Ostatnie tygodnie są dobrym sprawdzianem naszej wiary. Jesteśmy wspólnotą Kościoła, która nie gromadzi się w świątyniach, ale poprzez transmisje w telewizji czy też on-line jednoczy się modlitwą, Komunią Duchową. Podobnie było podczas Świąt Wielkanocnych. To czas weryfikacji czy nasza wiara jest żywa, czy to tylko religijność z nic nie znaczącymi rytuałami.
I przychodzi nam świętować Boże Miłosierdzie. Jezu Ufam Tobie – prosty przekaz, a zawiera w sobie niesamowitą głębię. Zaufanie – warto postawić sobie pytanie: czy ufamy? Drugiemu człowiekowi, samemu sobie, Panu Bogu.
Przyszło nam żyć w czasach, kiedy drugi człowiek jest potencjalnym zagrożeniem, dlatego utrzymujemy stosowną odległość od siebie. Boimy się ludzi – bo może złodziej, może chce mnie oszukać, zranić. Bardzo dbamy o swoje dane osobowe, wizerunek i troszczymy się o to czy, dobrze wypadniemy tu i tam. Jesteśmy bierni, tylko dlatego, że nie wierzymy, iż jesteśmy w stanie dokonać niemożliwego, nie ufamy swojemu potencjałowi, licznym możliwościom, które mamy. Odkładamy, albo w ogóle nie podejmujemy decyzji, które mogą okazać się błędne, a później narzekamy, że coś stało się tak, a nie inaczej. Czy to nie przekracza już granic zdrowego rozsądku? Zataczamy błędne koło nieufności.
W tej rzeczywistości przychodzi Jezus i mówi do nas: „Zaufaj Mi, zaufaj mojemu Miłosierdziu”. Kiedy jest w nas ufność, tam tez pojawia się właściwa relacja. Zwłaszcza dzisiaj, nie potrzebna nam jest „zwykła wiara” w istnienie Boga, ale oparta na miłości i przede wszystkim zaufaniu, relacja z Bogiem. Prawdziwa wiara.
„Łaski z Mojego miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a nim jest – ufność. Im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma” – przeczytać można w Dzienniczku św. Siostry Faustyny. Nie jest to chwyt reklamowy, ani opcja – spróbuj, a przekonasz się czy warto. Przed Bogiem możemy otworzyć swoje sumienia, bez lęku i obaw o ocenianie i punktowanie. Możemy stanąć takimi, jakimi jesteśmy i zaufać w Miłosierdzie. Ono nigdy nie zawiedzie!
Wojciech Ostrowski
/mwż