Guru młodej polskiej lewicy, słoweński myśliciel Slavoj iek, mówi: „Jaka jest moja spontaniczna postawa wobec wszechświata? Bardzo mroczna. Postawiłbym tezę całkowitej pustki. Nie ma nic. Dosłownie nic. Jakby istniały tylko fragmenty, znikające obiekty. Wszechświat to jedna wielka pustka (…). To, co nazywamy aktem stworzenia, było nierównowagą w kosmosie, katastrofą. Rzeczy istnieją przez pomyłkę”.
Jakże odmienna treść kryje się w prologu św Jana, będącego dla wielu pokoleń chrześcijan częścią drogowskazu pokazującego sens i cel wszystkiego: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało” (J 1,1-3).
Kontrast między sposobami rozumienia świata jest tutaj jaskrawy, te dwa krótkie passusy są jak czerń i biel; i gdyby sytuacja kultury współczesnej prezentowała się równie dwubiegunowo, byłoby jeszcze nie najgorzej. Nie trzeba by wtedy specjalnej mądrości, która okazuje się nieodzowna tam, gdzie kąkol i pszenica rosną razem, czasem tak blisko siebie, że nie wiadomo, jak je rozróżnić.
Znaki na niebie i Ziemi
Ostatnie bolesne wydarzenia, które dotknęły naród polski, powodują konieczność trzeźwej refleksji, bardzo utrudnionej, gdy zewsząd słychać rozmaite, często niedające się ze sobą uzgodnić głosy. Oczywiście, pierwsze spontaniczne, emocjonalne reakcje ludzkie – szok spowodowany ostrością, wymownością katastrofy mogły sprawiać wrażenie nie do końca rozsądnych, niekiedy za daleko idących. Jednak czas, który oddala nas od tragicznego poranka, coraz bardziej umożliwia zdystansowaną, co nie oznacza, że pozbawioną uczuć refleksję. Warto tutaj zestawić kilka faktów Katastrofa miała miejsce w przeddzień Niedzieli. Miłosierdzia, a zatem, patrząc z perspektywy kalendarza liturgicznego, dokładnie pięć lat po śmierci Jana Pawła II Wskutek wypadku szczątki samolotu stanęły w płomieniach, a ciała niektórych pasażerów zostały do tego stopnia zmasakrowane, że przez wiele dni nie zdołano ich zidentyfikować. Niedługo potem, gdy opadła mgła nad lotniskiem pod Smoleńskiem, a w Polsce rozpoczęła się żałoba narodowa, wybuchł wulkan Eyjafjallajökull na Islandii, paraliżując ruch lotniczy w niemalże całej Europie. Zapanowały śmierć i cisza. Czyżby rzeczy rzeczywiście istniały i wydarzały się, jak sugeruje Slavoj iek, przez pomyłkę? W księdze proroka Joela przedstawiającego wizję ostatecznego końca czasów czytamy: „I uczynię znaki na niebie i na ziemi: krew i ogień, i słupy dymne” (Jl 3,3).
Warto przytoczyć tu także fragment Ewangelii: „Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie” (Łk 21,11). Pogrążeni w refleksji nad własnymi sprawami nie mamy często siły, by rozejrzeć się dookoła – to zupełnie naturalne, bowiem głęboko przeżywane cierpienie uniemożliwia wyjście ku temu, co od nas odległe. Dziwić może zatem Józefa Hennelowa, gdy do niespokojnych Polaków adresuje słowa: „Na pograniczu z Tybetem w tych właśnie dniach co najmniej kilkuset ludzi umierało w męczarniach pod gruzami zwalonych domów, bo ratownicy ustawali z braku tlenu na spustoszonych przez trzęsienie ziemi wysokościach. Kto z nas zdołał to zauważyć, ile słów im poświęcono?” Oczywiście można by przyłączyć się do tego głosu, mnożąc kolejne pytania: co z niedawnymi trzęsieniami ziemi na Haiti? Jak poradzić sobie z tym, że niedawno zaobserwowano niecodzienne zjawiska kosmiczne – wzmogła się aktywność Słońca, a sygnały pochodzące z galaktyki M82 nie dadzą się łatwo wyjaśnić przy zastosowaniu rozwiązań znanych dzisiejszej astrofizyce. Wszystko pasuje jak ulał do biblijnych opisów…
Niebezpieczeństwo katastrofizmu
Jednak patrząc z perspektywy chrześcijańskiej, katastroficzno-apokaliptyczne próby wyjaśnienia ostatnich wydarzeń są z pewnością bliższe prawdy niż nihilistyczna ślepota Slavoja ika. Jest potrzeba ogromnej dozy zdrowego rozsądku studzącej napędzaną emocjami wyobraźnię.
Odległości w dzisiejszym świecie nie grają już takiej roli, jak dawniej W globalnej wiosce naprawdę nie ma znaczenia, gdzie było trzęsienie ziemi, gdzie wybuchł wulkan. Informacje o tego typu wydarzeniach wcale nie muszą być liczniejsze niż kiedyś, po prostu dostęp do nich jest prostszy. Jeśli chodzi zaś o astrofizykę, to przecież należy ona do dyscyplin rozwijających się bardzo szybko i to, co dziś niewyjaśniane, jutro może być zjawiskiem zrozumiałym. Zresztą Biblia nie mówi nic o trudnościach uczonych w interpretowaniu kosmicznych zjawisk, a tym, którzy je dziś wspominają, doszukując się w nich zapowiadanych od wieków zdarzeń, zależy najpewniej na jeszcze większym podgrzaniu i tak już dość gorącej medialnej atmosfery.
Ponadto niektórzy spośród bardziej fundamentalnie nastawionych protestantów (w tym wypadku chyba trochę na wyrost) zwanych „braćmi oddzielonymi” już od dawna oddają się niebezpiecznemu hobby i poszukują, gdzie się tylko da, symptomów nadchodzącej zagłady. Multimedialnym produktem teologicznych fanaberii tego typu jest na przykład anonimowo (bez podania nazwiska reżysera) rozpowszechniany, paradokumentalny, dostępny w internecie film Odliczanie do wieczności.
Głosem rozsądku kontrującym takie i tym podobne interpretacje są wskazania Jana Pawła II, który w Fides et ratio jasno dawał do zrozumienia: „Nie brak ( ) fideizmu, który nie uznaje, że wiedza racjonalna oraz refleksja filozoficzna w istotny sposób warunkują rozumienie wiary, a wręcz samą możliwość wiary w Boga. Rozpowszechnionym dziś przejawem tej fideistycznej tendencji jest Ťbiblicyzmť, który chciałby uczynić lekturę Pisma Świętego i jego egzegezę jedynym miarodajnym punktem odniesienia. Dochodzi do tego, że utożsamia się słowo Boże wyłącznie z Pismem Świętym, a w ten sposób odmawia wszelkiego znaczenia nauczaniu Kościoła, które Powszechny Sobór Watykański II zdecydowanie potwierdził”.
Ku roztropności i rozwadze
W tym miejscu trzeba zwrócić uwagę na podstawowy fakt, że nasi rodacy to w dużej mierze członkowie Kościoła, którego kierownictwo z Bożego nadania zostało powierzone biskupom.
Niestety, ów wspomniany na wstępie pluralizm nie musi być tak jaskrawy, jak to zostało pokazane Banalne i eufemistyczne zarazem będzie stwierdzenie, że Kościół w Polsce ma rozmaite oblicza i obecne w nim głosy każą przypomnieć gorzkie słowa św Pawła: „Przede wszystkim słyszę – i po części wierzę – że zdarzają się między wami spory, gdy schodzicie się razem jako Kościół” (1 Kor 11,18). Niestety, dotyczy to również nas, Polaków. Dlatego właśnie chociaż od czasu tragedii dane nam było słyszeć słowa poszczególnych hierarchów, tak bardzo ważna jest dziś modlitwa o wyraźny głos Konferencji Episkopatu Polski. Trzeba jednak brać pod uwagę fakt, że mądrość Kościoła nie pozwala na pośpiech i to, co kiedyś w zachowaniu biskupów odbierane było jako efekt roztropnego poszukiwania prawdy, dziś wskutek ogarniającego wiernych nieznośnego pośpiechu może być opatrznie rozumiane.
A zatem konieczne są spokój, rozwaga i roztropność i chociaż teologia dostarcza głębokiej odpowiedzi na pytania o działanie Bożej Opatrzności, to jednak są to zawsze wskazówki o charakterze uniwersalnym i ogólnym.
Albert Dürer Jeźdźcy Apokalipsy
Święty Tomasz z Akwinu pisze o niej mogące dodać nam otuchy słowa: „Wśród rzeczy istnieje wiele dóbr, których by nie było, gdyby nie było rzeczy złych. Nie byłoby na przykład cierpliwości sprawiedliwych, gdyby nie było złośliwości prześladowców (…) Gdyby więc Opatrzność wykluczyła zło z wszystkich rzeczy, musiałaby się także zmniejszyć liczba rzeczy dobrych. Tak zaś być nie powinno, gdyż potężniejsze jest dobro w dobroci niż zło w złości (…). Zatem Opatrzność Boża nie powinna całkowicie wykluczać zła w rzeczach”.
Oczywiście, w naturze ludzkiej leży skłonność do dociekań, lecz pochopne interpretacje wydarzeń, jednoznaczne wskazywanie na znaki czasu i dopust Boży mogą, jak pokazuje doświadczenie biblijnych fundamentalistów, wprowadzać więcej zamieszania niż pożytku.
Skłonność do refleksji jednak pozostaje. Dyskusja medialna wywołana tragicznymi wydarzeniami miała jak dotąd dość lichy pod względem merytorycznym charakter, nie zadano szeregu pytań koniecznych dla racjonalnej oceny sytuacji. Oto kilka z nich: Kogo warto słuchać z uwagą? Jakie sprawy warto pominąć? W jaki sposób nie przeszkadzać Panu Bogu w wyprowadzeniu dobra ze zła, które miało miejsce? Jak dążyć do polsko-polskiego pojednania? Czy Pan Bóg chce nam przypomnieć o Swoim miłosierdziu?
Nie warto przywiązywać zbytnio uwagi do wypowiedzi uwarunkowanych kształtem oficjalnej debaty medialnej. Czytamy, słuchamy, oglądamy często wiele wzniosłych słów i obrazów, a później okazuje się, że w gruncie rzeczy straciliśmy czas. Często to, co istotne jest przemilczane i ukryte Widać więc, że tragiczne wydarzenia powodują konieczność pogłębionej refleksji o mediach i ich roli w kształtowaniu opinii, a także o tym, na ile jesteśmy dziś niezależni, trzeźwi w naszych ocenach sytuacji, a na ile opieramy się w postrzeganiu świata na wytworzonych dla nas komunikatach, które w zamyśle swoich autorów mają nauczyć nas „prawidłowego” myślenia.
„Poznacie Prawdę, a Prawda was wyzwoli” (J 8:32). Ostatecznie przecież tylko ona się liczy. Bez niej nie ma mowy o polskim pojednaniu, a jeśli nawet jakakolwiek próba budowania fałszywego porozumienia się pojawi, to i tak prędzej czy później zawali się niczym zamek budowany na piasku. Mówiąc wprost, dopóki nie wyjdzie na jaw cała prawda o okolicznościach katastrofy, nie będzie mowy o głębokim porozumieniu.
Co prawda wspólne słowo biskupów potrzebne jest dziś bardziej niż przez szereg ostatnich lat, to jednak odpowiedź na to ostatnie pytanie jest jasna, bez żadnych wątpliwości.
Adam Wątróbski
Artykuł ukazał się w numerze 05/2010.