
Syn Człowieczy z całą pewnością nadejdzie. Tak nas zapewnia sam Chrystus. Jednakże nie wiemy, kiedy to nastąpi. Czasu Jego przyjścia nawet nie będziemy się domyślać. Jedyne, co wiemy, to, że mamy być zawsze gotowi na Jego powrót i na sąd nad ludzkością, który zadecyduje o naszej wieczności, czy będzie ona wieczną szczęśliwością, czy też wiecznym potępieniem.
Gdyby sprawa ludzkiego losu po śmierci była już przesądzona, to nie byłoby ze strony Jezusa tylu wezwań w Ewangelii do czujności i gotowości. Zawsze Kościół podkreśla miłość i miłosierdzie Boga, ale także mocno przestrzega przed możliwością wiecznego potępienia. Wielu chrześcijańskich teologów głosiło i głosi, że piekła tak naprawdę nie ma, a mówienie o złym duchu jest jedynie przenośnią, a zło jest tylko brakiem dobra. Tymczasem rzeczywistość zła osobowego, które jest moralnie zdeprawowane i deprawujące innych, jest faktem, a walka o ludzką duszę jest realna.
Czy zatem mamy się nieustannie lękać momentu nadejścia Pana i Jego sądu nad nami? Czy strach przed piekłem ma być motywacją do trwania w wierze i postępowania według jej zasad? Bynajmniej, lecz mamy być świadomi, że czas końca nadejdzie, czy to w postaci naszej śmierci, czy sądu ostatecznego. Nie jest też tak, że w momencie nadejścia Chrystusa mamy być doskonali i nieskazitelni. Bóg zdaje sobie sprawę z naszej słabości lepiej niż my sami. On oczekuje, abyśmy byli gotowi, to znaczy robili swoje, to, co do nas należy, tak jak ewangeliczni słudzy czekający na powrót pana.
Robić swoje to główny element oczekiwania i gotowości, ale co to znaczy w praktyce? Otóż robić swoje, to dbać o Królestwo Boże w swoim sercu i wokół siebie. Czynić dobro, niemalże szukać okazji do czynienia dobra, unikania zła i przebaczania tym, którzy nam zawinili. Kochać Boga, siebie i drugiego człowieka – oto sedno owej ewangelicznej gotowości. Z przepasanymi biodrami symbolizującymi nieustanną dyspozycyjność wobec woli Boga i z zapaloną pochodnią wiary, doprowadzającej innych do Zbawiciela.
Zatem mamy nie trwać w obsesyjnej obawie przed sądem, ale z radością i w szczęściu realizować swoje człowieczeństwo na chwałę Pana. To będzie nam dawać prawdziwy pokój serca i stabilność wiary pośród zawirowań tego świata. Pierwsi chrześcijanie modlili się, aby Pan i Jego sąd przyszedł jak najrychlej, bo oni żyli miłością i wiedzieli, że będą sądzeni przez Nieskończoną Miłość – i to sądzeni z miłości.
/ab