Adamski: O socjologii religii i spadających gwiazdach

2025/06/16
AdobeStock 126612344
Fot. Adobe Stock

Temat obserwowanej w dzisiejszych czasach nadreprezentacji nauk społecznych był już poruszany kilkakrotnie na niniejszych łamach. Dotyczy to w szczególności socjologii oraz psychologii. Obie są naukami humanistycznymi, które stawiają w centrum swoich zainteresowań człowieka, opierając się na stwierdzeniu Arystotelesa, mówiącym, iż człowiek jest istotą społeczną, co oznacza, że do naturalnego egzystowania oraz rozwoju potrzebuje innych ludzi, gdyż nie jest z natury samotną monadą żyjącą na bezludnej wyspie.

Socjologia bada relacje, uwarunkowania i zależności jednostki na styku ze społecznością, w której żyje, czyli spogląda na człowieka jakby z zewnątrz. Psychologia z kolei bada wnętrze człowieka w relacji do innych ludzi – jak postępuje osoba w koniecznych kontaktach z innymi, co wtedy dzieje się w jego rozumie i psychice. Jednakże w dobie zacierania się metodologicznych podziałów, postulowanej interdyscyplinarności a nawet multidyscyplinarności nauk, powyższy podział zakresów zainteresowania psychologii i socjologii wydaje się być nieadekwatny. Istnieje przecież taka subdyscyplina psychologii, jak psychologia społeczna, ukazująca motywacje zachowań społecznych ludzi, ich złożoność i emocjonalność. Kilka przykładów: inaczej odbiera się i przeżywa treść filmu oglądanego w dużej grupie w kinie, niż oglądając go samemu w domu przed ekranem. To samo dotyczy uczestnictwa w imprezach sportowych, czy też psychologii zachowań ludzi zgromadzonych w tłumie. Było to przedmiotem zainteresowań socjologii już od samych początków. Inny przykład może dotyczyć zachowań ekonomicznych. Wiele publikacji i badań poświęcono tematowi emocji motywujących działania transakcyjne na globalnych rynkach finansowych. Na skutek przełomowych informacji podawanych przez media na rynkach panuje rozchwianie, co prowadzi niekiedy do podejmowania nagłych decyzji w panice, często bez racjonalnego wytłumaczenia. Ale dotyczy to także tzw. zwykłych ludzi, którzy nabrali się choćby na ofertę zysków w Amber Gold. Często można przeczytać o ofiarach oszustów stosujących przekonujące techniki perswazyjne, najczęściej wobec osób starszych, posiadających spore oszczędności w gotówce, trzymane w tzw. skarpecie. Czy nie można zatem mówić o ostatecznej śmierci racjonalnego do bólu homo oeconomicus, słysząc jak starsza kobieta, żyjąca bardzo skromnie i skąpiąca na leki dla siebie, wyrzuca oszustowi przez okno równowartość nowego samochodu średniej klasy?

Przy wszelkiej krytyce nauk społecznych pokazują one, że człowiek, wbrew oczekiwaniom, nie zawsze zachowuje się racjonalnie. Dotyczy to w szczególny sposób religii. Socjologia religii wyodrębniła się zasadniczo już w XX wieku. Główną tezą, obecną przez długi czas i stanowiącą punkt odniesienia dla innych idei obecnych w socjologii religii była teoria sekularyzacji. Została ona oparta na mniemaniu Maxa Webera (1864-1920) o odczarowaniu świata (Die Entzauberung der Welt). Weberowskie odczarowanie świata oznaczało, wraz z szeroko rozumianym postępem, radykalne odejście od wierzeń religijnych na rzecz racjonalności. Zgodnie z oświeceniową ideą postępu rozwój ludzkości miał zmierzać w stronę religijnej próżni zastąpionej czystą racjonalnością i naukowym wyjaśnieniem zachodzących przemian. Pierwsza faza rozwoju socjologii, na czele z myślą jej prekursora, którym był August Comte (1798-1857), głosząca socjologistyczny determinizm, miała ambicje stworzenia własnej racjonalnej religii. Tak też wydarzyło się wcześniej w czasach rewolucji francuskiej. Okazało się, że walka z Kościołem, polegająca na niszczeniu jego dotychczasowego znaczenia, zarówno duchowego jak i społecznego, była niewystarczająca i pojawiła się konieczność stworzenia nowej naturalistyczno-racjonalistycznej religii z jej własnym kultem, duchowieństwem oraz świątyniami. Podobnie komunizm, z jego sferą rytualną, uobecniającą się w pochodach, wiecach oraz ikonografii, był jedynie zeświecczoną wersją katolicyzmu. A zatem żadne weberowskie odczarowanie nie nastąpiło, a raczej nastąpiło nowe zaczarowanie. Termin sekularyzacja, który pojawił się po raz pierwszy po pokoju westfalskim kończącym wojnę trzydziestoletnią (1618-1648), stał się na lata centralną ideą socjologii religii. Jednakże nieoczekiwanie został on w latach 60. XX wieku odwołany za sprawą nowego pokolenia badaczy na czele z Peterem L. Bergerem (1929-2017). Oczywiście trendy sekularyzacyjne mają miejsce nadal, tyle tylko, że nie prowadzą do unicestwienia religii jako takiej lecz zmiany jej postaci. Współczesna myśl z zakresu socjologii religii to konglomerat rozmaitych hipotez i teorii, mających określić co oznacza religia we współczesnym społeczeństwie. Dla przykładu Thomas Luckmann (1927-2016) uważał, że religia nie zniknęła lecz przeszła do sfery prywatnej. O ile można się zgodzić, że religia jako taka się nie unicestwiła na skutek wszechpotężnego racjonalizmu, to jest wypierana ze sfery publicznej. Jednak, choćby na gruncie amerykańskim, można zauważyć renesans, wywodzącej się od myśli Jeana-J. Rousseau (1712-1778), idei religii obywatelskiej (civil religion), w której nie jest ona, przynajmniej na pierwszym miejscu, drogą do zbawienia, lecz gwarantem norm społecznych i praw państwowych.

Modną tezą omawianej dyscypliny naukowej jest to, że dziś ludzie sami sobie tworzą prywatny zestaw wierzeń religijnych poprzez zlepek starego z nowym (patchwork), czego wyrazem w sferze duchowej miał być, popularny w latach 90. XX wieku, ruch New Age. W tym samym czasie, na gruncie szeroko pojętego chrześcijaństwa, Hans Küng (1928-2021) na forum chicagowskiego Parlamentu Religii Świata konstruował światowy ethos (Weltethos), czyli uniwersalny zestaw reguł etycznych, mogących być zaaprobowanymi przez najważniejsze religie światowe. Jak wiadomo z tych starań niezbyt wiele wyniknęło. Dziś, zwłaszcza po publikacji książki Chantal Delsol o końcu cywilizacji chrześcijańskiej, modnym poglądem stał się ten, że trzeba sobie dać spokój z obroną Christianitas i zająć się głoszeniem słowem i czynem „czystej” Ewangelii, tam gdzie się aktualnie jest, bez upominania się o obecność w sferze publicznej.

Kończąc, nasuwa mi się refleksja odnośnie przeceniania nauk społecznych. Niekwestionowany autorytet w zakresie socjologii religii oraz socjologii moralności w Polsce, czyli ks. prof. Janusz Mariański, w swym zawiłym podręczniku do socjologii moralności uważa, że ocena moralna ludzkiego działania jest oceną najważniejszą, przewyższającą absolutnie wszystkie inne. Jeśli tak w istocie jest, to przy dzisiejszym przemoralizowaniu sfery obyczajowej oraz kryzysie nadużyć w Kościele, takie postawienie sprawy równa się wybuchowi bomby o ogromnej sile rażenia. Wystarczy, że ktoś „ma coś za uszami” (zazwyczaj nie wiadomo do końca co) i trzeba zapomnieć, że kiedykolwiek ktoś taki w ogóle istniał, bez względu na jego dotychczasowy dorobek. Nie chodzi nawet o upadłych katocelebrytów, ale bardziej o kaznodziei, rekolekcjonistów, ewangelizatorów, przyciągających do niedawna do kościołów tłumy wiernych, czyli takich, o których było głośno, ale teraz lepiej o nich zamilczeć. Nawet takich, którzy nie tak dawno, w blasku fleszy, odbierali nagrody episkopatu.

Coraz mniej licznych studentów teologii nudzą nauki społeczne z ich typologiami, kategoryzacjami, teoriami, hipotezami i koniecznością wykucia na pamięć nazwisk autorów oraz ich poglądów, z których każdy jest ważny. W rzeczywistości jednak nauki te potrafią być bardzo niebezpieczne.

 

/mdk

ks Krzysztof Adamski

ks. dr Krzysztof Adamski

Wykładowca katolickiej nauki społecznej na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#nauki społeczne #socjologia #religia #socjologia religii #psychologia #psychologia społeczna #ks. prof. Janusz Mariański #moralność #New Age
© Civitas Christiana 2025. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej