Nakielski: Gracja stanu potrzebna od zaraz!

2022/11/24
AdobeStock 433588213
Fot. Adobe Stock

 Z cyklu: Pióro rzeczy znalezionych

Jeśli rację stanu w najprostszy sposób zdefiniujemy jako nadrzędny interes państwowy, to tytułową grację stanu można określić jako lekkość objaśnienia tegoż w komunikacji na linii państwo-obywatel. Wspomniany interes bowiem ze swojej natury jest wielowątkowy i długofalowy, ale najczęściej mało efektowny oraz kosztowny. Pozytywne efekty działań w sferze polityki: zagranicznej, militarnej, ekonomicznej, czy każdej innej, osiąga się zazwyczaj długoterminowo, a koszty odczuwa zwykle dość szybko.

Zdawałoby się, że dość oczywistym obowiązkiem obozu władzy odpowiedzialnej za państwo jest dołożenie wszelkich starań, by obywatele zrozumieli i dowiedzieli się (na ile jest to możliwe) jakie są główne założenia realizowanego interesu państwowego. Wtedy łatwiej będzie znosić niechybnie czekające niedogodności. Nawet jeśli takie patrzenie „ociera się” o pięknoduchostwo, to zakładanie, że społeczeństwo w swojej masie nie racjonalizuje pewnych procesów zachodzących w sferze publicznej, jest przejawem politycznej lekkomyślności. Natomiast subtelnym imperatywem opozycji jest wykorzystywanie swojego wilczego prawa kąsania rządzących, tak aby z bulgoczącą polityczną kąpielą nie wylać… racji stanu. Zatem niezwykle istotną kwestią jest również komunikacja na styku rządzący-opozycja, by przynajmniej dokonać próby ustalenia pewnych pryncypiów, które zostaną wyłączone z doraźnej gry partyjnej.

To, co wydarzyło się 24 lutego bieżącego roku wymaga zdecydowanie redefinicji racji stanu – zakładając, że ktoś jeszcze bawi się w intelektualne, eksperckie i strategiczne określanie nadrzędnego interesu państwowego. Na pewno ważnym, choć jednym z wielu, elementem wpisującym się w aktualną rację stanu jest potrzeba zaangażowania się w wielowarstwową pomoc Ukrainie, budując przy tym możliwie trwały sojusz tych dwóch państw w przyszłości. Oczywiście, uwarunkowania historyczne, a także koszty społeczne asymilacji kilku milionów Ukraińców w Polsce nie będą sprzyjać temu procesowi. Dlatego już teraz należy przekładać rację na grację stanu. Bez tego przełożenia integracja polsko-ukraińska może być w niedalekiej przyszłości zagrożona. W narracji skierowanej do obywateli nie może być bowiem propagandy, że sankcje dla Rosji nie będą uciążliwe, bo wiadomo, że Europa poniesie ogromne koszty. Warto jednak uświadamiać społeczeństwo, że drugi raz okazja osłabienia, a może nawet jakaś forma dezintegracji (co też jest niebezpieczne) naszego wschodniego imperialnego sąsiada (co to uważa, że Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica) może się już nie zdarzyć. Trzeba pokazać, że taka sytuacja, iż to w końcu ktoś inny walczy „za wolność naszą i waszą” w historii Polski jest ewenementem, a zagrożenie przeniesienia się działań militarnych, terrorystycznych, hybrydowych nie jest straszakiem, a coraz bardziej możliwym scenariuszem. Nie można pomijać milczeniem faktu, a niestety dzieje się to już od czasu pierwszej przedwojennej masowej migracji Ukraińców do Polski, że koszty asymilacji będą niemałe. Mówimy tu m.in. o kosztach ekonomicznych (kierowana duża pomoc socjalna strumieniem nie różnicującym biednych i bogatych), społecznych (czy państwo systemowo sprawdza np. statystyki przestępczości?), zdrowotnych (kilka milionów ludzi bez podstawowych szczepień – nie tylko „covoidowych”), kulturowych (czy państwo bada konsekwencje zmniejszania się jednolitości Polski pod względem narodowościowym, etnicznym i wyznaniowym?).

Być może znajdą się opinie, że przytaczane koszty asymilacji mogą budzić niepotrzebny niepokój społeczny, a trzeba je niwelować w ciszy gabinetów politycznych i działaniach, które niekoniecznie muszą wychodzić wprost na światło dzienne. Nic bardziej błędnego. Oczywiście, większość ludzi może najbardziej irytować to, co jest dość powierzchowne a najbardziej widoczne, czyli pomoc socjalna kierowana bez rozróżnień majątkowych. Te słynne już obrazki z drinkami aperolami pitymi w luksusowych restauracjach kłują w oczy, ale są dość łatwe do wytłumaczenia. Natomiast wiedza o różnych, opisanych wyżej kosztach i konsekwencjach jest wbrew pozorom dość powszechna. Wydaje się przeszliśmy już do spodziewanego etapu zmęczenia pomocą, a wchodzimy w etap swego rodzaju irytacji i pomału rodzącej się niechęci. Wynika to właśnie z tego, że zagrożenia są dobrze rozpoznane i są bardzo racjonalnie przytaczane przez obywateli, którzy przy różnych okazjach nie godzą się na pewne działania państwowe czy samorządowe. Włodarze małych gmin obawiają się, że bez dobrze przemyślanej narracji państwowej i podejmowanych działań, uwzględniających te nastroje, piękna społeczna solidarność może się zacząć przeradzać we wrogość. Taktyka nabierania wody w usta naprawdę tu nic nie pomoże. Co warto zaznaczyć, mówimy cały czas o swego rodzaju „małej racji” stanu, tzn. takiej, która dotyczy mniejszego horyzontu czasowo-przestrzennego, czyli traktowania omawianego konfliktu militarnego jako lokalnego. Dobrze wiemy jednak, że jest to konflikt o kontekście globalnym. Amerykański bizon z chińskim smokiem bawią się w wojnę o nowy porządek świata przy użyciu ukraińskich i rosyjskich żołnierzy. Nie trzeba dodawać, że ta „duża” racja stanu wymagać będzie jeszcze większej gracji… Na koniec, żeby jeszcze zagmatwać sytuację, trzeba zaznaczyć, iż zazwyczaj w Polsce nadrzędny interes państwowy był utożsamiany z interesem narodowym. Dzisiaj, przy kilkumilionowej diasporze ukraińskiej, racja stanu nie może już pomijać tego socjologiczno-społecznego i politycznego faktu. Czy polskie elity polityczne są na to przygotowane?

/mdk

Tomasz Nakielski

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#uchodźcy #asymilacja Ukraińców w Polsce #wojna Ukraina #racja stanu #społeczeństwo #państwo - obywatel
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej