Piotr Sutowicz: Kłopoty z pracą

2020/09/8
praca

 

Bo piękno na to jest, by zachwycało

Do pracy – praca, by się zmartwychwstało.

C. K. Norwid, Prometidion

Praca jest integralnie związana z człowieczeństwem, w jakiś sposób definiujemy się przez to, że jesteśmy homo faber. Już przy okazji popełnienia przez ludzi grzechu pierworodnego Pan Bóg powiązał życie Adama z koniecznością pracy. Wszystkim nam również jakoś towarzyszy zdanie św. Pawła z 2 Listu do Tesaloniczan: Kto nie chce pracować, niech też nie je. W sposób niezwykle trafny ujął związek człowieczeństwa i pracy Norwid w Promethidionie.

Zanim powstały fabryki

„Praca”, jak każde kluczowe zagadnienie, poza elementami oczywistymi i czytelnymi niesie ze sobą również problemy, a czasy industrializmu oprócz rozwiązania wielu kłopotów człowieka pracującego postawiły również nowe pytania, z których wiele, zdaje się, czeka na odpowiedź. Duża część owych niepokojów wynika z pewnych zmian w samym podejściu do pracy w ciągu ostatnich dwustu lat. Kiedyś człowiek pracował częściej w samotności. Praca, którą można określić mianem manufakturowej, występowała stosunkowo rzadko. Nawet pańszczyźniana praca na polu nie wymagała jakiegoś zawiłego zarządzania zespołem ludzkim działającym wspólnie. Ważnym czynnikiem dawnej pracy była jej czytelna wymierność: rolnik widział, ile pola obrobił, szewc doskonale zdawał sobie sprawę, jaką liczbę par butów uszył i ile z tego będzie miał pieniędzy czy innych środków przeznaczonych na utrzymanie. Kilkaset lat temu przeciętny człowiek nie żył problemami globalnego rynku i gospodarczych zawiłości świata, co nie znaczy, że takowych nie było. Niemniej, rzeczy działy się wolniej. Z tego sposobu organizacji pracy opartej o niewielkie warsztaty, będące własnością wytwórców, wykształcało się też spojrzenie na pracę jako źródło dobrobytu. W minionej rzeczywistości rola państwa była mocno ograniczona, nie pozostawało ono ani organizatorem życia gospodarczego, ani edukacji, ani dystrybutorem pomocy socjalnej – taka, jeśli istniała, pochodziła z fundacji ludzi, których było na to stać.

Patrząc z naszej perspektywy, można dostrzec, że społeczeństwa oparte o taki porządek pozostawały bardziej narażone na gwałtowne czynniki zewnętrzne i szkodliwe zjawiska, których zahamowanie było niezmiernie trudne: np. zarazy, klęski żywiołowe i anomalia klimatyczne będące przyczyną głodu czy wręcz depopulacji. Jak w każdym systemie, i tu przy podziale pracy występował cały szereg zwyrodnień prowadzących do degeneracji. Dla przykładu, na zachodzie Europy była to nadpodaż złota oraz wywołujący nadmierną emigrację pęd kolonialny i niewolnictwo, a w Europie wschodniej gospodarka pańszczyźniana. Oba te ostatnie elementy w sposób jaskrawy zaprzeczały naturalnym związkom pomiędzy pracą a dobrobytem.

 

Przykręcanie śrubek

Zupełnie nowe wyzwania względem „pracy” pojawiły się wraz z nową epoką i czymś, co nazywamy rewolucją przemysłową. Po pierwsze – powoli, acz nieubłaganie zaczęła przechodzić do przeszłości praca ręczna, związana z własnym warsztatem. Za tym szło nowe: masowa produkcja i coraz bardziej masowa konsumpcja. Od strony organizacji pracy oznaczało to też atomizację procesu produkcji. Ktoś, kto produkował jeden z elementów większej całości, wcale nie musiał wiedzieć, do czego to służy, trochę tracąc z oczu związek pomiędzy działaniem a skutkiem. Wszyscy chyba pamiętamy karykaturalny kadr z filmu Charliego Chaplina „Światła wielkiego miasta”, w którym bohater ma za zadanie z jak największą szybkością przykręcać śrubki w pewnej koszmarnej fabryce. Obraz ten pokazuje również uprzedmiotowienie człowieka, sprowadzonego tu do roli środka produkcji. A dobrobyt, który wydawał się naturalny po umasowieniu produkcji, nie od razu dotarł do wszystkich warstw społecznych. Ponadto, od początku tej epoki towarzyszyła jej jaskrawa nierównomierność w podziale zysków i beneficjów postępu. Wraz z industrializacją zaczęła się pojawiać społeczna refleksja nad tym problemem: od obwiniania maszyn za nowy, nie do końca przyjazny człowiekowi porządek pracy, po teoretyczne koncepcje utopistów i marksistów. Problemy człowieka pracy stały się również przedmiotem troski Kościoła wyrażanej w jego nauczaniu społecznym.

 

Od Pracy do „Pracy”

Postępująca technicyzacja pracy, rozdrobnienie procesów produkcji oraz stworzenie ogromnej ilości mechanizmów ekonomicznych i prawnych wywołały kolejną falę refleksji nad porządkiem społecznym wynikającym współcześnie z tych uwarunkowań. Niektóre z nich są na tyle nie-zrozumiałe, że skłaniają do stawiania pytań, czy są w ogóle potrzebne i przyczyniają się w jakikolwiek sposób do pomnażania dobra wspólnego. Wydaje się, że możemy tu mieć do czynienia ze swoistą drogą donikąd, z którą tzw. kapitalizm w ramach znanych mu mechanizmów nie jest w stanie sobie poradzić. Pewną interesującą dyskusję nad pracą, niestety głównie w środowiskach lewicowych (również polskich), wywołują ostatnio tezy amerykańskiego antropologa kultury Davida Rolfa Graebera opublikowane pod znamiennym tytułem: The Rise of Bullshit Jobs (przyp. dosłownie: wzrost liczby bzdurnych miejsc pracy). Punktem wyjścia autora jest tu opinia Johna Maymarda Keynesa wyrażona jeszcze w latach 30. ubiegłego wieku. Przewidywał on, że w związku z postępem technicznym w krajach wysoko rozwiniętych do końca XX w. praca zawodowa może zostać ograniczona do 15 godzin tygodniowo. Graber stawia tezę, że tak się nie stało z powodu stworzenia ogromnej liczby miejsc pracy, która niczego nie wytwarza i nie pomnaża żadnych dóbr, co nie znaczy, że ludzie ją wykonujący tkwią w próżniactwie – mają bowiem zajęcie, które nawet może być przyczyną ich zmęczenia i przemęczenia. Autor uważa, że likwidacja części tych etatów nie wywołałaby żadnych skutków ekonomicznych ani społecznych. Patrząc z naszej perspektywy, można by zapytać o niezbędność zatrudnienia części klasy urzędniczej, zajmującej się jedynie kontrolą redystrybucji pieniędzy w ramach budżetu. David Graber głosi teorię, iż wraz z rozwojem technologicznym powstaje ogromna liczba w gruncie rzeczy niepotrzebnych miejsc pracy do obsługi ludzi zapracowanych, którzy mogliby się bez nich obyć, gdyby nie pracowali lub pracowali mniej. Autor nie dotyka w swych koncepcjach niektórych innych wyzwań, takich jak np. świadczenie pracy bez wychodzenia z domu, co też jest jednym z elementów rzeczywistości społecznej naszych czasów.

 

W poszukiwaniu rozwiązania

Ciekawe, że – z zupełnie innego punktu wyjścia – podobne niepokoje wyraził jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku ks. Józef Majka w swej publikacji Rozważania nad etyką pracy, będącej refleksją nad encykliką Laborem exercens św. Jana Pawła II. Intuicyjnie stawiał tezę, iż „nasz obraz świata społecznego i działalności gospodarczej wciąż się dezaktualizuje, staje się przestarzały, powodując nie tylko wewnętrzną dezorientację, ale także konflikty z rzeczywistością, która nas otacza”. Ksiądz Majka stawiał tezę, że człowiek w ramach proponowanej organizacji pracy nie jest w stanie rozwinąć swych rzeczywistych możliwości twórczych ani przejawić inicjatywy. Jego zdaniem mamy tu do czynienia z hamulcem „rozwoju gospodarczego i postępu technicznego, ale także, co jeszcze ważniejsze, utrudnia, a nawet uniemożliwia doskonalenie samego człowieka, sprawia, że czuje się on skrępowany, ograniczony, zniewolony, podporządkowany nakazom i si-łom, których nie może zaakceptować, bo wydają mu się irracjonalne, zaniżające poziom jego inteligencji, ograniczają jego rozwój i przez to go degradują”. Zdaniem autora wyjściem z tej sytuacji jest powiązanie postępu technicznego, widzianego tu jako szansa na większe doskonalenie się wytwórcy, z takim urządzeniem społecznym, które będzie miało na uwadze przede wszystkim rozwój człowieka w jak najszerszych perspektywach. Mimo iż intuicje ks. prof. Majki dotyczyły minionego systemu politycznego, to jego podstawowy postulat, zdaje się, nie stracił na aktualności. Jako najlepsze bowiem rozwiązanie problemu pracy jawi się jej zorganizowanie w taki sposób, by służyła człowiekowi i dobru wspólnemu. Niestety, obecna rzeczywistość pokazuje, że świat gospodarczy nawet nie próbuje w swych poszukiwaniach iść w tym kierunku.

/łb

 

Piotr Sutowicz

Piotr Sutowicz

Historyk, zastępca redaktora naczelnego, członek Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#praca #społeczeństwo #Katolicka Nauka Społeczna #KNS #socjalizm #dobro wspólne #dobrobyt #kapitalizm
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej