
Od kilku dni ogólnopolską karierę robi XVII-wieczny cytat z eposu Wacława Potockiego Transakcja wojny chocimskiej. Żeby była jasność, utwór Potockiego po raz pierwszy wydany został drukiem dopiero w połowie XIX wieku. Ciekawostką jest fakt, że ponoć powstał on na podstawie dzienników Jakuba Sobieskiego, ojca przyszłego króla Jana III. O kontekstach kulturowych utworu można by pewnie napisać dużo, ale nie o to chodzi. Zwrot zawarty w dziele: „póki świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem” stał się przysłowiem, biorąc pod uwagę doświadczenia polsko-niemieckie w wieku XX, często używanym, oderwanym zupełnie od owego kulturowego kontekstu, w którym powstał.
Często tak bywa z cytatami z literatury, że żyją swoim życiem. Żeby nie było, nie jestem zwolennikiem bezmyślnego używania cytatów historycznych dla usprawiedliwiania jakiejś tezy współczesnej, ale z drugiej strony stanowią one jakieś nawiązania do przeszłości, są częścią dziedzictwa kulturowego i dopóki są zrozumiane, to wszystko jest chyba w porządku.
Cytat Potockiego przywołany – żeby nie było, że unikam tematu – przez bp. Wiesława Meringa na dorocznej Pielgrzymce Rodziny Radia Maryja na Jasnej Górze stanowi tylko maleńki wycinek całości homilii. Zaryzykuję opinię, że stanowił on nie więcej niż 2 procent homilii, a wypowiedziany był w zasadzie na jej końcu. To on jednak został użyty medialnie i politycznie – stał się obrazem całości.
Pomijając to, czy użycie jego przez księdza biskupa było zręczne, czy nie, chciałbym przypomnieć a propos cytatów, że nikt nie wścieka się publicznie na to, że hymnem koalicjanta Koalicji Obywatelskiej, czyli Polskiego Stronnictwa Ludowego, po dziś dzień jest Rota Marii Konopnickiej, w której w zwrotce pierwszej stoi napisane: „nie damy, by nas zniemczył wróg”, a w trzeciej jeszcze mocniej brzmią słowa; „nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”, zaś rozpadająca się proch i pył „krzyżacka” zawierucha bywa często zamieniana na „niemiecką”. Pieśń bywa śpiewana w kościołach, czasem ze słowami ks. Aleksandra Piotrowskiego, zresztą redemptorysty. Ta zaczyna się od słów „Nie rzucim Chryste świątyń twych”, ale bywa, że przy okazji świąt patriotycznych wykonywana jest i ta oryginalna ze słowami Konopnickiej.
Stawiam tezę, że sprawa została upolityczniona dla zasady, tak jak modlitwa bp. Antoniego Długosza za „obrońców granic” oceniona ponoć przez pewnego dominikanina jako „gadanie potłuczonego”. Polityka ta ma na celu uderzenie w Kościół, a szerzej w wolność słowa, z której duszpasterze skorzystali. Źle się dzieje, że debata wewnątrzkościelna odbywa się na łamach mediów zewnętrznych. To zły znak.
A co do oceny merytorycznej wystąpień – każdy może sobie do internetu zajrzeć i obu biskupów posłuchać albo przeczytać, zapraszam do zapoznania.
/ab