
Ostatnio obejrzałam film pt. "Następstwa". Jest to historia opowiadająca o amerykańskiej licealistce, która doświadcza strzelaniny w szkole, a następnie próbuje poradzić sobie z przeżytą traumą. Głównym odbiorcą tego filmu prawdopodobnie są Amerykanie, ponieważ morał jest prosty: należy ograniczyć dostęp do broni, ponieważ dzieją się takie rzeczy. Ja jednak chciałabym się skupić na emocjach pokazanych w tym filmie.
Vada (grana przez Jennę Ortegę) chodzi do liceum. Jest normalną dziewczyną, która ma dobre relacje z rodzicami i młodszą siostrą. W momencie, gdy zamachowiec jest w szkole, ona znajduje się w łazience z jedną z tzw. popularnych dziewczyn, a następnie dołącza do nich jeszcze jeden chłopak. Jest to ważne dla dalszej fabuły, ponieważ przez doświadczoną traumę są to jedyne osoby, z którymi Vada jest w stanie rozmawiać na temat rzeczy, które się wydarzyły. Szczególną relację nawiązuje z Mią, która właściwie mieszka sama w dużym domu, gdyż jej rodzice są podróżującymi artystami.
Przez cały czas trwania filmu zaczyna brać narkotyki, traci dziewictwo i jednocześnie próbuje zbliżyć się do Mii i do chłopaka, który był z nimi w czasie ataku w szkole. Rodzice w końcu wysyłają ją na terapię, ale też dają ciche przyzwolenie na wszystkie jej zachowania, które wydaje się zauważać tylko młodsza siostra Vady. Tak jak wspomniałam, film kończy się morałem na zasadzie: to się powtarza, te dzieci już zawsze będą narażone na traumę. Dlaczego jednak nikt nie spostrzega, jak źle wspierano główną bohaterkę? Jak nienormalne jest, że rodzice Mii nie wracają do niej, gdy tylko dowiadują się, co się stało? Rodzina zdaje się być w tym filmie wątkiem pobocznym, nieistotnymi dla fabuły postaciami, które pojawiają się tylko na chwilę, żeby reagować na każde dziwne zachowanie Vady. Nie próbują z nią rozmawiać, zostawiają samej sobie. Zmuszają do powrotu do szkoły, jednocześnie nie analizując faktu, że to dziecko w tym miejscu przeżyło traumę.
Film jakich wiele, jednak konkretnie ten poruszył mnie ze względu na to, że miał grać na emocjach i budować napięcie. Mamy współczuć głównej bohaterce i tak samo jak jej rodzice, dawać ciche przyzwolenie na wszystkie złe rzeczy, które robi. Czy takie wzorce mamy naśladować w życiu? Pozwalać innym na trwanie w ich bólu czy traumie dlatego, że coś przeżyli, a w żaden sposób nie dbać o zapewnienie im komfortu psychicznego? Żyjemy w świecie, w którym podkreślamy, jak ważne jest zdrowie psychiczne i własny rozwój, a jednocześnie powstają filmy, które podświadomie „zmuszają” nas do wypierania wsparcia rodziny i do samodzielnego radzenia sobie ze stresem. Nie zapominajmy, że jesteśmy istotami społecznymi i powinniśmy żyć w grupie. Rodzina jest naszą podstawową jednostką, w której żyjemy i to przede wszystkim w niej powinniśmy wspierać się i rozwiązywać problemy. Nie pozwólmy mass mediom, by wypierały w nas te wzorce.
/ab