Tworząc jakiś czas temu plany wakacyjne, zauważyłem, że głębokie pragnienie podróżowania jest właściwe chyba większości ludzi. Potwierdzają to również statystyki z sektora turystyki, w którym obracają się coraz większe sumy. Z tego płyną dwa istotne wnioski – po pierwsze w ludziach jest duża ciekawość świata, odkrywania czegoś, a po drugie chcemy zmian wokół nas, i nie ogranicza się to wyłącznie do miejsca pobytu.
Kultura tymczasowości
Różnie datuje się rewolucję neolityczną, co nie ma tutaj większego znaczenia, ale podam przedział czasowy dla ubogacenia. Proces ten miał miejsce 10 000 – 3000 p.n.e. i doprowadził ludzi do osiadłego trybu życia. Jedną z głównych jego przyczyn było upowszechnianie się rolnictwa, skutkujące przywiązaniem do miejsca, posiadaniem stałej własności: chatki, zasobów i narzędzi. Uważa się, że była to przemiana o znacznych skutkach dla dziejów człowieka, prowadząca do znacznego postępu. Na osi czasu przeskoczmy teraz do współczesności i tego jak obecnie rysuje się kwestia własności, bo na wynajem jest już niemal wszystko.
Wszędzie dobrze, ale…
Odruchowo chciałoby się dokończyć, że w domu najlepiej, jednakże gdzie jest dom wielu ludzi? I tak, chodzi o bezdomność materialną, lecz nie z powodu braku pieniędzy, spowodowanych utratą dobytku i problemami finansowymi, tylko tym, że wysoki standard prowadzi do bezdomności w rozumieniu braku jakiegoś własnego miejsca na ziemi, które można by określić „domem”. Częste zmiany wynajmowanych mieszkań, nieustanne delegacje oraz podróże (które sam bardzo lubię i zdecydowanie uważam za dobre, póki nie prowadzą do mentalności tymczasowości). „Dom” jest gdzieś w nas głęboko zakorzeniony, istniały bóstwa odpowiedzialne za mir domowy, Pismo Święte uwypukla znaczenie tej przestrzeni – choćby sformułowaniem „dom Boży”, jest wiele przysłów, mądrości ludowych powiązanych z domem, a jednak mamy do czynienia z kontrrewolucją neolityczną, czyli zarzuceniem osiadłego trybu na rzecz jakiegoś „neokoczownictwa”.
Brak stałości
O ile forma wynajmu mieszkania spotykana jest w dziejach ludzi już od dawna, jak choćby w takiej formie, że niewolnik czy sługa mieszkał wraz z panem w zamian za pracę, o tyle współczesne czasy przyniosły coś zupełnie nowego. Auta coraz częściej są brane w leasing, korzystamy z elektrycznych hulajnóg, zamiast własnego roweru używamy miejskiego. Idźmy dalej! Telefon w wynajmie dwuletnim, kwiaty wypożyczone na kolację, suknia ślubna czy strój komunijny także, nie mówiąc o aplikacjach wymagających miesięcznej subskrypcji. Ostatecznie nieustannie wydawane są pieniądze, a człowiek dalej nie posiada nic i do niczego nie ma przywiązania. O ile duchowo można taki stan uznać za słuszny, o tyle dziś raczej nikt nie patrzy na to pod tym kątem i w człowieku powstaje brak stałości, popadamy w pewną kulturę płynności.
Konsekwencje
Ostatecznie nie chodzi o posiadanie, ale o jego brak. Jest to o tyle znaczące, że w przypadku posiadania akcent może zostać położony na ilość, tymczasem teraz konieczne jest uwypuklenie właśnie „braku”, ponieważ gdy coś nie zaistnieje, nie jesteśmy w stanie się z tym „czymś” związać. To pewien paradoks pozornej własności, czyli posiadanie i nie posiadanie, gdyż „nasza” własność nie należy do nas, a zatem utożsamiamy się z czymś ostatecznie zależnym od innych. Kontrrewolucja neolityczna jest zatem procesem, w którym człowiek na nowo staję się koczownikiem, ponieważ nieustannie zmienia rzeczy wokół siebie poprzez najem coraz to innych przedmiotów, a przez to nie zważa na dbałość, a co za tym idzie nie ma chęci i potrzeby ulepszania narzędzi, poddając się pod tym względem woli innych.
/mdk