszpasterze pierwszych wieków nie stworzyli konkretnej definicji Narodzenia, w której zawarliby pełną odpowiedź na pytanie, czym jest tajemnica Wcielenia. To co nam po sobie pozostawili, to pewne określenia, jakie przypisują temu wydarzeniu.
Św. Justyn Męczennik (+165) na przykład narodzenie Jezusa Chrystusa nazywał znakiem dla ludzkości, dowodem na istnienie Boga. W Dialogu z Żydem Tryfonem pisał: „Rzeczywiście prawdziwym i mającym się stać się godnym wiary dla rodzaju ludzkiego znakiem jest właśnie to, że z dziewiczego łona pierworodny wszelkich stworzeń wcielił się i naprawdę jako dziecko się narodził”.
Ireneusz z Lyonu (+202) z kolei przyjście na świat Boga pod ludzką postacią traktował jako wypełnienie historii i obietnic Starego Przymierza. Narodzenie Chrystusa było inauguracją „novissima tempora”, których zwieńczeniem miała stać się nieśmiertelność. W swoich pismach często też podkreślał, że wcielenie było zejściem wieczności w czas oraz zapoczątkowaniem przechodzenia czasu w wieczność.
Choć z biegiem lat pojawiało się coraz więcej prób doprecyzowania, czym tak właściwie było owe narodzenie i wcielenie Boga, wydarzenie wciąż nie przestawało zdumiewać i zachwycać Ojców Kościoła. Pod koniec IV wieku Efrem Syryjski (+373) jeszcze pisał: „Dziś Dziecię się narodziło, nazwane cudem (Iz 9,6); bo cud to przecież, iż Bóg przyszedł jako Dziecię”.
W końcu w literaturze chrześcijańskiej pojawia się próba opisu procesu Wcielenia. W pierwszej zachowanej Mowie na Boże Narodzenie Grzegorza z Nazjanzu (+390) czytamy: „Bezcielesny przyjmuje ciało, Słowo się materializuje, niewidzialny daje się widzieć, nietykalny daje się dotknąć, bezczasowy poczyna się w czasie, Syn Boga staje się synem człowieczym”.
Dla kogo i dlaczego Bóg narodził się jako dziecię?
Tak jak wcześniej zostało już powiedziane dla pisarzy chrześcijańskich pierwszych wieków w narodzeniu Chrystusa najważniejsze były aspekty teologiczne. Dlatego też w swoich rozważaniach pragnęli dać odpowiedź na pytanie o cel przyjścia na świat śmiertelników
Wszechmogącego i Nieśmiertelnego. Już w II wieku otrzymujemy pierwsze wyjaśnienia – w Apologii św. Justyna odnajdujemy słowa: „Sam Jezus Chrystus został zrodzony jako Syn Boży, będąc Logosem, Pierworodnym i Mocą, według Jego (tj. Boga), stawszy się człowiekiem, przyniósł nam tę właśnie naukę, by odmienić i podźwignąć rodzaj ludzki”. Ewangelia miała odnowić przymierze ludzi z Bogiem, a Nowy Testament rozpocząć naprawę zepsutych więzi.
Meliton z Sardes (+175/180) natomiast dokładnie określa adresata Pańskiego zamierzenia – Chrystus przyszedł na świat „dla tego, który cierpiał”, czyli człowieka, który przez grzech upadł i stał się śmiertelny. Syn Boży uniżył się, a stając się cierpiącym tak jak człowiek, zmył winy rodzaju ludzkiego – przez odkupienie dał drugą szansę.
Ireneusz z Lyonu w swoich rozważaniach rozwija teorię ekonomii zbawienia: „Syn Boży, Jednorodzony, który jest także Słowem Ojca, gdy nadeszła pełnia czasów, stał się ciałem w człowieku dla człowieka, dla wypełnienia całego planu zbawienia wobec człowieka. On, Jezus Chrystus stał się naszym Panem, On jeden i ten sam”. Dalej pisał też: „[Pan] przez swoje wcielenie wprowadza człowieka na powrót ku Bogu i prawdziwie i pewnie daje nam wraz ze swoim przyjściem niezniszczalność, która polega na łączności z nim samym”. Narodzenie Boga było więc konieczne, aby wieczność na nowo stała się udziałem ludzi – Chrystus jak dobry pasterz odnalazł zbłąkaną owieczkę i przyjął na powrót do siebie: „Tak więc zjednoczył w sobie człowieka z Bogiem, zaprowadził wspólnotę Boga i człowieka, my bowiem nie byliśmy w stanie inaczej uczestniczyć w niezniszczalności, gdyby ona sama nie przystąpiła do nas”.
Cel przyjścia na świat Chrystusa w ciekawy sposób ujmuje również Grzegorz z Nazjanzu: „On – teraz człowiek – był bytem niezłożonym. Czym był pozostał, czym zaś nie był, tym stał się dobrowolnie. Na początku był bez przyczyny. Cóż bowiem mogłoby być przyczyną Boga! Ale później narodził się dla określonej przyczyny – a było nią zbawienie ciebie, który gardzisz Bóstwem dlatego, że przyjęło twoją cielesną postać – za pośrednictwem duszy zbliżył się do ciebie i stał się Człowiekiem, Bogiem na ziemi.” Warto zauważyć, że pisarz ten szczególnie podkreśla wolę i pewien rozmysł, z jakim dokonało się narodzenie. Bóg nie posłał swojego Syna wbrew sobie. Przyczyną, dla której zjawił się w sposób materialny na ziemi, byliśmy my sami i to do czego doprowadziliśmy swoimi uczynkami.
Luca della Robbia „Madonna z Dzieciątkiem”
W VI wieku literatura dostarcza nam nowych metafor. Cezary z Arles (+543) o narodzeniu Chrystusa pisał: „Zstąpiła ku nam droga, po której możemy piąć się ku górze. Przyszedł sędzia, który ukarał śmierć i obronił przed nią człowieka. Przyszedł lekarz, który usunął choroby, a chorym darował wieczyste zdrowie”. W końcu sam Jezus Chrystus mówił: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem”.
Jak obchodzić święta Bożego Narodzenia
Ojcowie Kościoła omawiając zagadnienia związane z narodzeniem Dzieciątka w Betlejem, nie zapomnieli również jako duszpasterze pouczyć swoich wiernych o celu świętowania rocznicy przyjścia na świat Zbawiciela. Właściwe przeżycie uroczystości upamiętniających to wydarzenie miało mieć ogromne znaczenie dla rozwoju duchowego chrześcijan. W Mowie na Boże Narodzenie Grzegorza z Nazjanzu czytamy: „To jest nasze święto, które dzisiaj obchodzimy, jako przybycie Boga do ludzi, abyśmy znaleźli się w domu przy Bogu albo do Niego wrócili – bo to jest właściwsze wyrażenie – iż byśmy zdjąwszy z siebie starego człowieka, odziali się w nowego i jak umarliśmy w Adamie, tak byśmy żyli w Chrystusie, rodząc się razem z Chrystusem, razem będąc ukrzyżowani, razem pogrzebani, razem zmartwychwstali…”. Tak więc starodawne pisma mędrców odkryły przed nami tajemnicę świąt Bożego Narodzenia – każdy z nas odpowiednio przygotowując się do uroczystości poprzez zgłębianie wiary, ma szansę odnowić swoje życie, zmyć stare grzechy i rozpocząć na nowo swoją drogę ku nieśmiertelności. Pójdźmy więc za radą Grzegorza z Nazjanzu i zrzućmy z siebie starego człowieka.
Katarzyna Kakiet
Artykuł ukazał się w numerze 12/2008.