
Jakaś nieokreślona bliżej obawa kierowała człowiekiem, który Jezusowi zadaje pytanie, czy tylko nieliczni będą zbawieni. Skąd od razu taka teza? Przecież pobożni Żydzi byli przekonani, że zbawienie następuje poprzez wierność Prawu. Ten człowiek jednak czuł, że to nie jest wystarczające i Chrystus potwierdza jego obawy. Do zbawienia wiodą wąskie drzwi, przez które ciężko się przechodzi, zwłaszcza tym, którzy są przekonani, że wszystko mają zagwarantowane za samą przynależność, czy do Narodu Wybranego, czy wyznawcy Pana – do Kościoła.
Przede wszystkim należy wyraźnie podkreślić, że człowiek nie zbawia się dzięki swoim własnym wysiłkom, chociażby były największe. Na zbawienie nie można sobie zasłużyć mnożąc akty pobożności, czy pieczołowicie sprawując obrzędy religijne. Zbawieni jesteśmy przez łaskę daną przez Boga i dzięki wierze w Jezusa naszego Pana. Przyjmując aktem woli Jego prowadzenie i uznając w Nim Zbawiciela uzyskujemy jedyną i skuteczną pomoc, aby przejść przez owe ciasne drzwi zbawienia.
Wszystkie modlitwy, liturgia, czy dobre czyny spełniane w życiu, mają za cel umożliwić naszą osobistą, głęboką relację miłości i przyjaźni z Chrystusem. Sam fakt jadania z Jezusem czy słuchania Jego nauk nie jest jednoznaczny z osiągnięciem zbawienia. Może się niestety okazać, że kołacząc do drzwi nieba usłyszymy groźne słowa – nie wiem, skąd jesteście. Wtedy następuje zdziwienie – przecież znamy się, byliśmy pobożni, modliliśmy się dużo, a nawet udzielaliśmy się charytatywnie.
No właśnie, tutaj leży podstawowy problem. Należy umieć dostrzec swoją niewystarczalność, uznać, że bez Boga nic nie możemy uczynić, co samo w sobie miałoby wartość zbawczą. Dopiero kiedy u podstaw naszego działania i życia znajdą się pokora i wdzięczność, a z nich będzie się rodziła prawdziwa miłość do Boga i ludzi, wtedy zostaniemy oczyszczeni przed obliczem Pana.
Znów należy podkreślić, że Bóg nie chce nas straszyć, ale słowami Jezusa z dzisiejszej Ewangelii motywuje nas do radości i prostoty życia, do wdzięczności za to, co mamy i otwartości na potrzeby innych ludzi. To są dobra nieprzemijające, które owocują piękną więzią z naszym Panem, prowadzącym nas ku życiu wiecznemu.
Przekonanie, że procedury, przepisy, zwyczaje i obrzędy mogą zapewnić nam zbawienie, jest błędne. Nagle może się okazać, że służymy nie Bogu, ale procedurom i obrzędom, że symbole, gesty i przepisy przesłoniły nam człowieka z jego całą złożonością, a w konsekwencji przesłoniły nam Chrystusa obecnego w każdym z tych najmniejszych, stawianych na drodze naszego życia.
/ab