O tym, jak zobaczyć świat w inny sposób i zrealizować pragnienie polityki bliższej wartościom i zasadniczemu celowi człowieczeństwa, z prof. Anną Rowlands, autorką książki Towards a Politics of Communion. Catholic Social Teaching in Dark Times, rozmawia Maciej Szepietowski.
Tytuł jednej z recenzji Pani książki brzmi: „książka o nauce społecznej Kościoła, którą każdy katolik powinien przeczytać”. Świetna rekomendacja. Skąd wziął się pomysł na tę książkę?
Przyszedł mi do głowy w czasie kryzysu finansowego na początku lat dwutysięcznych. Trzy czynniki uzmysłowiły mi, że było to przedsięwzięcie na czasie. Po pierwsze, zapanowało powszechne poczucie, że etyka, światopogląd i zasady antropologii, z którymi działaliśmy na Zachodzie, nie przysłużyły się zapewnianiu stabilnych, równych i sprawiedliwych systemów ekonomicznych oraz że potrzebne są środki pozwalające zobaczyć świat w inny sposób. Po drugie, gdy zaczęłam intensywną pracę z migrantami przybywającymi z Bliskiego Wschodu i Afryki do Europy, słuchanie ich historii przekonało mnie, że etyka migracyjna staje się jedną z najważniejszych kwestii naszego pokolenia, ale nie jesteśmy przygotowani do zmierzenia się z tą głęboką ludzką rzeczywistością. Po trzecie, oba te zjawiska implikują szerszą porażkę naszych modeli politycznych, a ponadto wyczuwam pewną fundamentalną frustrację wynikającą z faktu, że wielu pragnie polityki bliższej wartościom i zasadniczemu celowi człowieczeństwa. Dostrzegam niebezpieczeństwo, że to pragnienie, a zarazem porażka mainstreamowej polityki w jego zaspokajaniu, mogą łatwo prowadzić do manipulacji tym pragnieniem przez zwolenników polityki bardziej absolutnej i mniej dialogowej. Boję się skutków tej manipulacji. Z tych przyczyn pragnęłam wrócić do katolickiej tradycji społecznej, aby zobaczyć, jakie środki oferuje ona na obecny czas. Postanowiłam napisać książkę o historii i rozwoju kluczowych tekstów i idei tradycji, a zarazem spróbowałam połączyć je z dniem dzisiejszym.
Tytuł książki może sugerować, że jest pesymistyczna. Czy rzeczywiście? Żyjemy w mrocznych czasach?
Nie, książka nie jest pesymistyczna, choć nie jest też jednoznacznie optymistyczna. Odrzuca pesymizm i optymizm jako wygodny paradygmat. Tytuł Mroczne czasy pochodzi z wiersza Bertolta Brechta. Pisał on „dla potomnych” w odpowiedzi na własną mękę życia w epoce zmagania się, zagrożenia i wyzwania, ale koncentrował się na kwestii czasu: czy dobrze przeżywamy czas dany nam na ziemi? To powtarzający się refren wiersza. Hannah Arendt podejmuje ten refren w swojej książce Ludzie w mrocznych czasach, aby zadać pytanie o światło. Kto będzie światłem oświetlającym trudne czasy? Jakie będzie jego życie? Autorka odpowiada, że niekoniecznie będzie to życie ludzi najbardziej inteligentnych albo reprezentatywnych dla ducha epoki, ale raczej tych, który potrafią wziąć do siebie warunki tych czasów i przekształcić je w kierunku sprawiedliwości i miłości. Jeden rozdział książki autorka poświęciła papieżowi Janowi XXIII jako przykładowi takiego życia. Zainspirowała mnie ta tytułowa kwestia zdefiniowania wyzwań czasu i utrzymania tradycji, które wskazują drogę do życia w blasku światła.
Czym właściwie jest dobro wspólne?
Dobre pytanie, a odpowiedź zależy od tego, kogo pytamy! Idea dobra wspólnego nie powstała w chrześcijaństwie, ma raczej klasyczne źródła, odnoszące się do publicznego życia obywatela i miasta-państwa. Pierwsi chrześcijańscy autorzy w istotny sposób „schrystianizowali” ją, badając sposoby przemienienia przez wiarę Chrystusową tego, co chrześcijanie uznali za prawdziwie powszechne i prawdziwie dobre. W pismach św. Pawła dobro wspólne jest identyfikowane jako różnorodne dary i charyzmaty Ciała Chrystusa współpracujące z miłością i sprawiedliwością. Wcześni Ojcowie Kościoła koncentrowali się zwłaszcza na rozdziale 25 Ewangelii Mateusza jako tekście o „dobru wspólnym”, argumentując, iż chrześcijańskie dobro wspólne odnosi się do określonego zestawu ucieleśnionych praktyk czy zwyczajów skupionych na ludziach potrzebujących i dotkniętych, a także na ich opiece, co później stało się znane jako akty miłosierdzia: nakarmienie głodnego, odzianie nagiego, przyjęcie obcego i migranta, odwiedzenie więźnia itd. Średniowieczna tradycja dodatkowo koncentruje się na legislacji i roli wspólnoty politycznej w tworzeniu warunków dobra wspólnego. To podkreślenie warunków jest bardzo ważne, ponieważ nie oznacza, że wystarczy wprowadzenie dobra wspólnego do przepisów. Prawo stwarza warunki umożliwiające cnotę, ale jej osiągnięcie jest bardziej skomplikowanym procesem! Takie podkreślenie ochrony warunków dla sprawiedliwości i cnoty przekłada się na współczesną papieską tradycję refleksji nad dobrem wspólnym, z dokumentami Soboru Watykańskiego II, definiującymi dobro wspólne, jako łączną sumę warunków umożliwiających rozkwit ludzi i grup. Wymaga to, oczywiście, szerokiej publicznej dyskusji o tym, czym są owe warunki rozkwitu! Powiedziałabym, że to właśnie jedna z rzeczy, z którymi obecnie zmagamy się jako społeczeństwa późnego modernizmu! Szerszy kanon zasad społecznej nauki Kościoła sugeruje dalszą refleksję nad tymi warunkami: godność, solidarność, niesienie pomocy, preferencje dla najuboższych i Ziemi, a także sprawiedliwa dystrybucja dóbr, które Stwórca przeznaczył na zaspokojenie potrzeb wszystkich.
W książce sięga Pani po różne tradycje intelektualne, prowadząc z nimi dialog. Jest ona zatem przeznaczona także dla ludzi nieznających Kościoła ani katolickiej nauki społecznej?
Tak, dokładnie. Bardzo ważne było dla mnie napisanie książki zaspokajającej istotne społeczne zapotrzebowanie na sposób myślenia o sąsiedzkiej miłości, zakorzenieniu, sprawiedliwości itp., ale niezakładającej, że czytelnik zainteresowany tymi kwestiami już mówi albo myśli „po katolicku”. Chciałam zaoferować katolicką tradycję w sposób szczery jako środek dla wszystkich „ludzi dobrej woli”, jak stwierdzają encykliki. Ta tradycja pisania o szerszym świecie, ale z punku widzenia tradycji katolickiej, jest kluczem do zrozumienia społecznej tradycji encyklik od Soboru Watykańskiego II. Wierzę, że fundamentalna wizja ożywiająca katolicką tradycję społeczną ma wiele do zaoferowania inicjatywom międzyreligijnym i świeckiemu zapotrzebowaniu na inny sposób życia, ale także katolikom, którzy często niewiele wiedzą o własnej tradycji społecznej!
Pisze Pani o tym, że nauka społeczna Kościoła dotyczy nie tylko wspierania sprawiedliwości społecznej, ale także życia jako chrześcijanie w świecie. Jak być świadkiem we współczesnym świecie?
Rzeczywiście. Istnieje niebezpieczeństwo postrzegania nauki społecznej Kościoła jako specjalistycznej dyscypliny przeznaczonej dla uczestników różnych projektów sprawiedliwości społecznej, a nie jako prostego pomysłu każdego chrześcijanina na dobre życie w świecie. Podstawowa zdolność chrześcijanina do dawania świadectwa Chrystusowego we współczesnym świecie jest nierozerwalnie związana z kwestiami relacji międzyludzkich, sprawiedliwego podziału dóbr materialnych, zdolności do różnorodności życia w jedności oraz do regulacji prawnej i ochrony godności każdego ludzkiego życia. Część prac obecnego synodu w Kościele katolickim jest poświęcona głębszej integracji nauki społecznej z naszym wspólnotowym życiem, a także odnowie naszego wspólnotowego życia w sposób zapewniający skuteczniejsze głoszenie Pisma krwawiącemu światu. Nauka społeczna Kościoła jest gruntownie wspólnotowa, a Kościół jest ciałem społecznym wezwanym do głoszenia przemiany i zbawienia świata w świetle rzeczywistości Królestwa Bożego.
Dziękuję za rozmowę.
Prof. Anna Rowlands - teolog polityczny, kierownik katedry Św. Hildy w Centre for Catholic Social Thought and Practice. Kształciła się w zakresie nauk społecznych i politycznych oraz teologii. Od 15 lat bada zjawisko przymusowej migracji, zagadnienia etyki migracji oraz tradycji katolickiej nauki społecznej. Przez dwie dekady zajmowała się problematyką z zakresu filozofii politycznej Gillian Rose. Jest autorką licznych publikacji.
Tekst pochodzi z kwartalnika Civitas Christiana nr 4 / październik-grudzień 2023
/mdk