Dobro i miłość mają moc przyciągania. Człowiek doświadczając tego, że jest chciany, akceptowany i kochany, lgnie całym sobą do tego, który go obdarza tak niezwykłym wsparciem. Jezus jest Tym, który kocha bezwarunkowo i tym samym pociąga do siebie ludzi. Oni Go szukają, jak Grecy zgromadzeni na Święcie w Jerozolimie, mówią – chcemy zobaczyć Jezusa.
Piąta niedziela wielkopostna jest przełomowa, ponieważ w liturgii kończy się czas wzywania do pokuty i nawrócenia, a nasz wzrok kieruje się bardziej w stronę krzyża chrystusowego i Jego męki. W dzisiejszej Ewangelii także znajdujemy wątki z tym związane. Zarówno lęk przed męką i śmiercią, jak i zapowiedź, że życie zyskują ci, którzy je tracą, a nie kurczowo pragną zachować.
Krzyż i męka mogą odpychać, a nawet przerażać. Podświadomie lękamy się bólu, cierpienia, a tym bardziej śmierci. Jednakże Jezus ukazuje swoim działaniem, że tylko naśladowanie Go w braniu krzyża jest drogą wyzwolenia i jedyną, najbardziej skuteczną metodą doświadczenia w swoim życiu Jego troski, opieki i miłości. Dzieje się tak dlatego, że najpełniej miłość Boga do człowieka objawia się w ofierze Krzyża.
Jezus zapowiada, że pociągnie nas wszystkich do siebie. Jednakże dodaje, że będzie to miało miejsce po tym, jak zostanie wywyższony. Można byłoby w pierwszej chwili pomyśleć, że chodzi o wywyższenie Jezusa po Zmartwychwstaniu i Wniebowstąpieniu, kiedy zasiądzie w chwale po prawicy Ojca. Tymczasem Ewangelia mówiąc w tym kontekście, że owo wywyższenie ma związek z rodzajem i sposobem Jego śmierci, daje nam wskazówkę, że chodzi o wywyższenie na drzewie Krzyża.
Przystępujmy zatem z ufnością do Krzyża chrystusowego, skąd płynie miłość, dobro i przebaczenie, aby zyskać moc do tego, że sami będąc przez Niego przyciągnięci, zaczniemy sami przyciągać innych.
/ab