W sklepach go brakuje. Podobno niektóre sklepy produkt reglamentują, nie wolno sprzedawać go więcej niż 10 kilo. Kiedy się o tym dowiedziałem to zrobiło mi się dziwnie, bo zastanawiające jest po co komu tyle cukru. Ten produkt stał się jakimś symbolem nadciągającego kryzysu, przynajmniej w sierpniu.
Normalnie należałoby uznać, że sprawa jest śmieszna, a przy okazji obecnego kryzysu cukrowego niektórzy przypominają sobie sprawę badania ilości „cukru w cukrze” z filmu Poszukiwany, poszukiwana. Wbrew pozorom film i obecne problemy z cukrem coś łączy – i tu i tu meritum zagadnienia zdaje się być zupełnie gdzie indziej niż w publicznych deklaracjach. My wiemy, że kiedy Mieczysław Czechowicz, kazał Wojciechowi Pokorze robić zakupy cukrowe w wielu sklepach, nie chodziło mu o żadne badania, a o pędzenie bimbru. Tak i dziś mam przeczucie, że sieci sklepowe, które tak ochoczo ogłosiły reglamentację, napędziły konsumpcję cukru poprzez zwiększenie zakupów, co z kolei poruszyło spiralę cenową. Zaraz potem do sprawy dołączyły się media i politycy, którzy zaczęli owym cukrem walczyć z rządem. Tu sprawa jest nader czytelna i jasna – nie o cukier tu chodzi, a o politykę. Za pustymi półkami po cukrze na chwilę ukryło się coś ważniejszego, otóż nie tylko on drożeje, po paragonach widać, że lepiej już było. Osobiście słabo to pamiętam, ale pamięć w połączeniu z wiedzą historyczną mnie niepokoi, bo od cukru zaczął się kryzys gospodarczy na przełomie lat 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku. Ten towar był pierwszym reglamentowanym, w ramach systemu kartkowego, spożywczym produktem w Polsce, dopiero potem dołączyło wszystko inne.
Tak więc przypadkowo i taka analogia budzi niepokój, nawet jeśli sprawa jest tylko wynikiem corocznych zwiększonych zakupów, wynikających z robienia przetworów przez gospodynie domowe, i jakichś nie do końca dopowiedzianych, obliczonych na zwiększone przychody, zabiegów marketingowych.
Kwestia braku cukru pewnie za chwilę zostanie rozwiązana i okaże się, że zwiększony przez panikę popyt wstrzyma na jakiś czas konsumpcję bieżącą – tak było na początku tzw. pandemii COVID–19 z papierem toaletowym, który w ciągu kilku dni zniknął z półek, a specjaliści od marketingu zastanawiali się dlaczego właśnie on. Większość z nich nie wpadła na to, że wielu konsumentów przypomniało sobie brak papieru w latach osiemdziesiątych i to jakie przykre konsekwencje ten fakt wywołał, a jedną z nich była zwiększona sprzedaż „Trybuny Ludu” – organu prasowego KC PZPR, drukowanego na stosunkowo miękkim papierze.
Przy okazji warto też przypomnieć, że wiele rzeczywistych przewrotów wywołanych było głodem, ale ten często generowany był sztucznie po to, by jakąś rewolucję wzbudzić. W tym wypadku też może być podobnie. Cukier, jako broń polityczna w sprawie polskiej, odniesiony przy tym do konfliktu na Ukrainie, może okazać się jednym z wielu zapalników. Reakcje jakie wywołuje jego brak pokazują jak duże mamy napięcie społeczne i jak trudno jest je rozładować.
A tak dla przypomnienia dodam tylko od siebie, że w roku ubiegłym w Polsce wyprodukowano znacznie więcej cukru niż potrzeba dla krajowej konsumpcji. Pomijając kwestie własnościowe w spółkach cukrowych, jesteśmy eksporterami tego produktu, a więc… nie powinno być powodów do obaw, a jeśli są …to na pewno o coś chodzi.
/mdk