Mateusz Zbróg: Linie podziału świata

2021/07/5
nowe 9
Źródło: Adobe Stock

Rozważania, którymi dziś pragnę się podzielić, są z gatunku tych, które nie dają jednoznacznych odpowiedzi. W zasadzie można powiedzieć, że raczej stawiają kolejne pytania, zamiast dawać receptę. Kondycja świata i będące jej składową podziały społeczne są bowiem zagadnieniem tak wielowątkowym i rozbudowanym, że nie starczyłoby książki, by syntetycznie ją opisać. Skoro tak, to na wstępie stwierdzę jedną rzecz oczywistą, a później spróbuję poszukać w szczegółach kwestii wartych dalszych rozważań. Oto fakt bazowy: świat jest podzielony.

Ale gdzie przebiegają linie podziału? Kiedy mówimy o tym podziale, to co jest jego przedmiotem? Czy chodzi o podział na cywilizacje, kultury? Czy w centrum umieścimy człowieka jako jednostkę, czy może rodzinę albo naród, czy zgoła ludzkość jako całość? Temat naprawdę zdaje się przytłaczać. Nie pozwala na porządkujące cały wywód zdefiniowanie rzeczy, o których będziemy rozmawiać.

Szeroka perspektywa

Przypomina mi się, jak jeszcze we Wrocławiu gościliśmy kiedyś śp. Kornela Morawieckiego. Była to dyskusja na temat demografii, ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji Polski. Paneliści debatowali nad rozwiązaniami, które mogłyby zwiększyć dzietność polskich rodzin. W pewnym momencie Kornel Morawiecki na chwilę odszedł od tematu, jednocześnie ukazując dużo szerszą perspektywę. Ta jego refleksja była spontaniczna i dotyczyła tego, że nawet jeśli bardzo się postaramy, to jako naród w swoim państwie może przekroczymy 40 milionów. Tymczasem niewiele mniej mieszkańców mają aglomeracje miejskie na Dalekim Wschodzie. Przypomniał też Egipt, który w latach 80. miał tyle samo ludności, a w dniu debaty zbliżał się już do 100 milionów. Piszę to po to, by spróbować Państwa wprowadzić w ten sam stan zadumy, który towarzyszył wtedy słuchaczom zgromadzonym we Wrocławiu. Wówczas uświadomiliśmy sobie, jak bardzo świat wokół nas się zmienia i jaka jest skala wyzwań. Pozostaje to aktualne do dziś.

Geografia

Aby zachować jakąś systematykę, zacznijmy od geografii. Nie zamierzam bynajmniej zachęcać do powtórki mapy z zaznaczonymi kształtami państw. Nie chcę skupiać się na obecnych granicach politycznych z przynajmniej dwóch powodów. Po pierwsze funkcję wyznaczania obszarów oddziaływania różnych grup pełnią od zarania dziejów i nie jest to żadna nowość. Po drugie zmieniały się przez wieki i pewnie jeszcze nie raz się zmienią. Próbując spojrzeć na to zagadnienie w kontekście współczesności zapytam: ale co będzie, jeżeli całkowicie znikną? W naszej części świata ruch na rzecz zniesienia granic, czego składową jest także bezrefleksyjny stosunek do napływu kolejnych fal migrantów, nie jest bynajmniej marginalny. Paradoksalnie: postulat zniesienia granic także dzieli.

A spójrzmy szerzej, na cały glob. Kojarzy się od razu pojęcie, do którego dawno już się przyzwyczailiśmy: bogata Północ i biedne Południe. Co jednak, jeżeli niedługo w tym stwierdzeniu zmienią się opisywane miejsca i będziemy mieli do czynienia np. z bogatym Wschodem i biednym Zachodem? Z jednej strony nic wielkiego, wszak podział tego rodzaju istnieje od początku dziejów. W historii można wskazać kultury i narody, które przez krótszą bądź dłuższą chwilę dziejową wyróżniały się potęgą i bogactwem na tle swojej epoki. Z drugiej strony można pójść jeszcze głębiej w przyczynach takiej zamiany miejsc i wówczas natrafimy na zjawiska nowe. Takie np. jak podział na społeczeństwa pracujące i rozwijające się oraz te, które przejadają kapitał zgromadzony przez poprzednie pokolenia. Ta ostatnia postawa to prosta droga do braku rozwoju. A kto stoi w miejscu, ten tak naprawdę się cofa… Z trzeciej wreszcie strony możliwość takiej zamiany globalnych sił powinna nas żywotnie interesować. Wszak teraz to my znaleźlibyśmy się w biednej części.

Polityka

Gdy mówimy o polityce, to najłatwiej byłoby powiedzieć, że raczej dzieli, niż łączy. Dowodów nie trzeba szukać daleko. Wystarczy zerknąć na sytuację w Polsce, którą od dawna toczą spory partyjne, przekładające się na zachowania międzyludzkie, czy to w sąsiedztwie, miejscach pracy czy nawet w rodzinach. Jedyna refleksja, jaka przychodzi mi na ten temat, to zakończyć go możliwie szybko. By nie wywołać podziałów wśród Czytelników…

COVID

Nie sposób nie napisać o kolejnym czynniku, który od niemal dwóch lat intensywnie pracuje nad pogłębianiem podziałów społecznych. Chodzi oczywiście o pandemię koronawirusa i związane z nim obostrzenia. Nie wchodzę w dyskusję o zasadności lockdownu, nakazu noszenia maseczek, zakazu wychodzenia na spacery itp. rozwiązaniom prawnym (lub jak niektórzy twierdzą – bezprawnym). Bez wątpienia można stwierdzić jedną rzecz: bardzo mocno wpłynęły one na osłabienie więzi międzyludzkich. Praca zdalna, nauka przez internet, strach przed odwiedzaniem rodziny, jeszcze większe uzależnienie od internetu i pornografii – listę ujemnych skutków można by długo mnożyć.

COVID prawdopodobnie będzie dzielił ludzi nadal i jeszcze głębiej. Gdyby spróbować zobrazować to na wykresie, to z jednej strony mielibyśmy „koronasceptyków”, a z drugiej osoby bardzo mocno przejęte zagrożeniami wynikającymi z pandemii. Samych sceptyków można by podzielić na mniejsze frakcje: od uznających, że nie ma żadnej pandemii po cytujących przeróżne badania medyczne bądź socjologiczne, mające potwierdzać np. brak zasadności noszenia maseczek. Jeżeli kurs polityczny się nie zmieni to niewykluczone, że w niedługim czasie COVID podzieli ludzi na zaszczepionych i niezaszczepionych. Pierwsi będą korzystali z przywileju powrotu do normalności sprzed pandemii. Drudzy zapewne będą zmagać się z coraz dotkliwszymi „zachętami”, w tym być może z postępującym odium społecznym.

Kościół

Czy Kościół dzieli ludzi? Wypadałoby napisać, że „oczywiście nie”, że „wszyscy są zaproszeni”. Niemniej faktem jest, że wielu nie odpowiada na to zaproszenie i dla wielu samo istnienie Kościoła – eufemistycznie mówiąc – wywołuje dyskomfort. Smutne to, ale wcale nie nowe. Pójdźmy jednak krok dalej i skupmy się na innej sprawie: podziale w samym Kościele. Linii jest tutaj bardzo wiele. Od tradycjonalizmu po nowinkarstwo. Od zwolenników papieża po jego krytyków (o ile krytyków zaliczymy do Kościoła – pisałem o tym w poprzednim numerze naszego kwartalnika). Od zgadzających się z obostrzeniami w świątyniach po traktujących je jako obrazę Boga. Kościół jak żadna inna instytucja jest powołany do budowania jedności. Nieustannie wspiera Go w tym Duch św. To utwierdza nas, że zadanie to musimy wciąż realizować, choćby po ludzku wydawało się, że cokolwiek zrobimy, i tak będzie źle. Tak po prawdzie nie ma się czemu dziwić, skoro w dzisiejszym świecie linią podziału jest kwestia, na polu której Kościół nie może iść na najmniejszy nawet kompromis.

Życie

Na koniec zostawiam życie. Ludzie dzielą się na żywych i martwych. Żadne odkrycie. Nigdy jednak nie dochodziło do tak systemowego, odgórnego odmawiania prawa do życia tak wielu ludziom. Życie, rozumiane przez nowoczesnego człowieka jako ciągła przyjemność i omijanie trudności, nakazuje składać na swoim prywatnym ołtarzyku los kolejnych pokoleń. Globalna skala ofiar aborcji jest przerażająca. Niewielu jednak pochyla się nad ich losem. Skrajne skrzydła to obrońcy życia z jednej, a aborcyjne dream teamy z drugiej strony. Pośrodku jest głównie obojętność.

Nie chcę rozpoczynać tematu cywilizacji, które dzielą ludzi z samej swojej definicji i będą dzielić, póki będzie istniał świat. Przy rozważaniach w tym miejscu przypomnę jednak, że do klasycznego podziału na cywilizacje św. Jan Paweł II dodał dwie kolejne: cywilizację życia i cywilizację śmierci. Obyśmy w ich starciu nie byli stroną obojętną.

Podsumowanie

Jak obiecywałem na początku, zostawiam Państwa z wielką liczbą pytań, na które nie udzielam odpowiedzi. Nie był to tylko wygodny wybryk autora, ale raczej zachęta do refleksji nad tym, jak bardzo dzisiejszy świat jest podzielony, na jak wielu płaszczyznach. A czy jest podzielony bardziej, niż w poprzednich wiekach? Każde pokolenie chce być w jakiś sposób wyjątkowe, jednak ja proponuję nie licytować się, kto ma trudniejszą sytuację wyjściową. Po prostu obecny świat jest podzielony na swój sposób. My jesteśmy w tym czasie na umieszczeni, by go spajać. W ostatnim zdaniu złamię obietnicę z początku i podam jeszcze jeden fakt. Jezus Chrystus obiecał: „Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.

/mg

 

Mateusz Zbrog

Mateusz Zbróg

Politolog, członek Zarządu Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#polityka #społeczeństwo #podział #cywilizacja #V Festiwal Katolickiej Nauki Społecznej. Od teorii do praktyki
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej