Ponownie uczony w Piśmie egzaminuje Jezusa. Zadaje pytanie, które przykazanie jest największe. Wiemy, że dla faryzeuszów każde przykazanie było bardzo istotne, zatem to pytanie jest podchwytliwe. Jednak Jezus wskazując, że najważniejsze przykazanie to miłować Boga i bliźniego jak siebie samego, uruchamia dobre rozumienie u uczonego w Piśmie. Tak właśnie jest – nie całopalenia i ofiary – ale miłość jest najważniejsza.
Można modlić się godzinami, adorować Najświętszy Sakrament całymi nocami, pościć często i nabożnie przeżywać Msze święte i inne formy kultu. Można opowiadać o zasadach wiary, nauczaniu Kościoła i znać na wyrywki całą Biblię. Można znać życiorysy licznych świętych, zasady liturgii i najnowsze nauczanie papieża, a nawet czytać pisma Ojców Kościoła w oryginale. Jeśli nie będzie to wypływało z miłości i nie będzie prowadziło do miłości, na nic się to nie zda.
Miłość Boga, którą nas obdarza, wzywa nas, aby była odwzajemniona. Kochać Boga to żyć według Jego Objawienia, które najpełniej poznajemy w Jezusie Chrystusie. Tymczasem Jezus domaga się, aby nasza miłość do Boga rozlewała się także na drugiego człowieka, nie tylko na przyjaciół i dobrodziejów, ale także na wrogów. To jest ta trudna i wymagająca miłość, ale konieczna, aby naśladować Pana w wymiarze Krzyża.
Ta miłość do drugiego człowieka ma także swoje inne uwarunkowanie. Mamy kochać bliźniego jak siebie samego, a zatem bez pokochania samego siebie nie będę w stanie kochać innych. To ważny aspekt miłości – kochać siebie. Nie chodzi o to, aby być egoistycznym, zapatrzonym w siebie narcyzem, ale człowiekiem, który znając swoje mocne strony, jak i słabości, potrafi siebie zaakceptować i wzrastać w dobru. Pokochać swoje słabe strony to zyskać umiejętność kochania drugiego człowieka z jego bagażem słabości i trudności, to potrafić przebaczać i samemu prosić o przebaczenie.
/ab