„Za 20 lat jedynymi, którzy będą pamiętać, że zostawałeś do późna w pracy, będą Twoje dzieci”. Obrazek z powyższym cytatem krąży już od jakiegoś czasu po sieci. I od razu wywołał niemałą dyskusję. Odezwali się ludzie z różnych pokoleń, którzy na tzw. work-life balance patrzą w zupełnie inny sposób. Czym właściwie jest ten balans i czy da się go zachować w dzisiejszych czasach?
Według definicji work-life balance jest to zachowanie równowagi między życiem zawodowym a prywatnym, czyli tak naprawdę stan, w którym człowiek w pełni oddziela pracę od czasu wolnego i konsekwentnie dba, by ta pierwsza sfera nie przeważyła nad drugą. Idea work-life balance powstała na przełomie lat 70. i 80. XX wieku i była odpowiedzią na pojawiające się problemy społeczne, takie jak wypalenie zawodowe czy pracoholizm. W założeniu ma ona poprawić jakość życia pracowników.
Własne podwórko
Próbując odpowiedzieć na drugą część pytania postawionego na końcu pierwszego akapitu, przywołam przykłady z własnego otoczenia. Znam osoby, które kończą jedną pracę, wracają do domu i za chwilę idą do drugiej, w której może nie spędzają kolejnych ośmiu godzin, ale praktycznie bardzo mało czasu mają dla siebie. Znam też takich ludzi, którzy ze względu na specyfikę pracy spędzają w niej około 10-12 godzin. Oczywiście wśród znajomych mam również osoby pracujące typowo po osiem godzin dziennie, czyli 40 tygodniowo, i sam pracuję w takim systemie.
Czy da się więc w dzisiejszych czasach zachować work-life balance? Wydaje mi się, że jest to możliwe. Wszystko zależy jednak od człowieka, a czasami wręcz od pracy, którą wykonuje, czy też jej warunków, na które się zgodził przy podpisywaniu umowy. Dlaczego? Prosty przykład. Powiedzmy, że pracownik X odpowiada za media społecznościowe firmy, w której pracuje. Są branże, w których należy bardzo szybko reagować, gdy coś nagle dzieje się na rynku. Taki człowiek musi wtedy w zasadzie na zawołanie wrzucić coś na firmowy profil, by poinformować odbiorców o tym, co się właśnie wydarzyło. Zakładam, że nie dzieje się to zawsze w godzinach 8-16, a więc typowych dla pracy w korporacji lub urzędzie. Oczywiście taki pracownik niekoniecznie musi być też zatrudniony na umowę o pracę i mieć sztywny wymiar godzin, może mieć elastyczne godziny pracy, ale być dostępny właśnie na wypadek nagłych sytuacji. Szczególnie w tej branży, w mediach społecznościowych, szybkość przekazu informacji jest bardzo ważna.
Kolejnym przykładem niech będzie pracownik Y, który pracuje na produkcji i ma wyznaczone stałe godziny pracy, mimo że bardzo często w tym sektorze jest to praca zmianowa. Przychodzi do zakładu, wykonuje swoją robotę i wraca do domu. Kolejna zmiana pracownicza przejmuje obowiązki i tak się to kręci. Czy po wyjściu z zakładu pracownik może się już skupić wyłącznie na życiu prywatnym? Wydaje się, że tak, ale nie wykluczam oczywiście znowu sytuacji wyjątkowej, kiedy jakaś maszyna się popsuje i będzie potrzeba zaangażowania dodatkowych sił ludzkich do rozwiązania tego problemu.
Szukając kolejnych przykładów i zastanawiając się dłużej nad tym zagadnieniem, dochodzę do wniosku, że wszystko tak naprawdę zależy od specyfiki pracy i w niektórych zawodach pracownikowi będzie łatwiej zachować work-life balance.
Żyć dla pracy czy pracować, by żyć?
Kolejne pytanie, które się nasuwa, to czy każdy musi chcieć zachować ten balans? I znowu w najprostszy sposób można napisać, że to zależy od człowieka. Bo przecież dla jednej osoby praca (i co z tym często idzie w parze: pieniądze) będzie być może jedynym celem w życiu, natomiast z drugiej strony barykady stoi człowiek, który pracuje i zarabia po to, by żyć i korzystać z tego życia, czyli np. podróżuje, rozwija swoje pasje czy po prostu inwestuje w siebie. Tu znowu przykłady mnożą mi się w głowie, bo inne podejście do pracy może mieć singiel, który na obecnym etapie życia nie musi się martwić o dodatkowe wydatki, a zupełnie inne osoby będące w małżeństwie i mające jeszcze dzieci/dziecko na utrzymaniu. Priorytety się wtedy zmieniają.
Wspomnę również o tym, że wraz ze zmianą pokoleniową zmienia się podejście do samej pracy i oddania się jej. Tego zagadnienia akurat nie będę rozwijał, bo w naszym kwartalniku poświęcono mu osobny artykuł, do którego także odsyłam.
Dyrektywa work-life balance
Warto wspomnieć o dyrektywie work-life balance, której regulacje weszły w życie w Polsce 26 kwietnia 2023 roku (cztery lata po przyjęciu ich przez Unię Europejską). Kluczowe zmiany, jakie zaszły w Kodeksie pracy, to m.in. nowe uprawnienia dla rodziców, czyli np. wydłużenie urlopu rodzicielskiego do 41 tygodni, a w przypadku ciąży mnogiej – nawet do 43 tygodni, dodatkowe 9 tygodni urlopu rodzicielskiego lub też zakaz nakładania godzin nadliczbowych bez zgody pracownika, który jest rodzicem dziecka do lat 8. Ponadto wprowadzono bezpłatny urlop opiekuńczy (opieka nad rodzicem, dzieckiem, małżonkiem) w wymiarze do pięciu dni. Celem takiego urlopu jest zapewnienie odpowiedniej opieki i wsparcia z powodu poważnych względów medycznych. Kolejną wprowadzoną zmianą jest zwolnienie od pracy z powodu siły wyższej, które przysługuje pracownikowi w wymiarze dwóch dni lub 16 godzin. Dotyczy to sytuacji nagłych, np. spowodowanych chorobą lub wypadkiem członka rodziny. Zmieniło się również to, że umowę na okres próbny można zawrzeć maksymalnie na trzy miesiące oraz na miesiąc lub dwa (w zależności od czasu trwania konkretnej umowy). Nowe przepisy nie pozwalają także firmie zakazać pracownikowi pozostawania w stosunku pracy z innym pracodawcą (nie dotyczy przepisów o zakazie konkurencji).
Workation
Stosunkowo nowym trendem w zapewnieniu pracownikom jeszcze lepszej możliwości zachowania work-life balance jest tzw. workation. Jak sama nazwa wskazuje, polega to na pracy („work”) i podróżowaniu/wakacjach („vacation”). W Polsce workation nie cieszy się jeszcze zbyt wielką popularnością. Tak naprawdę jest to trochę zrewolucjonizowana praca zdalna, czyli tzw. home office. Bo jak twierdzą zwolennicy tego trendu, jaka jest różnica między tym, czy swoje obowiązki pracownicze wykona się w domowym zaciszu, czy może w hotelu z pięknym widokiem na morze lub góry?
Win-win
Wprowadzane przez pracodawcę udogodnienia, mające na celu poprawę jakości życia pracowników, i zachowanie work-life balance są sytuacją win-win. Tak naprawdę dzięki temu pracodawca (przynajmniej w teorii) zyskuje pracownika, który ma lepsze samopoczucie, jest bardziej produktywny i odczuwa większą satysfakcję ze swojej pracy. Pracownik natomiast może skorzystać (nie w każdej branży) chociażby z możliwości pracy zdalnej lub mieć elastyczne godziny pracy. Jest w czym wybierać w tym wachlarzu udogodnień.
W teorii idea work-life balance brzmi dobrze, ale jak jest w rzeczywistości? Każdy z nas musi sobie sam odpowiedzieć na to pytanie. Czasami zachowanie równowagi nie następuje, bo nie potrafimy odpoczywać i nawet podczas urlopu myślimy o tym, co dzieje się w firmie. Bo poza godzinami pracy odbieramy telefon służbowy i sprawdzamy skrzynkę mailową. Bo… przykładów pewnie jest mnóstwo, ale gdybym miał jednoznacznie ocenić, to jednak wszystko zależy od konkretnego człowieka. Sam po sobie wiem, że zdarzyło mi się zaburzyć własny work-life balance myśleniem o pracy, wtedy gdy powinienem skupić się na relaksie… Nic co ludzkie, nie jest mi obce.
Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 4/2024
/ab