
Początkiem maja po raz pierwszy w życiu pojechałem na Litwę. Chociaż od dłuższego czasu planowałem się tam wybrać, to jednak dość niechętnie zbierałem się w tamtym kierunku. Raczej odkładałem w czasie, myśląc, że o wiele ciekawsze są klimaty śródziemnomorskie. Cieszę się, że nadarzyła się okazja, aby pod nieco lekkim przymusem powędrować do korzeni rodzinnych – na Kresy i krainy polskich wieszczy, do Wilna.
Chyba największym odkryciem, przynajmniej dla mnie, jest kuchnia kresowa. Będąc całkiem niedawno w szpitalu, odkryłem, jak ważną rolę pełni w moim życiu odpowiednie doprawienie dań, zrównoważenie smaków i poczucie „spełnienia” kulinarnego. Na myśl o kuchni litewskiej widzę dwa proste elementy – chleb i ziemniaki. Pieczywo ciemne, żytnie, na zakwasie, z grubą skórką i głębokim smakiem. To nie był tylko dodatek do zupy czy dania, lecz kluczowy element. Podobnie jak we Włoszech zajadamy się foccacią z oliwą, tak odpowiednikiem nad Bałtykiem byłby litewski chleb z masłem. Z kolei ziemniaki to przede wszystkim pod postacią cepelinów: duże, ręcznie lepione pyzy z mięsnym farszem, podane z kwaśną śmietaną i skwarkami. Myślę, że to właśnie w nich uwydatnia się owo piękno w prostocie, pełnia smaków w małej ilości składników. Oczywiście ciężko byłoby nie wspomnieć o kwasie chlebowym, bo skoro pieczywo jest tak pyszne, to i ten napitek naprawdę zachwyca podniebienia.
Jadąc do różnych krajów, zawsze staram się nieco zaznajomić z ich historią. Przeczytać parę akapitów na Wikipedii, żeby jakkolwiek się orientować, a potem zasięgać wiedzy u przewodników, w muzeach i "chłonąć" tę, która ukryta jest w murach i chodnikach starówek. No i początkowo, moim jedynym skojarzeniem był Książę Witold, Wielkie Księstwo Litewskie i żelazna kurtyna. Dopiero będąc na miejscu zawstydziłem się sam przed sobą tym, przed jakim dziedzictwem staję - a jest to dziedzictwo narodu malutkiego, a niezłomnego. W każdym kraju komunistycznym religia miała pod górkę, jednakże byłem zupełnie zaskoczony, że na Litwie z katedry w Wilnie władze planowały zrobić warsztat samochodowy, a z wielu świątyń tworzono magazyny. Jednak najbardziej druzgoczący jest fakt, że kościół, który jest w samym centrum, został wówczas przekształcony na Muzeum Ateizmu, a bliska nam świątynia, znajdująca się obok miejsca namalowania obrazu Jezusa Miłosiernego, stała się więzieniem. Tak naprawdę do dziś Litwini jeszcze niosą to jarzmo. Chociaż od ponad 30 lat są wolnym narodem, to owo spustoszenie, jakiego dokonał Związek Sowiecki, nie da się prędko odbudować. Wiele świątyń jest pięknych na zewnątrz, ale w środku nie ma absolutnie nic do zaoferowania, bo przez parędziesiąt lat były magazynami.
Ostatnie odkrycie, które wciąż jest bardzo żywe w mojej pamięci, to Polacy. I tutaj na starcie trzeba dokonać rozróżnienia, że nie ma tam Polonii. Polonią należy nazywać tych, którzy tworzą społeczność na emigracji. A rodacy obecni na Litwie to ci, którzy nigdy stamtąd nie wyjechali, od zawsze byli w swojej ojczyźnie, jednak ktoś przesunął jej granicę. Myślę, że większość Polaków, w tym bez wątpienia mnie, zawstydza spotkanie z nimi, bo są bardziej "polscy" od nas, choć mają ciężej. Pomimo polityki narodowościowej państwa litewskiego i utrudniania codziennego funkcjonowania polskiej społeczności, wciąż dbają o swoje korzenie. Żyją poezją wieszczy narodowych, recytując z pamięci raz po raz kolejne strofy. Dbają o wszystkie miejsca pamięci, zarówno świadczące o kaźni Polaków, jak i tych związanych z radosnym dziedzictwem. Religijnie też są wciąż żywą wspólnotą wiary i chętnie uczestniczą w mszach w języku ojczystym.
W podróżach każdy ma własne preferencje. Jedni szukają spokoju na agroturystyce, inni wolą objazdowe podróże po Azji, z kolei są i tacy, co zadowolą się all inclusive w Egipcie. Niezależnie od tego, warto raz na jakiś czas wybrać się na spacer po historii i kulturze ojczyzny. Taką możliwość daje właśnie wyjazd na Litwę. Sam to odkładałem, lecz ostatecznie się cieszę, że trafiłem do Wilna. Planuję już kolejne wyjazdy, bo rzeczywiście jest coś w mickiewiczowym „Litwo, Ojczyzno moja” - tam sięga nasza pamięć i historia.
/ab