Przez wieki Kościół był mecenasem sztuki, a świątynie były arcydziełami myśli artystycznej epoki. Na podstawie brył kościołów do dziś się tłumaczy, jakimi elementami architektonicznymi charakteryzują się poszczególne style. Mimo że w ciągu wieków owa przyjaźń z artystami zaczęła gasnąć, to papieże wciąż dostrzegali, że piękno jest jednym ze sposobów ewangelizacji. Dlatego od Soboru Watykańskiego II widoczny jest nowy dialog, czy wręcz wołanie, aby twórcy raz jeszcze chcieli swoje powołanie realizować w służbie Bogu.
Po co jest sztuka?
Czytając zarówno list do artystów Jana Pawła II, jak i nauczanie późniejszych papieży w kwestii sztuki, zauważa się bardzo interesującą myśl, która najmocniej wybrzmiewa u Benedykta XVI, że sztuka pozwala człowiekowi dostrzec niematerialność rzeczywistości, przypomina o duchu, a w szczególności o Artyście wszechświata. To właśnie w zamyśle Stwórcy partycypują wszyscy twórcy, kontynuując Boże dzieło i sprawiając, że świat staje się piękniejszy. Przy pomocy daru, który jest szczególną wrażliwością na tajemnice, zaczynają poszukiwać odpowiedzi na misterium, wchodząc w głębokie doświadczenie siebie, ale też odczytując koleje dziejów w świecie, który jest po prostu piękny.
Papież Benedykt XVI wysuwa niezwykłą ideę, że przyroda jest piękna in se, ze swej natury ma taki charakter, jako dzieło Doskonałego. Idąc za tą sugestią, dostrzegamy, że budząc w nas zachwyt, przyroda skłania nas do religijnej refleksji nad Tym, który ją stworzył. Sam Bóg, przechadzając się po Edenie, był zachwycony swym dziełem, a cóż dopiero człowiek, którego rzeczywistość przerasta zarazem prostotą i majestatem. Świat skrywa w sobie pierwotne piękno, zawarta w nim harmonia nastraja człowieka, dlatego, jak zauważa Ojciec Święty Franciszek, w ludziach budzi się sprzeciw wobec różnego rodzaju perwersji w sztuce lub powierzchowności w estetyce, gdyż jedynie prawdziwe wejście w „pasję” Boga, pozwala dostrzec w dziele człowieka blask samego Stwórcy.
Jak wszędzie celem jest Bóg
Droga sztuki również prowadzi nas do Boga. Chociaż nie należy tego założenia traktować dogmatycznie, to warto uwrażliwić się na szczególną jej rolę w Kościele. Czyż piękne freski przez wieki nie były jednym ze sposobów przekazania Ewangelii ludziom? Niebagatelną rolę w świątyniach odgrywała również muzyka – w szczególności chorał gregoriański – która sprawiała, że człowiek pełniej, przy pomocy zmysłów, wchodził w misteria liturgiczne i wznosił swego ducha ku Stwórcy. Wreszcie i samo Pismo Święte jest skarbnicą zamysłów literackich ludzkości, a przecież pośród tych wersów jest Boski Logos. Zresztą, jak zauważył Jan Paweł II, sam Jezus posługiwał się w nauczaniu „obrazami” poprzez rysowanie słowem w przypowieściach prostej rzeczywistości, której jednocześnie nadawał katechetyczny wymiar. Nie można też zanegować greckiej idei katharsis, jako cechy zetknięcia się z pięknem, która sprawia, że człowiek oczyszcza się ze złych myśli, uspokaja i przysposabia do postawy modlitewnej, a nawet kontemplatywnej. A chociaż piękno nie obmyje nas z brudu grzechów, to pobudzi do czynienia dobra.
Piękno bez wątpienia ma walor profetyczny, co podkreślił Benedykt XVI, bowiem odczytując natchnienie artysty jako szczególny dar od Boga, wezwanie do opisania współczesnych epifanii, w dziełach możemy poszukiwać zalążków przyszłego świata. Niezliczone malowidła i utwory literackie inspirowane Apokalipsą bądź innymi księgami prorockimi to jeden wymiar aspektu piękna wyszczególnionego przez Ratzingera. Jednakże zauważa on jeszcze coś, mianowicie, że owo „piękno jest atrybutem samego Boga”. Zatem o ile formy wyrazu artystycznego nie są efektami kultury bądź ideologii, a rzeczywistym zewem duszy pragnącej unosić się w górę, można mówić o „uchwyceniu” Stwórcy w dziele.
„Piękno zbawi świat”
Historia sztuki jest swego rodzaju odmianą antropologii, wykazującej koleje ludzkości na przestrzeni wieków. Jednocześnie staje się tym samym locus theologicus, ukazując rozumienie wiary w czasie. Jak zauważa we wspomnianym wyżej liście Jan Paweł II, w starożytności takim wyrazem przyjaźni sztuki i Kościoła były proste rybki malowane przez chrześcijan, które niosły za sobą niebagatelne jarzmo doświadczenia. Pięknem tych znaków okazywały się historie męczenników i tych, którzy musieli modlić się w ukryciu. Były one pięknem doskonalącym świat, gdyż wypływała zeń moc do szerzenia Ewangelii.
Jak bowiem Bóg jest poza ludzkimi kategoriami, tak piękno jest zaledwie emanacją Tego, który jest Pięknem, ale to dzięki „nieudolnemu” artyście możemy choć trochę, jakby przez przeciwsłoneczne okulary, spojrzeć na źródło światłości. Warto zacytować Dostojewskiego – „piękno zbawi świat”, gdyż ono sprawia uniesienie człowieka ponad to, co materialne, oraz prowadzi, w swym ostatecznym celu, do Artysty, który zaprojektował świat i nieustannie go przemienia dłutem Ewangelii, we współpracy z człowiekiem, zarówno Kościołem, jak i artystami, którzy otwierając się na transcendencję, pozwalają dostrzec ją szerszej publiczności. W liście Jana Pawła II po wielokroć przywoływana jest myśl Norwida, według której piękno jest zestawiane ze zmartwychwstaniem, bo rzeczywiście, dzięki niemu człowiek może się odradzać w codzienności, gdy tylko zrozumie, z jaką mocą obcuje w świecie natury i sztuki.
Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 3/2024
/ab