
„Dziwny jest ten świat” – już dawno temu w zadumie pisał Cyprian Kamil Norwid.
Czy ktoś w Polsce pamięta o Światowym Dniu Dziadków i Osób Starszych? W środku polskiego lata? Nie? Tak właśnie sądziłem… Czy to oznacza beznadziejną sytuację dla dziadków i osób starszych? Nie! – słyszę okrzyk z łagodnym, pozytywnym zabarwieniem. Pomyślałem sobie – dobrze… Starsze osoby łatwo przecież dostrzec pośród współczesnej populacji Polek i Polaków. Starsi rodacy obecni są w życiu zbiorowym, społecznym, rodzinnym. W środowiskach pracy. I to coraz dłużej! Nawet poznałem takiego jednego. Zresztą, mówi się, że coraz więcej seniorów pojawia się pośród nas – młodych, dojrzałych, zafascynowanych życiem w XXI wieku. Jako młody człowiek każdego dnia spotykam się z takimi osobami. Nie uważam ich jednak za odmieńców, ludzi gorszej kategorii, z dolnej półki ludzkiego gatunku tylko dlatego, że są często nieporadni, źle ubrani, bywa, że zaniedbani, podpierający się laskami różnego kształtu i wieku. Wiecie, jak to jest z laskami? Dziś jest inaczej, jak niegdyś bywało – jedna laska musiała wystarczyć na całe życie. Starzała się i zużywała razem z wiekowym użytkownikiem. Dziś, bywa, że niektórzy seniorzy dumni chodzą pośród nas z laskami (a może wariant: przy lasce?… Uwaga! Tak czy inaczej laska sama nie chodzi...) i cieszą się, że publicznie mogą demonstrować swoją sprawność („… lecz i laska nie pomoże, gdy na głowę wieniec starości włożę” – takie tam zasłyszane). Właśnie! Bo być na łasce u laski to zapewne niedobrze. To może znaczyć: być skazanym na łaskę i niełaskę. A należy pamiętać, że „łaska (...) na pstrym koniu jeździ”. Niekoniecznie musi to być pańska łaska. A przecież osobom starszym nie zaleca się jazdy na koniu. I wcale tu nie chodzi o pstrokaty kolor sierści konia...
Lecz dość już wieloznaczności. Osoby starsze, potykające się o stopnie kościoła, stroniące od zgiełku ulicy, chętnie chroniące się w długich kolejkach do lekarzy, chociaż i tam wrze z oburzenia, nie są ostatnio wśród nas – młodych szczególnie umiłowaną grupą społeczną. Często bywa, że będąc blisko nich jesteśmy zakłopotani, niepewni, czujemy się źle, trzeba bowiem pomóc im wejść do miejskiego autobusu, nasłuchać się gorzkich narzekań, sprowadzić z czwartego piętra i na powrót wprowadzić, dźwigać przed nimi torby z zakupami, bo nogi starszych osób z ledwością mogą dźwigać tylko ich samych. I jeszcze ta nieznośna myśl: jak na taki gest zareagują moi rówieśnicy? Przecież to obciach największego kalibru. Utrata honoru i pozycji w grupie. Najlepiej omijać, udawać, że nie widzimy...
My, młodzi, natomiast całkiem bezradni jesteśmy wobec osób starszych w zaawansowanej starości. Osób złamanych trudnym i długim życiem, nierzadko w złych warunkach socjalnych, głęboko pochylonych, skurczonych, u których proces rozwoju komórek już nie nadąża za ich zanikiem. Jestem młodym człowiekiem, kwestia starczej nieporadności w życiowych sytuacjach i zbliżającej się śmierci jest dla mnie tak odległa, jak odległość z Ziemi do Księżyca. Nie, dalej – z Ziemi do Neptuna. Tak. Teraz lepiej. Nigdy nie czytałem instrukcji obsługi takich osób. Co nieco tylko słyszałem: że w zaawansowanym wieku – pomiędzy dziewięćdziesiątym, a setnym rokiem życia i powyżej – wielu z nich już tylko leży będąc całkowicie zależnymi od bliskiej rodziny i specjalistycznej opieki pielęgniarskiej.
Mimo to, jako młody człowiek staram się zrozumieć starszego człowieka, któremu coraz trudniej pokonywać kolejne stopnie schodów przez dwa – trzy piętra wraz z upływającym wiekiem. Takim właśnie powoli staje się mój dziadek. Nadal jednak niezwykle sprawny fizycznie jak na osiągnięty wiek, wciąż pracujący zawodowo na pełnym etacie i pełną parą, nie zwalniający tempa. Na szóstym biegu. Prawda, że łopatą (gitarą?) nie rozładowuje wagonów z węglem, jak zauważył pewien klasyk - złośliwiec. Tak pracował mój pradziadek. Jakby tego było mało – mój dziadek jest zaangażowany w społeczną działalność z ogromną pasją i oddaniem. Czy tak wygląda modelowy, współczesny dziadek? Dziadek XXI wieku??? Nie wiem. Jednak szczerze podziwiam mojego dziadka i nad wyraz cenię. Niekiedy zapytuję, gdy mamy dla siebie wolną chwilę „pomiędzy”: kiedy skończy to codzienne zabieganie, kiedy zwolni, zapewni sobie trochę przestrzeni na wypoczynek, na chwile przyjemności, które wciąż odkłada? Niezmiennie, nieco zdziwiony, odpowiada: „nic takiego istotnego nie wydarzyło się, co mogłoby mnie skłonić do zakończenia życiowej aktywności”. I nieco ciszej, niepewnie rozglądając się dokoła, dodaje: „Ja się boję, że nie umrę…”. Tu postawię kropkę. Bo znów wybuchu serdecznego śmiechu nie mogę powstrzymać. Dziadek również… A za rok ponownie pojawię się z nowymi wieściami o moim dziadku. Może w wesołym Światowym Dniu Dziadków i Osób Starszych. Chyba, że tym razem dziadek rozminął się z prawdą...
Boże Dobroci i Miłosierdzia! Dzięki Ci, że jestem jeszcze młody! I z zapałem – gdy trzeba – pomagam osobom starszym, nawet tym, w zaawansowanej starości. Dozwól mi długo mieć tyle sił, abym mógł pomagać im sprawnie i skutecznie. Broń mnie jak najdłużej od utraty cech młodego organizmu! I jeszcze ustanów Dzień Wnuka, aby mój dziadek tego dnia wziął urlop i poświęcił czas tylko dla mnie.
A wszystkim dziadkom (babciom także!) i wszystkim seniorom nie posiadającym takich tytułów, w dniu ich dorocznego święta życzę dalszego żwawego i sprytnego dreptania wokół codziennych, często wcale niełatwych spraw, z uśmiechem zrozumienia dla ludzkiej doli i przemijalności. I jeszcze życzę krótszych kolejek do lekarzy specjalistów i wyższych emerytur.
Nie zapomnijcie, proszę, w najbliższą niedzielę (w innym terminie też można) przeczytać orędzie przygotowane przez Ojca Świętego Leona XIV na V Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych. Temat Dnia to: „Błogosławiony, kto nie stracił nadziei” (por. Syr 14, 2), w którym Papież wzywa do „rewolucji wdzięczności i troski” wobec osób starszych. Są to ważne dla nas wszystkich słowa. Nie tylko dla osób starszych.
Zapomniałbym! Jeszcze coś ze specjalną dedykacją dla babć i starszych pań. Otóż czytając niedawno książkę Wojciecha Lubawskiego i Tomasza Natkańca „Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo gdzie...” natrafiłem na taki oto fragment dialogu, powiedziałbym: „zaklętego w sferze marzeń”, w którym uczestniczy „starowinka”:
– Czy jest coś, czego pani żałuje, co chciałaby zmienić w swym życiu, gdyby mogła?
Starowinka zamyśliła się.
– Tak, dwóch rzeczy... – pokiwała wolno głową. – Pierwsza to ta, że Bóg tak wszystko urządził, iż na starość wciąż pamiętasz młodość… To jest najgorsze w starości… Nie to, że już pani niedowidzi, niedosłyszy, że coraz trudniej chodzić, do wanny wleźć… Że zapomina pani, gdzie podziała okulary albo co przeczytała godzinę wcześniej… Nie. Najbardziej boli pamięć o tym, jak to było, gdy była pani młodziutka... – urwała i popatrzyła za okno. – Więc gdyby się dało, to wolałabym nie pamiętać młodości…
Proszę! Jaka siła wspomnień i marzeń, które i w późnej starości nie dają spokoju. Będąc młodym człowiekiem doskonale rozumiem „ból” starowinki. Tak piękne musiały to być dla niej lata, że aż chce, będąc w zaawansowanym wieku, o nich zapomnieć. Czy mam się obawiać późnej starości? Z tego samego powodu?
Niech jednak „czas kruchości osób starszych” pozostanie czasem błogosławieństwa i łaski. I dla mnie lepiej, będąc jeszcze w kręgu „żywotności” młodego ducha, pozostać świadkiem nadziei – jak głosi w swoim orędziu na V Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych Papież Leon XIV.
/mdk