Po co nam dojrzałe powołania świeckie?

2025/04/30
CCH 2338
Fot. Kamil Latuszek

O potrzebie modlitwy o dojrzałe powołania świeckie, formacji społecznej w Kościele i o polityce, która przestała być troską o dobro wspólne z ks. bp. Piotrem Jareckim, doktorem nauk społecznych, krajowym asystentem kościelnym Akcji Katolickiej w Polsce w latach 1996–2003, rozmawia Piotr Sutowicz.

Piotr Sutowicz: Dużo się mówi o konieczności modlitwy o powołania kapłańskie, co jest zrozumiałe w dzisiejszych okolicznościach. Jednak Ksiądz Biskup zwraca szczególną uwagę na konieczność modlitwy o dojrzałe powołania świeckich w Kościele. Dlaczego?

Ks. bp. Piotr Jarecki: Od kiedy jestem biskupem, czyli już trzydziesty pierwszy rok, zwracam na to szczególną uwagę. Niestety odbija się to jak groch o ścianę i nikt sobie tego nie bierze do serca. Myślę, że ani razu w modlitwie wiernych nie słyszałem wezwania: „Módlmy się o dojrzałe powołania świeckie”. Sam tego nie wymyśliłem, natomiast zwrócił mi na to uwagę jeden z biskupów włoskich, Agostino Superbo, w czasie kiedy byłem asystentem Akcji Katolickiej i działałem także w Międzynarodowym Forum Akcji Katolickiej, któremu on przewodniczył. Kiedyś mi powiedział, że dobrze, że się modlimy o dojrzałe powołania kapłańskie i zakonne, ale to nie jest największy problem w Kościele i w społeczeństwie. Jest nim brak dojrzałych powołań świeckich. Łączy się to z szerszym tematem, jakim jest rola Kościoła. Czy Pan Jezus powołał Kościół dla samego siebie? Jeżeli będziemy istnieć dla samych siebie, to przekształcimy się w grupę interesu i, niestety, nieraz nam to grozi. Pan Jezus powołał Kościół po to, ażeby był zaczynem dla świata i w świecie. Żeby świat przekształcać od wewnątrz w kierunku Królestwa Bożego, które się powinno rozpocząć już tutaj na ziemi. Jak wierzymy, kiedy przyjdzie Pan Jezus, to temu, co dobrego uczynili ludzie inspirowani wiarą, nada doskonały kształt i zainauguruje Królestwo, które nie będzie miało końca. I kto w tym przekształcaniu świata odgrywa najważniejszą rolę? Czy też powinien odgrywać? Ci, którzy są najliczniejsi, najaktywniejsi w świecie i nadają ton życiu społecznemu, politycznemu, gospodarczemu, kulturalnemu i tak dalej. To są ludzie świeccy. Z inspiracji wiary chrześcijańskiej mają nadawać ewangeliczny, Chrystusowy kształt rzeczywistości ziemskiej.

Gdzie tkwi błąd, że ciągle pozostaje to na poziomie jednak dość akademickich dywagacji?

Ad hoc mogę odpowiedzieć, że lęki są zarówno po stronie duchownych, jak świeckich. Po stronie duchownych to obawa, żeby nie utracić swojej pozycji, gdyż w przeszłości to oni odgrywali dużą rolę i nadawali kształt światu. Świeccy lękają się, żeby czasami nie popełniać błędu i nie podpaść hierarchii. Na początku mojego biskupstwa wielu polityków przychodziło do mnie z pytaniem, co mają robić. Odpowiadałem, że to nie moja rola, że mogę im pomóc w chrześcijańskim ukształtowaniu sumień, natomiast sami powinni wiedzieć co robić. Z drugiej strony między moją a ich propozycją zawsze będzie rozbieżność. Bo ja jestem stróżem ideału, a politycy działają w konkretnej rzeczywistości pluralistycznego społeczeństwa i mogą zrobić tylko to, co jest możliwe w danej rzeczywistości.

Pozostaje jeszcze pytanie, skąd świeccy mają wiedzieć, jak aplikować w skomplikowanym, pluralistycznym świecie katolicką naukę społeczną? Tym bardziej że ośmielę się tu użyć pewnego sofizmatu jest ona uważana za bardzo pilnie strzeżoną tajemnicę Kościoła.

To brzmi nieco humorystycznie, natomiast jest tragiczne. O tym, że nauka społeczna Kościoła jest najbardziej strzeżoną tajemnicą w samym Kościele, wyczytałem kiedyś w przemówieniu kardynała Wyszyńskiego do jej wykładowców. Natomiast jeden z naszych sędziwych profesorów zapytany przeze mnie wiele lat temu o wykłady nauki społecznej Kościoła, prowadzone przez wybitnego znawcę prof. Aleksandra Wójcickiego, tylko jedno zapamiętał, że nauka społeczna jest i obowiązuje. Dlaczego tak jest? Dotykamy tutaj bardzo złożonej rzeczywistości. Głosić ideał jest prosto. Stosować metodę tylko dedukcyjną – bardzo prosto. Natomiast rzucić światło Ewangelii na skomplikowaną rzeczywistość społeczno-gospodarczo-polityczną oraz kulturową to już jest trudna sprawa. Jeżeli ktoś nie jest ideologiem, który postrzega rzeczywistość w czarno-białych kolorach, to musi się choć trochę znać na dynamice społeczeństwa, gospodarce, polityce i na zmianach kulturowych. Być może ze względu na to, że to jest trudne przedsięwzięcie, to od tego uciekamy. W Ewangelii Pan Jezus mówi, żeby miłować nieprzyjaciół. To serce chrześcijaństwa. W rzeczywistości mikrospołecznej, w relacji osoba – osoba, jest to jeszcze do wyobrażenia. Natomiast w rzeczywistości makrospołecznej, choćby podczas obecnego konfliktu i agresji Rosji na Ukrainę, już nie tak prosto. Chrześcijaństwo jest łatwe do zastosowania, kiedy pod względem moralnym mamy mniej więcej porównywalne podmioty, ale jeżeli jeden jest agresorem i z niczym się nie liczy, a drugi chciałby się kierować logiką chrześcijańską, to co z tym począć? Często więc uciekamy w teorię, natomiast konkretnych, rzeczywistych problemów nie rozwiązujemy.

Czy nie istnieje niebezpieczeństwo nadużyć ze strony świeckich, że nie dokonają w swej działalności aplikacji nauki społecznej Kościoła, tylko ideologizacji pod przykrywką autorytetu takiego czy innego biskupa?

Świecki w swojej działalności politycznej powinien być obecny i zaangażowany z własnej inicjatywy i na własną odpowiedzialność. To są dwie bardzo ważne rzeczy. On nie jest tam posłany przez Kościół hierarchiczny, tylko odkrywa w sobie powołanie do zaangażowania politycznego. Duchowny może mu w tym pomóc, doradzić, szczególnie jeśli się przyjaźnią, natomiast nie ma prawa go tam wysyłać. Świecki w życiu publicznym, szczególnie w życiu politycznym, nie jest przedłużonym ramieniem Kościoła.

Tak trochę było w tradycyjnej chadecji.

Trochę tak. Niektórzy sądzą, że powinno być tak samo i teraz, ale nie. Świecki działa na własną odpowiedzialność, rozeznając swoje powołanie polityczne, i nie reprezentuje tam Kościoła. Zawsze o tym mówiłem i nie umiem zmienić zdania, że między wyborami świeckiego w życiu politycznym a nauką Kościoła będzie rozdźwięk. Kiedy w działalność polityczną angażuje się z własnej inicjatywy człowiek świecki, musi mieć uformowane sumienie, powinien być człowiekiem dojrzałym i wolnym, czyli niezideologizowanym i silnym, potrafiącym walczyć. Używając słów Jana Pawła II z encykliki Laborem exercens, nie ma zaangażowania bez walki. Hasłem przewodnim „Partito Popolare”, które założył don Luigi Sturzo, były słowa „Liberi e forti” - „Wolni i mocni”. To świetna charakterystyka polityka o inspiracji chrześcijańskiej.

Do tego potrzeba formacji. Formacji społecznej w Kościele, a to obszar całkowicie albo prawie całkowicie niezagospodarowany. Weźmy za przykład katechezę szkolną.

Kiedy działałem w Akcji Katolickiej, rozmawiałem o tym ze świętej pamięci o. Ziębą i nawet postanowiliśmy sobie, że przygotujemy program dla lekcji religii, począwszy już od szkoły podstawowej, zawierający podstawy nauczania społecznego Kościoła. Niestety, nic nam z tego nie wyszło.

A formacja dorosłych zaangażowanych społecznie?

Staraliśmy się z Akcją Katolicką podejmować ten temat i kiedy wyszło Kompendium nauki społecznej Kościoła, przeprowadziłem dwanaście spotkań z dyskusją, przybliżając tematy, które są w nim zawarte. Uczestniczyło w nich około stu osób. Nieraz myślę, czy nie warto by było powtórzyć tego w dzisiejszych czasach. Trzeba by było zebrać jakichś znawców nauczania społecznego Kościoła, żeby przybliżyli poszczególne rozdziały tego kompendium, przede wszystkim ludziom młodym. Trzy razy miałem rekolekcje dla Parlamentu w parafii św. Aleksandra. Na 460 parlamentarzystów uczestniczyło plus minus pięćdziesięciu. Starałem się podjąć tematy społeczne, natomiast liderzy nie są zainteresowani tą tematyką, oni wszystko wiedzą. Księdzu mogą powiedzieć, jak od podszewki znają tę codzienność polityczną. Jednym z największych zafałszowań, jakie dzisiaj obserwuję, jest rozumienie i realizacja polityki. Jest ona w przepastnym kontraście z nauczaniem społecznym Kościoła. Troska nie tylko o drugiego człowieka i jego dobro, ale o dobro wszystkich to jedna z najszlachetniejszych form miłości bliźniego, która ustępuje tylko miłości religijnej, czyli miłości do Boga. Droga od zaangażowania partyjnego do zaangażowania parlamentarnego i dalej wymaga w pewnym sensie zmiany myślenia. Czyli przejścia z dbania o cząstkę do dbania o całość. Powinniśmy się zgodzić co do głównych wartości, natomiast możemy się różnić w zależności od opcji, a zarazem dyskutować na temat dróg do realizacji wspólnego celu. Natomiast dzisiaj nie ma wspólnego celu, a jeżeli jest, to tylko werbalny, ponieważ podkładamy pod to samo określenie zupełnie inne treści.

I to jest nasz główny problem. Bardzo dziękuję Księdzu Biskupowi za rozmowę.

Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 2/2025

 

/mdk

CCH 4989 2 kwadrat

Piotr Sutowicz

Historyk, zastępca redaktora naczelnego, członek Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#bp Piotr Jarecki #kościół katolicki #powołania świeckie #nauka społeczna Kościoła #formacja #katolicy w polityce #dojrzałość
© Civitas Christiana 2025. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej