Jezus zapowiada swoją mękę i śmierć oraz zmartwychwstanie, a uczniowie nic nie rozumieją. Zamiast rozważać słowa swego Mistrza, oni sprzeczają się między sobą, który z nich jest ważniejszy. Jezus wyjaśnia im, że ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi. Uczniowie Pana mają nie szukać pierwszych miejsc i zaszczytów, ale mają w pokorze wykonywać wolę Boga. Tylko na tej drodze zyskają Królestwo Boże.
Ta bardzo dobrze znana sekwencja ewangeliczna, że ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi, niesie nadzieję wszystkim pogardzanym, maluczkim, odepchniętym. Dziś byśmy powiedzieli - wykluczonym z życia społecznego. Przypomina o tym, że Bóg ich nie porzucił i o nich pamięta i w stosownym momencie wywyższy ich i wynagrodzi ich cierpienie. To dobra informacja dla nas wszystkich, bo każdy z nas w różnych sytuacjach doświadcza braku akceptacji, odrzucenia i wykluczenia.
Ewangelia w tym fragmencie nie jest przeciwko odnoszeniu sukcesów, realizowaniu swoich pasji i byciu w czymś najlepszym. Wcale nie przyklaskuje tym, którzy są mierni i bierni, ale zdystansowani. Nie pochwala ludzi, którzy z cynicznym uśmieszkiem stoją na uboczu, przyglądają się, czekają na potknięcia tych, którzy realizują różne projekty, a następnie ich krytykują. Wręcz przeciwnie, Ewangelia pochwala ludzi aktywnych, którzy dostrzegają problemy i próbują je rozwiązywać, często nie małym kosztem swojego życia.
Dlatego istotne jest prawidłowe rozumienie tego fragmentu, a zrozumieć go można w kontekście jednego dopowiedzenia. Ten, kto chce być pierwszy, niech będzie ostatnim – i sługą wszystkich. Nie wystarczy ustawić się jako ostatni, ale trzeba być sługą, a to już jest funkcja aktywna, pełna oddania i miłości, to postawa spalania się w dawaniu siebie innym. Sługa nie stoi na uboczu i nie czeka, aż go docenią, ale dynamicznie przeżywa swoje życie, szukając, gdzie może być pomocny.
Starajmy się szukać okazji do czynienia dobra, dostrzegania potrzeb innych ludzi i niesienia pomocy tym, którym jest potrzebna. Jeżeli będziemy to czynić z miłości, bezinteresownie, a nie w oczekiwaniu na nagrodę, wtedy będziemy prawdziwymi naśladowcami Chrystusa. Jedyną nagrodą, której warto się spodziewać w tym kontekście, będzie głos Pana, który powie do nas: "Sługo wierny, wejdź do radości swego Pana".
/ab