
Słowa Jezusa, że przyszedł na ziemię rzucić na nią ogień oraz że z Jego powodu nastąpi rozłam pomiędzy ludźmi, wydają się niezwykle szokujące i są nimi w istocie. Jezus, którego znamy, przychodzi do nas jako Książę Pokoju, a tutaj słyszymy słowa kojarzące się raczej z jakimś podżegaczem wojennym niż z dobrotliwym Panem. Jest to jednak tylko część prawdy o działaniach Jezusa. Ogień i rozłam są niezbędne dla radykalnego głoszenia Dobrej Nowiny.
Ogień jest symbolem oczyszczenia i wypalenia wszystkiego, co złe. Ten ogień nie jest ogniem zniszczenia, ale odbudowy, bo to ogień samego Ducha Świętego, którym został ochrzczony Jezus, a my razem z Nim. Ogień to także symbol gorącej, wręcz palącej, miłości, jaką Bóg ma do swojego stworzenia i jaką my mamy być napełnieni. Ta miłość ożywia i umacnia naszą wiarę, czyniąc nas użytecznymi w krzewieniu Królestwa Niebieskiego. Ogień to jednocześnie symbol prawdy – jednej, pełnej i ostatecznej, która jest w Jezusie, bo On sam jest Prawdą.
Poznając Chrystusa, pełnię Prawdy, jesteśmy w stanie opowiedzieć się po Jej stronie i bronić Jej w naszym życiu – żarliwie i konsekwentnie. To powoduje ów rozłam, o którym czytamy w dzisiejszym fragmencie Ewangelii. Jedni przyjmują ogień jezusowej prawdy, inni wolą ją rozmywać, relatywizować albo całkowicie odrzucać. Chrystus chce takiego rozłamu, bo on jest czytelnym opowiedzeniem się za lub przeciw Niemu. Taki rozłam nie pozostawia miejsca na obojętność czy uleganie półprawdom, albo takiemu przedstawianiu Ewangelii, że próbując dostosować ją do każdego człowieka, ostatecznie traci ona swój smak i moc, stając się humanistyczną bajką.
Dzisiejsza niedziela ma wzbudzić w nas refleksję, jakim ogniem jesteśmy napełnieni, jaki żar od nas bije i po jakiej stronie opowiadamy się podczas rozłamów dziejących się w naszym życiu. Rozłamy bywają bolesne, ale są konieczne dla jasnego określenia się wobec Pana. Łatwiej nawrócić się człowiekowi, który w swoim sprzeciwie i uporze odrzuca Jezusa, niż rozmydlonemu pseudochrześcijaninowi udającemu, że wszystko i wszyscy są super, a w praktyce ślizgającemu się po powierzchni wiary.
/ab