Człowiek i społeczności ludzkie są bytami duchowo-cielesnymi, a nie tylko biologiczno-materialnymi. Znajduje to wyraz w kulturach, które tworzą i w których żyją. Naturalne więc jest ujmowanie kultury jako duchowego dziedzictwa ludzkości i konkretnego człowieka, zgodnie z chrześcijańską antropologią i chrześcijańską wizją człowieka i kultury.
Ono, jak sądzę, ma dwa wymiary: jednostkowy, odnoszący się do konkretnej osoby ludzkiej, i uniwersalny, odnoszący się do każdej ludzkiej wspólnoty, stanowiąc tym samym niezbywalny atrybut człowieczeństwa. Człowiek duchowo może dziedziczyć tylko to, co do swojego wnętrza duchowego wprowadził, co nabył przez wychowanie, tradycję, wykształcenie czy doświadczenie, zwłaszcza religijne i egzystencjalne. Dla człowieka wierzącego, zwłaszcza chrześcijanina, oczywiste jest także, że źródłem jego duchowości jest łaska Boża, a konkretnie inspiracja płynąca od i przez Ducha Świętego.
Trzeba też pamiętać, że świat duchowy ma również szatańskie oblicze i ono także niekiedy bardzo radykalnie wpływa na człowieka, zwłaszcza jego duchowość. W tym roku, Roku św. Pawła, warto przytoczyć słowa z Listu do Efezjan, ważne dla właściwego widzenia rzeczywistości chrześcijańskiej, niesłusznie oskarżanej o ograniczanie wolności i podmiotowości człowieka, o pozbawienie go cielesności, bez której nie bylibyśmy ludźmi. Oto ten fragment: „Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich”.
Lecz także ludzie odrzucający obecność Boga w ich życiu i ci odrzucający ingerencję mocy szatańskich w ich życie nie wykluczają istnienia w sobie pierwiastka duchowego, jakkolwiek postrzegają go często jedynie jako owoc rozwoju intelektu i psychiki ludzkiej otwartej na coś, co człowieka przerasta i nie pozwala sobą zawładnąć czy naukowo nie daje się wytłumaczyć (ta niemożność często staje się korzeniem wszelakiej magii). Jednak i oni, żyjąc w kulturze i cywilizacji chrześcijańskiej, choć lekceważą czy negują rzeczywistość duchową w rozumieniu religijnym, w konsekwencji z tą duchowością koegzystują i w swoim osobistym dziedzictwie duchowym mają zapisaną świadomość tej rzeczywistości.
Clive Staples Lewis pisał, że w średniowieczu człowiek stał u podnóża schodów, patrzył „w górę” – na szczyt, gdzie widział Boga – zaś współcześnie człowiek zamienił się miejscami – człowiek zajął miejsce Boga i chce Go niejako podporządkować własnym ambicjom i celom, skąd – i to już dodaję od siebie – tyle fałszywych obrazów prawdziwego Boga. Przytoczyłem tę wypowiedź, bo ukazuje ona w czytelny sposób fakt, że dziś mamy do czynienia z dwoma kulturami, każda z nich wyraża inne dziedzictwo duchowe, co nietrudno zaobserwować w naszym życiu codziennym zarówno w rodzinie, jak i w narodzie czy państwie.
Pora na kilka przykładów z obszaru polskiej kultury. Weźmy na początek kulturę ludową (dziś tej tradycyjnej, autentycznej niewiele zostało, ale coś zostało). Człowiek wychowany w tej kulturze i żyjący w społeczności, dla której ta kultura była równoznaczna niemal ze światopoglądem dziedziczył duchowe wartości chrześcijaństwa, ale i częściowo też pradawne pierwiastki wierzeń i obyczajów przedchrześcijańskich – co już wiemy w naszych czasach – tak długo je w sobie dziedziczył, a więc i przekazywał następnym pokoleniom, jak długo to samo dziedziczyła kultura jego wiejskiej społeczności.
Regionalne zróżnicowanie polskiej kultury.
Oczywiście, nie sposób przedstawić tu każdego historycznego regionu kulturowego, ale dobrze to widać na przykładzie odrębności gwar językowych, obyczajów i mentalności, nawet jeszcze dzisiaj mimo tej totalnej uniformizacji. W kilku tylko słowach napomknę o Kaszubach, których ze Śląskiem i Wielkopolską łączy zanikające dziedzictwo: przyzwyczajenie do porządku, sumienności, dokładności, gospodarności, samorządności i zakorzenienie idei regionalność, silniejsze niż w innych historyczno-kulturowych regionach Polski. Ale skala tego zakorzenienia na Kaszubach jest chyba największa w Polsce, czego wyrazem jest między innymi około 30 tytułów pism lokalnych, regionalnych. Są też zwyczaje religijne, inne niż w innych regionach Polski, tzw. Pusta Noc, polegająca na modlitewnym czuwaniu przy zmarłym w noc poprzedzającą pogrzeb (choć ok. 40 lat temu podobny zwyczaj spotkałem u naszych Łemków w Bieszczadach, ale tam takie czuwanie i opłakiwanie trwało chyba dłużej). To tylko maleńki fragment, ale przecież pokazuje on jak w kulturze danego regionu wyraża się duchowość i jej dziedziczenie aż po nasze czasy.
Teresa Tomsia – poetka, eseistka, animatorka kultury z Poznania, w przygotowywanej do druku książce „Matka żyje w wierszu” pisze: Gdy przychodzę odwiedzić symboliczny grób dziadka Bronisława i pomodlić się za spokój jego duszy, najpierw otwieram kluczem żelazną bramę, przystaję przed wizerunkiem ks. Peszkowskiego umieszczonym po prawej stronie wejścia, a potem idę wzdłuż tablic wmurowanych w ścianę Sanktuarium. Czytam nazwiska i daty śmierci, a przy nich wpisany zawód i stopień wojskowy poległych na polu chwały: farmaceuta, inżynier, nauczyciel, żołnierz zawodowy. W końcu staję przed tablicą dziadka i opowiadam mu o naszym życiu tu, w Poznaniu. Układam kwiaty w wazonie, jego ulubione ogrodowe goździki w kolorze purpury, zapalam znicz. Wsłuchuję się w odgłosy życia dochodzące z sal dominikańskich na zapleczu kościoła. Czuwając tam, czuję się spadkobierczynią ważnej sprawy, jaką przekazała mi moja matka Zofia w opowieściach o swoim ojcu. Wtajemniczyła mnie w przeszłość i dzięki temu uwiarygodniła także moje obecne życie. Mówiąc o przeszłości naszych rodzin, Mama dała nam szansę myślenia o przyszłości z nadzieją i zachęciła nas, by starać się o godne miejsce tu i teraz. Każdy wybiera sam. Kto nie chce pamiętać, choćby był rodzonym synem, traci kontakt z rodziną, z prawdą swoich korzeni, a zatem umyka mu również część samego siebie. Żyć to znaczy rozmawiać z umarłymi o ich losach, to pytać o ich racje z oddali lat i wieków, to słuchać ich rad, rozterek, nadziei i błogosławieństw. To piękny przykład jak naszą kulturę duchową wyrażają i wciąż kształtują nasi zmarli przodkowie, jak ważną rolę kulturotwórczą spełniają cmentarze, pomniki, muzea i miejsca pamięci oraz związane z nimi tradycje i obyczaje.
Rytuały rodzinne są wartością naszej kultury
Fot. Artur Stelmasiak
Godzi się jeszcze zauważyć, że im więcej ludzi w rodzinie, w lokalnej społeczności czy w regionie i narodzie dziedziczy tego samego ducha, tę samą kulturę wewnętrzną, tym bardziej czytelna staje się kultura jako duchowe dziedzictwo. To dziedzictwo uwidacznia się przez krajobrazy życia, architekturę i sztukę, muzykę i śpiew, literaturę i poezje, przez rodzinne zwyczaje i lokalne obyczaje, no i przez życie religijne – i one stanowią środowisko kształtowania i rozwoju, także duchowego, osobowości konkretnego człowieka. I ten człowiek niejako w odpowiedzi na otrzymane dobra podejmuje trud tworzenia kultury. Wynika stąd, że chociaż kultura formuje człowieka, jego świadomość i osobowość, to jednak o trwaniu tej kultury i jej tożsamości decyduje to, co człowiek sam w sobie dziedziczy jako swoją duchowość, moralność i wiarę, swoją tożsamość wewnętrzną i zewnętrzną, ukazującą, kim on jest i jak jest człowiekiem, matką, ojcem, nauczycielem, księdzem, gospodarzem, pracownikiem, politykiem czy twórcą.
Rodzina kolebką kultury i człowieczeństwa
Dziś trzeba wyraźnie mówić, że małżeństwo stanowią kobieta i mężczyzna, a nie jakieś inne kombinacje. To jest bardzo ważne dla kultury, jaką będą tworzyć, jakie dziedzictwo duchowe przekażą swoim dzieciom, z nich zrodzonym. Jesteśmy świadkami niesamowitej ekspansji duchowości gejowskiej czy lesbijskiej, idącej przez chrześcijański świat, także i przez Polskę, i to w imię wolności, tolerancji i równouprawnienia. Te trzy wartości i zarazem postawy wyznaczają różne kultury – zależy, z jakiego ducha się wywodzą. Tworzyć więc będą i przekazywać w swoim dziedzictwie całkowicie różne i sprzeczne ze sobą wizje człowieka, małżeństwa, rodziny, miłości, życia, wreszcie cywilizacji.
Przeciwdziałanie duchowemu złu
Dlatego obecnie nie tyle potrzeba nam edukacji o prawdziwym małżeństwie i prawdziwej rodzinie, co przeciwdziałania owym „pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich”, jak to ujął św. Paweł. Zważmy, że za „wyżyny niebieskie” uważają się dziś parlamenty i rządy, rozmaite koncerny medialne, naukowe, bankowe i gospodarcze, militarne, światowe centra ideowe i międzynarodowe partie polityczne, rynek i reklama – a u nich „duchem” jest zysk i panowanie nad światem. Jakie dziedzictwo duchowe przekażą następnym pokoleniom wszyscy zdajemy sobie sprawę. Jak ma się przed tym bronić rodzina? Zapewne są i będą takie małżeństwa i rodziny, które są świadome swojej rodzicielskiej i kulturotwórczej misji, wyposażone w duchowe dziedzictwo rodzin swoich rodziców i zdolne do przekazywania go swoim dzieciom. Obawiam się jednak, że spora część polskich rodzin nie wytrzyma naporu zła, i dlatego celowe i niezbędne jest utworzenie jednoznacznego, silnego ruchu współdziałania rodziny, szkoły, Kościoła, samorządu i państwa w obronie sensu i misji małżeństwa i rodziny.
Jeszcze przykład kultury konkretnej rodziny jako dziedzictwa duchowego. Tym razem znana mi rodzina z Wielkopolski, potrafiąca (choć nie bez odstępstw w kilku rodzinach następnych pokoleń) zachowywać i przekazywać duchowe dziedzictwo swojej rodzinnej kultury. Wywodzi się w pierwszym mi znanym pokoleniu ze wsi, ale dość szybko znalazła przestrzeń swojego życia najpierw w małym mieście, a potem w dużych miastach, już poza Wielkopolską. Tuż przed II wojną światową dominowały w niej zajęcia rzemieślnicze i drobna działalność produkcyjna, a dzisiaj są to już dobrze wykształceni ludzie, często w intratnych zawodach, z dużymi perspektywami powodzenia także na międzynarodowym rynku pracy. Jednak każde z pokoleń tej rodziny pierwotnej zachowało i kontynuuje etos wyniesiony z domu, również w wymiarze religijnym i patriotycznym. Jak to było i jest możliwe? Po prostu kolejne generacje rodziców potrafiły zachować owe pierwotne dziedzictwo duchowe, ale nie poprzez bezmyślne naśladownictwo czy wychowawczy przymus, lecz poprzez tak dziś trudną sztukę wychowawczą jaką jest bycie autorytetem dla swoich dzieci.
Kolejne pokolenia rodziców przekazując obrzędy i zwyczaje tworzą dziedzictwo duchowe
Fot. Artur Stelmasiak
Na fundamencie autorytetu rodziców, nauczycieli, kapłanów
Może to zabrzmi patetycznie, ale jak nigdy dotąd autorytet rodziców i nauczycieli, kapłanów i starszych ludzi zdaje się być fundamentem całego procesu tworzenia kultury potrafiącej przekazywać duchowe dziedzictwo. Zdają sobie z tego sprawę przeciwnicy chrześcijańskiej antropologii, a także przeciwnicy żywotności i tożsamości polskiej kultury narodowej, kreując coraz to nowych idoli już nie tylko dla dzieci i młodzież, ale – niestety z powodzeniem – także dla dorosłych. Oczywiście autorytetu się nie zadekretuje – to ciężka praca nad własną kulturą wewnętrzną i zewnętrzną, ale jakże potrzebna i owocna, kiedy rodzice i dzieci mimo tylu naturalnych różnic tworzą jeden świat wartości, miłości i wizji przyszłości rodzin, które kiedyś założą.
Grozi nam nowe barbarzyństwo
W duchowym dziedzictwie narodu bodaj najbardziej wypowiada się ta szczególna rola kultury, cały jej sens i znaczenie dla każdego narodu i całej wspólnoty ludzkiej.
Dziś ważne i zarazem niepokojące jest to, jak inne narody dbają o swoją kulturę i jakiego ducha chcą w niej zachować czy przekazać następnym swoim pokoleniom. Daleki jestem od spiskowej teorii dziejów czy przypisywaniu jakimś genetycznym cechom determinującym charaktery narodowe (a jeżeli już mówić o genach, to owszem są – ale właśnie kulturowe, a nie biologiczne!). Otóż niepokoją mnie zniewolone umysły wielu ludzi w poszczególnych narodach, zniewolone właśnie duchem panowania nad innymi, nieograniczonego posiadania dóbr materialnych i terytoriów, szczególnego uprawnienia do zaprowadzania swojej wiary czy systemu społecznego, wymierzania sprawiedliwości dziejowej i temu podobne.
Nie muszę chyba wymieniać nazw tych krajów zarówno ze Wschodu, jak i z Zachodu. Chcę natomiast zwrócić uwagę na konsekwencje duchowe takich postaw ekip rządzących tymi narodami, bo to właśnie jest deformacja kulturowa zarówno pojedynczych osób i rodzin, jak i całych społeczeństw. Duchowe dziedzictwo tych narodów może być wyrokiem nie tylko na wolność, ale także na byt innych narodów, a to oznacza zaprowadzanie kultury nowego niewolnictwa, czyli regres kulturowy, nowe barbarzyństwo. Nade wszystko zaś jest to skazanie konkretnej rodziny i całej rodziny ludzkiej na egzystencję tylko przetrwania albo tylko na byt w ramach wyznaczonych parametrami wszczepionych chipów.
Warto o tych przerażających wizjach mówić nawet wtedy, gdy pragniemy dobra dla rodzin polskich i nie tylko polskich. Bowiem wbrew pozorom polska kultura stale dziedziczy wielki potencjał ducha godności człowieka i wolności narodu, a więc jest nadzieją dla świata, zaś rodzina może tego ducha przechować i dalej swoją kulturę przekazywać. A spełni swoje posłannictwo tylko wówczas, gdy pozostanie wierna wierze katolickiej i swoim narodowym, zwłaszcza rodzinnym tradycjom.
Tekst referatu przygotowanego na XXV Sejmik Rodzinny
Jerzy Marlewski
Artykuł ukazał się w numerze 10/2008.