24 grudnia obchodzimy urodziny… Adama Mickiewicza. Zdaje się, że w tym dniu mało kto o tym myśli, ale tak - pisarz przyszedł na świat 24 grudnia 1798 roku, w samym końcu XVIII stulecia.
Uczono mnie, że narodziny miały miejsce w Zaosiu koło Nowogródka, dziś uważa się, że być może w samym Nowogródku. Ziemia rodzinna Mickiewicza znajduje się w państwie białoruskim, on sam uważał się za Litwina w sensie ścisłym, a za Polaka w szerszym. Kiedyś łacina znała takie rozróżnienie gens i natio, czyli mniej więcej plemię i naród. Pozwolę sobie uciec od ściślejszej dyskusji na temat adekwatności, bądź jej braku, w odniesieniu do dzisiejszego znaczenia słów. Żeby kwestię rozwikłać powiem krótko: jeśli chcą, to do swej kultury mogą Mickiewicza wpisać zarówno Polacy, Białorusini, jak i Litwini, byle jego postacią nie manipulować, bo na to nie zasłużył.
Mickiewicz był swoistym prezentem dla swoich rodziców, a że w tym dniu wypada wspomnienie Adama i Ewy, więc imię na pamiątkę patriarchy też dostał nie bez kozery. No dobrze, powie ktoś, ale co z tego? Być może przy okazji Wigilii Adam Mickiewicz świętował swoje urodziny i imieniny. Z samego faktu, oprócz pewnej wspominki historycznej, niewiele wynika, ale… Boże Narodzenie w twórczości Mickiewicza było obecne, prawdopodobnie wyrastało ono z jego przywiązania do tradycji ojczystej, pewnie z ukochania Matki Bożej, mimo, że sam pisarz może być uważany za kontrowersyjnego w kontekście swojego zaangażowania politycznego i światopoglądowego, to strofy o Matce Bożej świadczą o wielkiej dla Niej czci i kulcie.
Żeby nie było tak dookolnie, przytoczę jedną strofę związaną z Mickiewiczem i jego Bożym Narodzeniem, tą najbardziej chyba w tym kontekście znaną: „wierzysz, że się Bóg zrodził w Betlejemskim żłobie, lecz biada ci, jeśli się nie zrodził w tobie.” Strofa głęboka i na pewno bardzo pięknie oddaje sens świąt Bożego Narodzenia, jest wezwaniem do nawrócenia i jeżeli weźmiemy ją sobie do serca to świat po świętach będzie lepszy.
A teraz dla niektórych trochę szok. To wcale nie Mickiewicz wymyślił tę, że się tak wyrażę, koncepcję poetycką, on ją tylko spolszczył - przepraszam tych którzy już to wiedzieli. Mickiewicz przetłumaczył, sparafrazował, czy zinterpretował po polsku myśl XVII-wiecznego śląskiego poety mistyka, konwertyty na katolicyzm Johannesa Scheflera, zwanego Angelusem Silesiusem. Żeby nie było, to nie był żaden plagiat - nasz wieszcz nie ukrywał, że fascynuje się myślą tego twórcy, podobnie jak innego Ślązaka, też z XVII wieku, Jakuba Bohme (nawiasem mówiąc miłośnikiem tego ostatniego, jest również amerykański aktor Nicolas Cage).
Po co o tym przypominam? Ano po to, żeby także przy wigilijnym stole pamiętać o tym, że kultura europejska jest ze sobą powiązana. Mimo różnicy czasów i obszarów, w których jej poszczególne dzieła powstawały, przytoczona sentencja pokazuje, że coś nas - Europejczyków łączyło. Dziś rzeczy wydają się dużo bardziej zawiłe. Mickiewicz i Schefler to spadkobiercy naszej cywilizacji, a przedstawiciele nowych prądów kulturowych chcą tworzyć coś zupełnie nowego, bez Boga w sercu, ale i nawet bez symboli żłóbka, woła i wszystkich tych szopkowych rzeczy, które i Schefler i Mickiewicz uważali, zresztą słusznie, za niewystarczające.
Boże Narodzenie, inspirowało poetów, którzy tworzyli dzieła będące dziś symbolami, zostańmy przy nich, nie dajmy się zwieść nijakości i popkulturowej magiczności świąt, którą tak nachalnie nam się wciska. Życzę Czytelnikom wszystkiego najlepszego z okazji świąt, ale i czasu późniejszego. Niech Bóg narodzony w sercach pozostanie z nami tak, jak chcieli tego poeci.
/mdk