Podczas ostatniej audycji dotyczącej encykliki Rerum Novarum wspomniałem o zjawisku współczesnego niewolnictwa o podłożu psychicznym, a dokładniej, czego już nie powiedziałem, miałem na myśli bańki informacyjne. Jest to nasza nieświadoma dysfunkcja w świecie Internetu, której przyczyny i skutki chciałbym przedstawić, w celu poszerzenia naszej znajomości działania pewnych algorytmów social mediów i wynikających z tego konfliktów.
Warto sobie postawić na początku pytanie: czym tak właściwie są te bańki?
Tak w pewnym uproszczeniu można je przedstawić jako pewne bariery, które przepuszczają informacje dla nas przychylne, które obejmują nasz krąg zainteresowań. Zjawisko to zaobserwował już w 1999 r. amerykański profesor Cass Sunstein, który badał dwie grupy odbiorców informacji, pierwszą obejmująca naukowców i drugą, która lubowała się w teoriach spiskowych. W obu przypadkach informacje były dostosowywane do adresata, jednak ich odbiór był nieco inny, ponieważ bardziej krytyczna wobec dostarczanych treści okazała się grupa naukowców.
Sam mechanizm dobierania treści jest dość ciekawy, ponieważ każdego dnia sami na siebie pleciemy sieć, w którą potem sami się łapiemy. Ponieważ przeglądarka internetowa jaki i social media wyłapują treści, które wyszukujemy, grupy, do których należymy, czy filmy, które oglądamy, a wreszcie szczytują słynne ciasteczka i na podstawie syntezy między innymi tych informacji dobierają treści, które powinny nas zainteresować.
Po tej dygresji na temat działania doboru informacji powrócę do badania Sunsteina, pokazał on, że grupa interesująca się teoriami spiskowymi ma więcej zaufania do powielających się informacji, które częstokroć, jeśli nie prawie zawsze, są błędne, ale odbiorca nie jest tego świadomy, co więcej jeszcze bardziej pogłębia się w tym fałszu, bo algorytm poniekąd blokuje mu dojście do prawdy, ponieważ głównie wyświetlają mu się źródła, czy opinie i tematy związane z jego tokiem myślenia. Prowadzi to do polaryzacji społeczeństwa i zamknięcia się na zdanie inaczej myślącej grupy, gdyż samo zjawisko szczególnie jest dostrzegalne wśród środowisk o konkretnych światopoglądach.
Pośrednim skutkiem tkwienia w bańce informacyjnej jest wzrost agresji w społeczeństwie oraz ogromna fala hejtu jaki przelewa się przez social media. Mianowice Sunstein powiązał to z takim uporczywym „nawracaniem” na swoją rację. Im dłużej trwa ten proces, tym więcej budzi w negatywnych emocji wywołanych brakiem zrozumienia przez drugą stronę, a nawet przeświadczeniem o własnej wyższości utwierdzone w rzekomym posiadaniu większej wiedzy, której druga osoba nie chce przyjąć.
Pandemia, w której tkwimy, wcale nie ułatwiła sprawy, jeszcze bardziej zostały pogłębione nasze „okopy” myślowe, ponieważ utraciliśmy wiele możliwości kontaktu z drugim człowiekiem. Totalnie zamknięci w domach, zakupy – przez internet, jedzenie – na dowóz, praca – zdalnie (często bez kamerki), nawet przyjęcia rodzinne nas ominęły. W ten sposób przenieśliśmy się w anonimową sferę wirtualną, gdzie również zamknęliśmy się w pewnym kręgu informacyjnym.
Może niezauważalną perspektywą tego zjawiska jest problem z dotarciem ewangelicznym do ogromnej rzeszy osób, która nie tylko będzie miała problem ze znalezieniem tych treści, ale zaryglowana w grupie o konkretnym charakterze ideologicznym będzie nasiąknięta uprzedzeniami, więc nawet kiedy natknie się na „internetowego misjonarza” to z wielką niechęcią, czy nawet agresją odpowie na treści religijne. Nie jest to przykład hipotetyczny, zjawisko to mogliśmy ostatnio sami zaobserwować gdy przez ulicę przetaczały się strajki, również w internecie dochodziło do rzucania wyzwiskami pod postami redakcji katolickiej prasy, niezależnie czy post dotyczył sytuacji społecznej, czy działalności charytatywnej Kościoła, po prostu w duchu wojującego ateizmu dochodziło do wielkiej manifestacji antyklerykalizmu w sieci.
Zagrożeń płynących z przebywania w bańce informacyjnej jest zdecydowanie więcej, jednak co warte jest zauważenia, aby doszło do sporu osoba uprzednio musi opuścić swój krąg, musi niczym odważna owca wyjść ze stada (choć bywają „stadne” ataki) i samotnie powędrować do innej grupy, którą wyobraża sobie jako stado wilków, a rzeczywistość może być odmienna. Użyłem tej metafory w formie animizacji tego zjawisko, po to by wskazać, że tkiwenie w klatce myślowej może zaburzyć percepcje świata, ale co jeszcze bardziej istotne, że tą samotną owieczkę można łatwiej przeciągnąć na swoją stronę myślową w sposób intelektualny – wskazanie nieprawidłowości w jej myśleniu, ale też poprzez najzwyklejszą kurtuazję, dzięki której użytkownik internetu może spostrzec, że po drugiej stronie nie ma wrogów, a to na pewno ułatwi dialog.
Na końcu, niczym lekarz, powinienem podać jakąś receptę, dzięki której przebijemy swoje bańki, jednak takiej po prostu nie ma, wychodząc z jednej zaraz wchodzimy do drugiej, ponieważ nasza przeglądarka czy social media, z których korzystamy, nieustannie zbierają informacje o naszych zainteresowaniach, odwiedzanych witrynach, czy miejscu pobytu. Są oczywiście sposoby, by trochę wyjść spoza tego schematu, na przykład odwiedzić stronę informacyjną o prezentowanym zupełnie innym poglądzie niż nas lub przeczytać książkę, zakupioną w księgarni, której wyboru dokonamy osobiście, bez podpowiedzi internetu.