Adamski: Socjologia – nauka niebezpieczna

2025/05/19
AdobeStock 629612101
Fot. Adobe Stock

W początkach emancypacji katolickiej nauki społecznej jako samodzielnej dyscypliny naukowej można było usłyszeć określenie „socjologia katolicka”. Z metodologicznego punktu widzenia jest w tym określeniu zasadniczy błąd, gdyż katolicka nauka społeczna jest nauką normatywną, co oznacza, iż jest w istocie etyką społeczną opartą na fundamentach wiary katolickiej. A zatem odpowiada na pytanie – jak być powinno.

Katolicka nauka społeczna głosi zasady, na których powinien być oparty pożądany model ładu społecznego, czyli określony ideał do którego powinno się dążyć. Socjologia, w przeciwieństwie do katolickiej nauki społecznej, ma być nauką opisową (deskryptywną), czyli pokazywać stan rzeczywistości i odpowiadać na pytanie – jak jest, bez dokonywania oceny etycznej. Oczywiście dziś taki stan ostrej metodologicznej granicy między tym co opisowe, a tym co normatywne, w zasadzie nie istnieje. Wpływa na to nie tylko interdyscyplinarność, a nawet multidyscyplinarność gromadzonej dziś wiedzy, uprawianej na poziomie akademickim, lecz także powszechnie zauważana tendencja ludzi nauki (zwłaszcza tych o znanych nazwiskach) do pouczania, moralizowania oraz demonstrowania poczucia misji oświeceniowej wobec ogółu.

To co łączy socjologię z katolicką nauką społeczną to ich wspólne pochodzenie. Obie nauki powstały w XIX w. jako odpowiedź na przemiany społeczne związane z wyklarowaniem się rozwiniętego społeczeństwa przemysłowego. Jednak zawsze należy mieć w świadomości, że nauczanie społeczne Kościoła nie rozpoczęło się w 1891 r. wraz z opublikowaniem encykliki Rerum novarum przez papieża Leona XIII, lecz sięga od Starego Testamentu, poprzez Ewangelię i nauczanie autorów w Kościele pierwotnym, do czasów nowożytnych po współczesność. Nauczanie społeczne Kościoła przed Rerum novarum wchodziło w skład teologii moralnej. Powstanie jednak zasad moralnych regulujących szczegółowe problemy, choćby te dotyczące ekonomii i rynku (np. sprawiedliwej ceny i jej relacji do autentycznej wartości towaru), były wymuszone przez odkrycia geograficzne, epokę kolonizacji, rozwiniętego handlu międzynarodowego i kumulacji bogactwa w rękach przedstawicieli wpływowych rodów arystokratycznych. Fundament położyła w tym zakresie późnoscholastyczna Szkoła w Salamance (Escuela de Salamanca XVI-XVII w.), która rozwinęła myśli zawarte w naukach św. Tomasza z Akwinu.

Są tacy, którzy twierdzą iż socjologia jest nauką z nieprawego łoża, gdyż jest dziedzictwem dziewiętnastowiecznego ateizmu, pozytywizmu i scjentyzmu, a po części także industrializmu i ślepej wiary w postęp. Za ojca socjologii uznaje się Augusta Comte’a (1798-1857), który po raz pierwszy użył nazwy omawianej dyscypliny naukowej. Jest on autorem, tzw. prawa trzech stadiów, uznających że dzieje ludzkości przebiegają w trzech następujących po sobie etapach. Pierwszy z nich to epoka religijna, drugi to epoka metafizyczna, trzeci zaś to epoka pozytywna, cechująca się panowaniem nauki i takowym też wyjaśnieniem zjawisk społecznych. Jak zauważa ks. Tomaš Halík w książce „Popołudnie chrześcijaństwa”, ewolucyjne prawo różnych etapów rozwoju dziejów ludzkości występujące u bardzo wielu autorów historycznych i współczesnych, gdyż można je zauważyć zarówno u P. Teilharda de Chardin, F. Fukujamy jak i u Y. N. Harariego, jest jedynie zeświecczoną wersją ewolucjonizmu, średniowiecznego, chrześcijańskiego teologa i mistyka Joachima z Fiore (1135-1202). Joachim uznał, że w dziejach ludzkości następują po sobie trzy epoki: epoka Boga Ojca i Prawa, epoka Kościoła (Ewangelii i Syna) i trzecia, szczytowa epoka ostatecznego spełnienia w postaci czasów Wiecznej Ewangelii. Wspomniany wyżej prekursor socjologii, A. Comte, nie zamierzał bynajmniej poprzestać jedynie na akademickim wyjaśnianiu rzeczywistości, publikowanym w książkach i artykułach naukowych. Wprost przeciwnie, chciał na podłożu socjologii stworzyć nową pozytywistyczną religię dla całej ludzkości, podobno zabrał się nawet za projektowanie i szycie ornatów dla kapłanów nowej religii. Początkowy etap rozwoju socjologii, to tzw. socjologizm, czyli uznanie istnienia twardych, niezmiennych praw rozwoju społecznego, analogicznych wobec praw fizyki. Nie trzeba wielkiej wiedzy filozoficznej, by odnaleźć tu analogie z heglizmem i jego prawami determinującymi przebieg dziejów ludzkości, które stanowiły pożywkę dla marksizmu.

Znacznie więcej świeżego powietrza wpuścił do socjologicznych gabinetów Max Weber (1864-1920), twórca socjologii rozumiejącej. To on stworzył podwaliny pod współczesną socjologię tworząc zasadę wolności od wartościowania (wertfreiheit). Socjologia ma być odtąd nauką wyjaśniającą procesy społeczne oraz formułującą prawidła, na których się one opierają, ale w żadnym wypadku nie powinna oceniać, czy to dobrze, czy to źle. Jest tak a nie inaczej, a ocena tego czy to dobrze czy źle należy do etyki. Jednak zasada ta od początku była martwa, gdyż zakładała czysty, pozbawiony jakichkolwiek klisz i naleciałości w postaci przekonań filozoficznych i religijnych, ogląd nagich faktów społecznych. Oczywiście okazało się to utopią, gdyż każdy badacz zjawisk społecznych posiada swoje osobiste przekonania i nie może ich powiesić na kołku na czas przeprowadzania badań. Stąd też M. Weber sformułował pojęcie „typu idealnego”, czyli czystego konstruktu teoretycznego mającego być odzwierciedleniem jakiejś konkretnie zdefiniowanej rzeczywistości społecznej. Jak łatwo się przekonać typy idealne w realnej rzeczywistości społecznej nie istnieją. W latach 60. XX w. nastąpiło chyba ostateczne odejście od postulatu wertfreiheit. Za sprawą amerykańskiego socjologa Charlesa Wrighta Millsa (1916-1962) powstała tzw. socjologia zaangażowana, co pośrednio doprowadziło do utworzenia tzw. nowej lewicy i kontestacji roku 1968. Dziś przeważająca liczba socjologów, zarówno krajowych, jak i światowych, deklaruje świadomie, czy też nieświadomie, poglądy o charakterze liberalno-lewicowym, a nieliczni socjologowie określający się jako konserwatyści, jak np. Zdzisław Krasnodębski, i tak są nierzadko atakowani ze strony tzw. alt prawicy.

Czy zatem socjologia, mimo swej niedoskonałości, posiada swoją wartość, czy też, jak w tytule niniejszego felietonu jest ona nauką niebezpieczną? Otóż wartość socjologii wynika z jej niebezpieczeństwa. A niebezpieczeństwo to polega na obalaniu mitów i rozbijaniu układanek konstruowanych przez polityków dążących za wszelką cenę do władzy. Jedną z takich układanek jest nadużywanie kwantyfikatora ogólnego „wszyscy”. Dla przykładu: „wszyscy uważają, że...”. Nie ma wszyscy, bo jeśli ja nie tak nie uważam, to już nie są wszyscy. A jeśli średnio inteligentny polityk powie: „wszyscy normalni uważają, że…”, to można mu przynieść stos grubych książek socjologicznych na temat pojęcia normy społecznej, których i tak nie będzie w stanie przeczytać.

 

/mdk

ks Krzysztof Adamski

ks. dr Krzysztof Adamski

Wykładowca katolickiej nauki społecznej na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#katolicka nauka społeczna #socjologia #etyka społeczna #Rerum novarum #kościół katolicki #Auguste Comte #Max Weber #doktryna społeczna Kościoła
© Civitas Christiana 2025. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej