
1000 lat od koronacji Bolesława Chrobrego, które mija w tym roku, może skłaniać wiele środowisk do refleksji nad sensem historii oraz stawiania sobie pytań o dzisiejszy kształt naszego, polskiego interesu narodowego. Książka Wojciecha Polaka pt. Pierwsze Królestwo. Mocarstwo Bolesława Chrobrego, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Biały Kruk, jest doskonałą okazją do uporządkowania pewnych kwestii, szczególnie w odniesieniu do drugiego z tych pytań.
Po pierwsze pan profesor porządkuje fakty historyczne w sposób przystępny, ale i ścisły. Przywołuje źródła współczesne bohaterowi książki, w tym dzieło niezastąpionego, jeśli chodzi o początki Polski, Thietmara z Merseburga, autora bardzo nieżyczliwego naszemu władcy, acz skrupulatnego. Są też obszerne omówienia Jana Kanapariusza, Brunona z Kwerfurtu, czy późniejszej Kroniki tzw. Galla Anonima. Te i jeszcze inne przywołania mają pomóc nam w zrozumieniu z jaką materią Bolesław zwany potem Chrobrym, mierzył się w czasie swego panowania. A fakt, że rzeczy działy się tysiąc lat temu, nie czyni z nich jedynie odległych wspomnień, cieni, z których nic dla nas współczesnych nie wynika.
Polska Chrobrego niewątpliwie była na początku swej drogi. Tworzenie struktury państwowej i danie pierwszych podwalin pod coś, co w wiekach późniejszych nazywamy narodem, wcale nie musiało się Bolesławowi powieść. Wystarczyło, że w roku 1002 zostałby zabity w zamachu, zorganizowanym najprawdopodobniej przez Henryka Bawarskiego, znanego nam jako Henryk II, z którym w późniejszych latach przyszło mu się zmagać, aż do pokoju w Budziszynie, który potwierdził Bolesławowe panowanie na zachodzie niemal do Łaby. Był to jedyny Polski władca, który dążył świadomie do uzyskania granicy nad tą rzeką i nie odpuścił, dopóki tego dążenia nie zrealizował. Jego syn Mieszko II usiłował powtórzyć dzieło ojca, ale już z dużo mniej udanym rezultatem.
Ważne jest, co pisze autor, że nie było to ze strony Chrobrego, bezmyślne dążenie do podojów, lecz konsekwentna budowa układu geograficznego państwa, które miało być wychylone ku Europie zachodniej, tak by zminimalizować konieczność niemieckiego „pośrednictwa” cywilizacyjnego i politycznego. Na tych polach, niezależnie od wysiłków militarnych, dokonania pierwszego polskiego króla też są znaczne. Pierwsze klasztory, struktura kościelna stworzona przy pomocy Cesarza Ottona III, który widział w polskim, jeszcze wtedy księciu, partnera i współpracownika, niezależne relacje ze Stolicą Apostolską oraz dworami europejskimi, wreszcie bicie własnej monety – wszystko to miało budować organizację polityczną państwa.
Bolesław widziany przez profesora Polaka to postać, która nie ogląda się na nic i na nikogo, po prostu realizuje swe cele, aczkolwiek umie i chętnie korzysta ze współpracy z tymi, którzy mu takową oferują. Niezależnie czy jest to przyszły święty – Wojciech, jego brat Radzim Gaudenty, czy Bruno z Kwerfurtu, czy wreszcie cała gama pomocników, przyjaciół i agentów naszego władcy, pozostających w opozycji do Henryka II. Mnie osobiście ciekawi w tym kontekście postać Eryka Pysznego, saskiego zbiega i banity, służącego w szeregach Bolesława, który wzięty do niewoli przez Henryka, uzyskując wolność po kilku latach, wraca na służbę do Chrobrego, by zginąć gdzieś nad Bugiem w trakcie wyprawy na Kijów w 1018 roku.
Oprócz zmagań z Henrykiem to ta wyprawa, w trakcie której Chrobry zdobywa stolicę Rusi, organizując szeroką koalicję złożoną z posiłków swego dotychczasowego wroga Henryka, Węgrów oraz nadczarnomorskich koczowników, jest następnym majstersztykiem militarno-międzynarodowym. To z ruskiej stolicy nasz władca prowadzi korespondencję z cesarzem bizantyjskim, która dowodzi, że horyzonty władcy są naprawdę szerokie i nie waha się on być uczestnikiem wielkiej geopolitycznej rozgrywki.
Sama koronacja owiana jest pewną tajemnicą, do dziś jest ona przedmiotem legend i interpretacji. Mnożą się pytania o to dlaczego nastąpiła w takich a nie innych okolicznościach, dając pole do popisu interpretatorom historii, ale nie udzialają jednoznacznej odpowiedzi. Dlaczego dopiero wtedy i w ogóle dlaczego? Co do tego drugiego pytania, to śledząc książkę z uwagą do końca, a zaznaczam, że czyta się ją jednym tchem, niejako za autorem możemy skonstatować, że cel celem, ale rezultat był taki, że nasz suwerenny i od nikogo niezależny książę u końca żywota swą suwerenność przypieczętował koroną i tym samym został twórcą idei, która pozostała żywą przez następne tysiąc lat. Bolesław decydując się na koronację ogłosił wszystkie prowincje swego świeżego państwa za przynależne do Korony, stawały się one niejako dzielnicami narodowymi. Nie wszystko z tego co zdobył udało się w przyszłości zachować, państwo wkrótce po jego śmierci przeżyło załamanie, niemal rozpad, ale po tym przyszło …odrodzenie co do istoty, odwołujące się do dziedzictwa Bolesława I. Myśl przez niego urzeczywistniona nigdy nie była zaniechana, raz była blisko realizacji, niekiedy pozostawała tylko ideą, ale wkorzeniła się na tyle silnie w przyszły naród, że trwa aż do dziś.
Idąc za głosem książki powinniśmy myśleć o tym, by tego dziedzictwa, zdobytego olbrzymim wysiłkiem i takimż samym utrwalonym przez dzieje, nie zniszczyć a rozwijać. Tysiąc lat jakie upłynęły od tamtych wydarzeń może być dobrą okazją do uporządkowania pojęć związanych z interesem narodowym, w czasach, w których elity chciałyby nas zdekonstruować, a wysiłek Chrobrego unieważnić.
Wojciech Polak, Pierwsze Królestwo, Mocarstwo Bolesława Chrobrego, Wydawnictwo Biały Kruk, Kraków 2025
/mdk