Głaz zadośćuczynienia?

2025/07/18
AdobeStock 271400918
Fot. Adobe Stock

Nasi przyjaciele z "Deutsche Welle" 8 maja napisali tak: "W zasadzie udało się coś, co w Niemczech zdarza się w ostatnich latach niezwykle rzadko. W ekspresowym tempie zrealizowano ważny i wymagający dużo administracyjnego wysiłku projekt". Czyżby?

Tak, to zapewne znaczny wysiłek dla niemieckich elit w centrum Berlina postawić po 80-ciu latach coś, co godnie uczciłoby śmierć milionów Polaków i zrujnowanie Polski na pokolenia.  Skończyło się na postawieniu w pobliżu Bundestagu kilkutonowego głazu. Polska redakcja niemieckiego medium rozpływa się nad tym wspaniałym pomysłem i jego sprawną, choć podobno tymczasową, realizacją. Bo efektem końcowym ma być jakiś Dom Polski, w którym będą pisać historię na nowo politycznie poprawni historycy z obu krajów, a Polacy będą tam współsprawcami nieszczęścia II wojny światowej wraz z enigmatycznymi i beznarodowymi "nazistami".

Choć od końca wojny minęło 80 lat, to nie ma nadal traktatu pokojowego z Niemcami. Po bezwarunkowej kapitulacji III Rzeszy Niemieckiej w tzw. traktatach paryskich w 1947 r. podpisano układy pokojowe z sojusznikami Hitlera: Węgrami, Finlandią, Bułgarią, Rumunią i oczywiście z Włochami. Kraje te wypłaciły nakazane reparacje łącznie ok. 1 miliard 330 milionów USD – suma w tamtych czasach ogromna. Znakomitą większość bo ok. 1 miliarda w gotówce i towarach otrzymał ZSRR.

Dyplomacja niemiecka po powstaniu Republiki Federalnej umiejętnie przez dziesiątki lat odwlekała rozstrzygnięcie właśnie w traktacie pokojowym konsekwencji wojny, a zwłaszcza rozliczenia kosztów i strat. Główną jakoby przeszkodą był podział Niemiec na dwa państwa. W traktacie zjednoczeniowym zaś (zwanym 2+4) byli już na tyle silni, że pozostali uczestnicy negocjacji nie naciskali na ostateczne rozliczenie i Polska zadowoliła się traktatem granicznym. Niektórzy uważają to za majstersztyk dyplomacji niemieckiej (sic)!

Po wojnie zawsze istniało w Niemczech zachodnich większe lub mniejsze środowisko intelektualistów i części polityków uznające konieczność rozliczenia się z Polską, ale wiodące elity polityczne umiejętnie zamiatały ten problem pod dywan, a skutecznie ich do tego zaniechania zachęcał Kosygin, premier ZSRR, mówiąc podobno Willemu Brandtowi, aby się Polską "nie przejmował". I tak dotrwaliśmy do dnia dzisiejszego. Polska budzi się z dziesiątek lat letargu reparacyjnego i to powoduje, że rząd RFN chce jakimś "gestem" uznać moralnie nasze straty oczywiście bez żadnych konsekwencji finansowych. Nadal obowiązuje jednak oficjalne stanowisko, że sprawa jest "zamknięta". Nasza nota rządowa wzywająca do podjęcia rokowań została odrzucona.

Pojawiają się różne i dziwne pomysły, np. odbudowy Pałacu Saskiego w Warszawie czy budowy Domu Polskiego w Berlinie, traktowane jako "zadośćuczynienie" dla polskich Ofiar. To i tak zdecydowanie lepsze od stanowiska kilku polskich ambasadorów i ich szefa, że to my, a nie Niemcy, zyskaliśmy na wojnie. Takie pomieszanie z poplątaniem serwuje się nam od lat.

W tych wszystkich rozważaniach po jednej i drugiej stronie nie widzi się, a może świadomie umniejsza się, ogrom zbrodni na naszym Narodzie – nasze straty demograficzne, materialne, finansowe, surowcowe, dóbr kultury, ludobójstwo oraz ogromne zniszczenie struktury społecznej i gospodarczej państwa. To cofnięcie nas w rozwoju o kilka pokoleń odczuwane jest do dziś, a część zniszczeń w wielu miastach można jeszcze dziś gołym okiem obejrzeć. Nasze państwo - obojętnie w jakiej wersji, czy przedwojennej, czy komunistycznej - startować musiało na gruzach niemal od zera ograbione i z ludnością mniejszą o jedną trzecią. Ci, co przeżyli, byli zagłodzeni i okaleczeni, z traumą obozów i więzień. W kraju wegetowało 1,5 miliona sierot, pół miliona kalek i setki tysięcy chorych, w tym psychicznie zniszczonych. Wywieziono do zgermanizowania 200 tys. jasnowłosych i niebieskookich dzieci. To, czego nie ukradli Niemcy, to w dużej skali zabrali nam wyzwalający nas sojusznicy. Jaki był start młodych w tych warunkach?

A jak wojna zakończyła się dla przeciętnego Niemca? Faktyczne działania wojenne trwały na niektórych obszarach agresora kilka tygodni, a najwyżej kilka miesięcy. Przez całą wojnę przeciętny "Schmidt" miał się często znacznie lepiej niż przed wojną, nie płacił żadnych dodatkowych podatków wojennych, zaopatrzenie w żywność było pełne i dostatnie, a dopiero po wojnie dotarł do Niemiec głód. Zbombardowanym dostarczano nowe meble i mieszkania, a nowożeńcy dostawali od państwa wyprawki ze zagrabionych w całej Europie dóbr itd.

Dziś młody Niemiec dowiaduje się na lekcjach historii, że właściwie prawdziwa wojna zaczęła się w 1941 r. atakiem na ZSRR, a 1 września 1939 r. to Polska sprowokowała wejście Wehrmachtu w obronie uciskanej mniejszości niemieckiej. Gdy rozmawiam z nimi i wspominam o rozliczeniach, są zdziwieni, że powinni nam zapłacić reparacje i odszkodowania. Nikt ich nie uczy o skali zbrodni na II Rzeczypospolitej, o cofnięciu nas w rozwoju o pokolenia i oddaniu w ręce Stalina.

Piękna i od lat oczekiwana idea godnego uczczenia pamięci wielu milionów polskich Ofiar nie może się w Niemczech doczekać odpowiedniego urzeczywistnienia. Bo są w RFN jeszcze środowiska niestety coraz mniej liczne, które chcą prawdziwego pojednania z Polską i Polakami. Jak widać jednak, dominuje postawa przewlekania spraw z "nadzieją", że wymrą ostatnie Ofiary i sprawa się w naturalny sposób rozwiąże. A postawiony z takim jakoby trudem "kamień pamięci" to kolejny dowód braku szacunku wobec Ofiar imperializmu niemieckiego i naszego Narodu.

 

/ab

fular

Wiesław Misiek

Prawnik. Członek Społecznego Komitetu 14 Czerwca. Zajmuje się upowszechnianiem informacji o uprawnieniach polskich ofiar do odszkodowań od państwa niemieckiego.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#Polska #Niemcy #relacje polsko-niemieckie #historia #polityka historyczna #II wojna światowa #reparacje wojenne #dyplomacja
© Civitas Christiana 2025. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej