
W pierwszej turze wyborów prezydenckich, które odbyły się 18 maja, podjąć decyzję, na kogo zagłosować, było dużo łatwiej. W puli było co najmniej trzech kandydatów, na których z czystym sumieniem można było zagłosować. Druga tura wyborów niestety ponownie okazuje się sukcesem mainstreamu. Szkoda jest polityków rzeczywistej prawicy, że żaden nie będzie się bił w dogrywce, chociaż wyniki mogą wlewać jakiś optymizm na przyszłość (oby tylko nie został utopiony w chmielowym napoju gazowanym). Nie widać jednak zakończenia popisowych gierek starzejących się aktorów, nie ma żadnej trzeciej drogi, bo ten, kto zarzekał się, że będzie ją budować, okazał się przybudówką, czyli oficyną (przypominam, że oficyny pełniły funkcje służebne w stosunku do kamienic czy pałaców), a lewica opatulona w sześciobarwną tęczę wciąż omamia młodych obiecankami różnorodności kulturowej i morderstwami na życzenie.
Czy znów jesteśmy zmuszeni głosować nie „za kimś” a „przeciwko komuś”? Niestety, wydaje mi się, że tak. Osobiście uważam, że w tym przypadku katolik jasno i wyraźnie powinien odciąć się od ideologii, którą niesie pan Rafał Trzaskowski i oddając ważny głos podczas wyborów wskazać na karcie jego kontrkandydata. Nie jest to jednak bezmyślne i bezkrytyczne odcięcie się od jednego na rzecz drugiego, gdyż pan Karol Nawrocki również nie jest z mojej bajki, lecz pojawiające się z każdym dniem doniesienia o rzekomych skłonnościach do używek nikotynowych czy dotyczące jego niejasnej przeszłości nie spowodują, że nie oddam na niego swojego głosu. Nie chcę bowiem lewackiej propagandy w szkole, nie chcę Polski multikulturowej, chcę się utożsamiać w pierwszej kolejności jako Polak a potem Europejczyk, a nie odwrotnie.
Kryształowego kandydata nigdy nie było, nie ma i raczej nie będzie. Każdy z nas ma swoje za kołnierzem, kandydaci na wszelkie większe czy mniejsze stanowiska państwowe także. Jednocześnie mam ogromną nadzieję, że wskazywany przeze mnie 1 czerwca kandydat, po objęciu urzędu głowy państwa, odstawi wszystkie ewentualne nałogi, a doniesienia o jego kryminalnej przeszłości okażą się nieprawdziwymi zarzutami użytymi jako brudna gra obozu rządzącego w wyścigu o fotel prezydencki.
/ab