W mediach społecznościowych szerzy się apel drobnych polskich przedsiębiorców wzywający do płatności gotówkowych, nie elektronicznych.
Zgodnie z jego treścią przy płatnościach „plastikami” z wyjściowych 50 złotych po 30 transakcjach zostaje zaledwie 5 zł. 45 złotych pochłania obsługa tychże transakcji przez banki i operatorów. A gdy posługujemy się banknotem – wiadomo – 50 zł pozostanie 50 złotymi i po stu transakcjach. Treść i wyliczenia z owego apelu zanalizowali specjaliści i dość szybko doszli do tego, że jest to przedruk wersji anglojęzycznej, nie przystającej do polskich realiów, bo u nas marże za opłaty kartą są niższe. W Polsce z wyjściowych 50 złotych, po 30 transakcjach zostaje 39,60 zł. Czy jako przedsiębiorcy podobałoby mi się, że wartość nabywcza moich 50 złotych maleje o 10,40 zł zamiast 45 zł? No nie wiem, wolałabym nie tracić nic.
Od lat trwają przymiarki do wycofania gotówki. Płacenie za pomocą metod bezgotówkowych stało się codziennością i to niezależnie czy dotyczy dużych kwot regulowanych przelewem, czy płacenia blikiem za batona. Tak jest wygodnie. I szybko, a współczesny człowiek ceni sobie szybkość. Kto by chciał grzebać w portfelu w poszukiwaniu drobnych na Bajecznego, nie mówiąc o podróżowaniu z walizką gotówki, żeby kupić mieszkanie? Poza tym niektórych spraw nie da się już załatwić nie mając możliwości płacenia bezgotówkowego. Mało komu to przeszkadza, póki gros opłat za elektroniczne transakcje ponoszą instytucje finansowe i przedsiębiorcy. Gorzej będzie, gdy te opłaty na znacznie większą skalę obciążą konsumentów – pytanie, czy wtedy będzie jeszcze szansa na odwrót.
W 2021 roku w Wielkiej Brytanii tylko jedna na sześć transakcji była przeprowadzana gotówkowo. Przedstawiciele brytyjskich banków przewidywali, że do 2031 zaledwie 6% wszystkich transakcji będzie realizowana z użyciem monet i banknotów. Aż tu raptem w ostatnich miesiącach odnotowano pierwszy od kilkunastu lat wyraźny wzrost wypłat z bankomatów oraz transakcji gotówkowych. Okazało się, że Brytyjczycy w dobie kryzysu przerzucili się na gotówkę, by oszczędniej żyć. Od lat wiadomo, że kiedy człowiek widzi ile ma pieniędzy, racjonalniej nimi gospodaruje. Poza tym portfel nie daje możliwości debetu…
Nie dotykam w tym króciutkim tekście wielu ciekawych i ważnych spraw, związanych z potencjalnym zniesieniem gotówki: wprowadzenia pieniądza czasowego (z określoną datą ważności), pełnego wglądu do naszych finansów jakie zyskają – no właśnie, ciekawe kto: instytucje finansowe, rządzący, ubezpieczyciele? Stwarza to naprawdę mnóstwo możliwości kontrolowania jednostek. Bo wszystko co wirtualne jest, ale za chwilę może tego nie być. A i zasady łatwo zmienić. Jakby nie było, następnym razem idąc do fryzjera wezmę gotówkę.
/mdk