Piotr, Jakub i Jan zostali zabrani przez Jezusa na górę wysoką. Tam Jezus przemienił się wobec nich i zajaśniał niezwykłym blaskiem, a chwilę później pojawili się Mojżesz i Eliasz, i rozmawiali z Nim. Wydarzenie wywarło niesamowite wrażenie na uczniach, ale, co ciekawe, po wszystkim nie rozmawiali ani o głosie z nieba, ani o Mojżeszu i Eliaszu, ale zastanawiali się, co to znaczy powstać z martwych – ponieważ Jezus zabronił im mówić o tym zdarzeniu, aż powstanie z martwych.
Powstać z martwych to, wydawałoby się, rzecz oczywista. My wiemy, że Jezus umarł, został pogrzebany, a trzeciego dnia powstał z martwych. Tyle, że uczniowie w tamtym momencie nie mieli takiej wiedzy, jaką my dysponujemy. Mało tego, wiele poglądów ówczesnych elit zaprzeczało zmartwychwstaniu, jak chociażby stronnictwo saduceuszów. Jezus przygotowywał swoich uczniów na chwilę męki i swojej śmierci i zapowiadał swoje zmartwychwstanie, chociaż trudno było im to pojąć i zaakceptować.
Można powiedzieć, że było to wkalkulowane w proces ich dojrzewania, musieli doświadczyć zwątpienia, rozproszenia i trwogi jezusowego konania, aby później być przygotowanymi na prześladowania. Uczyli się poprzez te doświadczenia zaufania Bogu nawet w sytuacjach, w których po ludzku już nie ma nadziei.
Wielki Post jest czasem naszego umierania. Doświadczamy pokus, przeciwności, ale uczymy się nie ustawać i iść dalej. Jezus nam w tym czasie szczególnie towarzyszy i pragnie, abyśmy obumierali dla grzechu i zła, a powstawali z martwych ku naszemu pożytkowi doczesnemu i wiecznemu. Wielokrotnie umieramy i wielokrotnie powstajemy z martwych. Owo powstawanie z martwych nie jest możliwe i nigdy by nie było możliwe dzięki tylko naszej sile i woli. Jest to możliwe tylko poprzez ofiarę krzyżową i zmartwychwstanie naszego Pana. To w Nim zmartwychwstajemy.
/ab