
W zeszłym roku obchodziliśmy 40. rocznicę męczeńskiej śmierci księdza Jerzego Popiełuszki i przy okazji tej okrągłej rocznicy wiele środowisk przypomniało nauczanie kapelana polskich robotników w trudnych latach stanu wojennego i pierwszej połowie lat 80-tych. Nie upłynęło wiele czasu i znowu przypada kolejna rocznica, jakby mniej okrągła, ale jednak ciekawa. Mijają trzy pięciolecia od beatyfikacji ks. Jerzego.
Obie rocznice, ta ubiegłoroczna i obecnie przeżywana, mogą skłonić do pewnej refleksji. Jeśli sięgniemy do tamtych wydarzeń, do upartego i heroicznego upominania się błogosławionego księdza Jerzego o prawa człowieka, obywatela, robotnika i co ważne katolika, to łatwo dojdziemy do wniosku, że z postulatów przez niego stawianych zarówno podczas wystąpień w żoliborskiej świątyni Stanisława Kostki, która świeciła jasno w czasach kiedy wiele innych świateł zgasło, jak i w tych wszystkich miejscach Polski, gdzie go robotnicy i kapłani wśród nich posługujący o takie przypomnienie prosili, niemal żaden dziś nie jest zdezaktualizowany. Wiele wody upłynęło w Wiśle, rzece przyjmującej zmasakrowane ciało umęczonego księdza, żeby się nic nie zmieniło, oprócz jednego – ksiądz Jerzy Popiełuszko jest błogosławionym patronem i orędownikiem tych trudnych spraw, co wydaje się być największą klęską tych, którzy do tej śmierci doprowadzili i tych, którzy byli jej bezpośrednimi sprawcami. Opisywanie przebiegu wydarzeń po tylu latach nie ma sensu, zrobiono to wiele razy, po czym z upływem czasu rzeczy okazują się coraz mniej oczywiste i jasne. Rzekomi sprawcy, którzy spędzili w więzieniach określoną, zadekretowaną gdzieś tam „u góry” ilość lat, związani jakąś tajemniczą umową, milczą w ramach systemu, są tylko pionkami w większej grze. Oczywiście wyjaśnienie tajemnicy śmierci z pozycji historycznej jest ważne i ktoś się musi nad tym trudzić, ale najważniejsze jest to, że dobrem zło zwyciężając ksiądz Jerzy okazał się być prawdziwym zwycięzcą tej rozgrywki, widać to było już na pogrzebie, a beatyfikacja którą przeżywaliśmy w słoneczną czerwcową niedzielę 2010 roku była tylko tego faktu potwierdzeniem. Dla mnie szczególnie wzruszające były te fragmenty transmisji, którą oglądałem w telewizji, w trakcie których obiektyw kamery spoczywał na uczestniczącej w uroczystości matce świętego. Dla niej było to zwycięstwo szczególne, widać to było na jej twarzy.
Dziś mam w osobie ks. Popiełuszki patrona praw robotników, ale i obecności religii w przestrzeni publicznej, którą w imię niby to nowych trendów, innych niż ówczesna ideologia, próbuje się z tej przestrzeni wyeliminować, tak jak prawo do bycia wierzącym, kierującym się wartościami wiary w życiu publicznym. Tu też nam błogosławiony patronuje, katalog podobnych spraw dla jego orędownictwa może być duży, czemu nie mamy korzystać z modlitwy za jego wstawiennictwem, podobnie jak ludzie tamtych czasów korzystali z modlitwy we wspólnocie z nim. Tak samo, jak z jego kazań i rozważań, które – co ważne – nie były w żaden sposób nowe dla swoich czasów, on po prostu powtarzał Ewangelię, nauczanie Stefana Wyszyńskiego i Jana Pawła II, wszyscy oni osadzeni byli w jednym źródle. Prawda bowiem nie ma wieku, nie jest inna w konkretnej historycznej epoce, ona jest jedna. Ideologiom, szczególnie tym totalitarnym, może się wydawać, że są takie nowoczesne i za każdym razem inne, ale to nie prawd – są jednostajne, jednakowe, jak każde zwyczajne kłamstwo. To co nam się wydaje nowoczesnością to tylko kwestia kostiumu.
/mdk